Ostatnia fala upałów miała negatywny wpływ również na porost kwiatów. W związku z tym kwiatowy dywan, który co roku można podziwiać przed Wielkim Pałacem w Brukseli, miał nieco inne kolory.

Kwiatowy dywan można było podziwiać w Brukseli od 16 do 19 sierpnia. Okazało się jednak, że z powodu suszy, w tym roku nie udało się zdobyć niektórych kolorów kwiatów, dlatego też musiały zostać zastąpione przez inne - przekazało stowarzyszenie non-profit Tapis de Fleurs.

"Sektor został poważnie dotknięty przez upały i suszę"- wyjaśnił Karel Goethals z Tapis de Fleurs. "Słońce wysuszyło wiele gatunków begonii, kwiaty zostały zrujnowane" – dodawał. Mimo wszystko udało się zdobyć wystarczającą ilość roślin, aby skomponować słynny brukselski dywan.

Również w 2012 roku dywan ucierpiał z powodu upałów – w trakcie jego układania konieczne było zastąpienie zwiędłych kwiatów nowymi. W tym roku nie było takiej potrzeby.

Dywan można było podziwiać do niedzieli. Więcej szczegółów można znaleźć TUTAJ.

20.08.2018 KK Niedziela.BE

Podobnie jak most Morandi w Genui, wiadukt w Gentbrugge na trasie autostrady E17 na przedmieściach Gandawy został zbudowany w latach sześćdziesiątych. Do budowy belgijskiego wiaduktu użyto materiałów podobnych do tych, wykorzystanych we włoskiej konstrukcji.

Jak informuje grupa mieszkańców Viadukaduk, która prowadzi kampanię na rzecz ograniczenia hałasu i zanieczyszczenia wokół wiaduktu, nie ma obaw, że konstrukcja może się w najbliższym czasie zawalić, ale pojawiają się defekty, które należy pilnie naprawić.

Hans Verbeeck z Viadukaduk poinformował, że grupa od dawna narzeka na stan wiaduktu i uważa, że należy znaleźć lepsze rozwiązanie. W międzyczasie jednak potrzebna jest gruntowna renowacja. Jak dodaje Verbeeck, z wiaduktu często spadają kawałki betonu wielkości pięści. Konstrukcja znajduje się na gęsto zaludnionym obszarze i często przechodzą pod nią ludzie.

Flamandzka Agencja Dróg i Komunikacji od czterech lat wie, że wiadukt w Gentbrugge wymaga gruntownej renowacji, ale z powodu ograniczeń finansowych i biurokracji na razie nikt nie podjął się prac nad konstrukcją. Wstępnie początek renowacji zaplanowany jest na przyszły rok.

16.08.2018 MŚ Niedziela.BE

W czwartek po południu w Aalst (Flandria Wschodnia) mężczyzna został dźgnięty nożem. Teraz walczy o życie. Policja aresztowała sprawcę, który – jak się okazało – znał wcześniej swoją ofiarę. Motywy ataku wciąż nie zostały ujawnione.

Napaść miała miejsce na ulicy Sint-Jansstraat w Aalst. Najpierw miało dojść do kłótni pomiędzy mężczyznami. Następnie, jak przekazali świadkowie, jeden z nich się oddalił, jednakże cały czas był śledzony. W związku z tym postanowił szukać schronienia w barze. To tam został dźgnięty nożem w plecy. Przewieziono go do szpitala w ciężkim stanie. Jego życiu zagraża niebezpieczeństwo. Niedługo potem udało się pojmać sprawcę, prawdopodobnie zostanie on oskarżony o próbę morderstwa.

W rozmowie z VRT Nieuws, przedstawiciele flamandzkich władz sądowniczych potwierdzili, że obydwaj mężczyźni to Syryjczycy.

16.08.2018 KK Niedziela.BE

- Mieszkamy w Belgii 22 lata i przez ten czas problem rasizmu i dyskryminacji narastał. To główny powód naszej decyzji o przeprowadzce – powiedziała w rozmowie z flamandzkim Radiem 2 pisarka Tine Mortier. Jej decyzja wywołała dyskusję na temat rasizmu we Flandrii.

Mąż pisarki pochodzi z Ekwadoru, a para ma 3 dzieci. Według Mortier jej partner i dzieci coraz częściej są w Belgii dyskryminowani ze względu na ciemniejszy kolor skóry. - Czasami jest to bardzo bezpośrednie: wyzwiska na ulicy, kolejne kontrole przez policję, odmawianie wstępu do niektórych sklepów czy pubów – powiedziała Radiu 2.

Było to szczególnie bolesne, kiedy dzieci były jeszcze małe. Pisarka powiedziała, że jej synek nazywany był w szkole przez starsze dzieci „makakiem”. – To idzie tak daleko, że moje dzieci specjalnie nie mówią mi o pewnych sytuacjach, bo nie chcą bym się zamartwiała – dodała, cytowana przez portal vrt.be.

Tine Mortier znana jest przede wszystkim jako autorka książek dla dzieci. Po przeprowadzce do Kostaryki, zaplanowanej na początek września, chce kontynuować pracę pisarską. Wraz z mężem planuje prowadzić tam też pensjonat dla turystów.

– Przeprowadzka to wielki krok. Zastanawialiśmy się, czy to nie będzie wyglądać na ucieczkę. Ale mamy dosyć, w pewnym momencie człowiek nie ma już ochoty godzić się na kolejne ciosy – powiedziała Mortier.

16.08.2018 ŁK Niedziela.BE