Państwo już teraz musi zapłacić 100 tys. euro na rzecz dzieci belgijskich dżihadystek. Rząd nie podporządkował się wyrokowi sądu i nadal nie sprowadził dzieci do kraju. Za każdy dzień dalszej zwłoki państwo będzie karane grzywną w wysokości 50 tys. euro. Pieniądze trafią na konto poszkodowanych dzieci.
Dlaczego państwo musi płacić?
We wtorek belgijski rząd otrzymał pierwszy rachunek do zapłaty. Kwota ta może wzrosnąć bardzo szybko, ponieważ państwo zostało zobowiązane do sprowadzenia dziesięciorga dzieci bojowniczek ISIS do kraju. Za każdy dzień zwłoki, naliczana jest kara w wysokości 5 tys. euro za jedno dziecko. Pomimo tego ministerstwo spraw zagranicznych nie komentuje w żaden sposób sprawy.
11. grudnia 2019 roku brukselski sąd nakazał Belgii sprowadzenie 10 dzieci czterech dżihadystek z Antwerpii. Kobiety oraz ich potomstwo w wieku od 6 miesięcy do 7 lat żyją w obozie Al-Hol na terenie Syrii. Dzieci są obecnie w stanie ciężkiego niedożywienia i cierpią na biegunkę, która – w takich przypadkach – jest jednym z najgorszych objawów. Jedna z dziewczynek musiała mieć amputowane ramię. Ponieważ warunki w obozie są dramatyczne, zaś – jak uznał sąd – dzieci nie powinny cierpieć z powodu decyzji swoich rodziców, sąd przychylił się do wniosku i nakazał sprowadzenie dzieci do kraju, nakładając również wspomnianą karę grzywny za każdy dzień zwłoki. Co jednak istotne, państwo jest zobowiązane jedynie do zadbania o los dzieci, nie zaś ich rodziców. Nakazano rządowi zapewnienie pomocy konsularnej, zorganizowanie podróży oraz zapewnienie dokumentów tożsamości. 26. stycznia minął ostateczny termin realizacji tych celów. Dopóki państwo nie podejmie działań w tej sprawie, kara będzie zwiększała się codziennie o 50 tys. euro.
„Pieniądze te trafią na konto utworzone dla dzieci” - w rozmowie z Het Nieuwsblad, przekazali Mohamed Ozdemir oraz Abderrahim Lahlali, prawnicy reprezentujący cztery dżihadystki. Zgromadzona kwota zostanie podzielona na dziesięć i dzieci będą mogły zgłosić się po pieniądze po ukończeniu 21. roku życia. Jeśli dożyją tego wieku. „Chcemy jednak podkreślić, że nasze klientki nie dbają o te pieniądze. Jest to nasz sposób na wywarcie presji na urzędnikach”. Prawnicy kobiet zapowiedzieli również, że jeśli coś złego przytrafi się dzieciom, zostanie złożone zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez państwo belgijskie.
Belgijski rząd nie komentuje sprawy
„Sądzimy, że na ten moment komentowanie tej sprawy nie jest najwłaściwsze” - przekazał rzecznik prasowy ministerstwa spraw zagranicznych, odmawiając tym samym komentarza w tej sprawie. Nie jest jasne, czy państwo belgijskie zamierza dostosować się do wyroku sądu oraz zapłacić karę grzywny. Belgijskie media twierdzą, że gabinet rozważa złożenie apelacji od wyroku. Państwo mogłoby teoretycznie złożyć apelację od wyroku, ale zdaniem Lahlali jest to mało prawdopodobne. Minister spraw zagranicznych, Philippe Goffin, mówił wcześniej, że rząd nie zamierza złożyć apelacji i potwierdził tę informację w liście skierowanym do prawników kobiet. Zresztą termin złożenia apelacji również upłynął.
Nieco inne informacje pochodzą od rzecznika prasowego premiera, który przekazał, że Belgia robi wszystko, co w jej mocy, aby zgromadzić potrzebne do sprowadzenia dzieci dokumenty. „Wszystkie nasze dyplomatyczne kontakty zostały uruchomione i jesteśmy na etapie organizacji misji ratunkowej dla dzieci zgodnie z międzynarodowym prawem oraz podstawowymi zasadami bezpieczeństwa” - przekazał rzecznik premiera.
W międzyczasie prawnicy reprezentujący rodziny kobiet złożyli apelację, chcąc zmusić Belgię do sprowadzenia do kraju również rodziców dzieci. Problemem jest bowiem fakt, że Kurdowie, którzy pilnują obozu, przekazali że nie ma zgody na rozdzielenie dzieci z matkami. Ostatecznie jednak sąd w Brukseli zdecydował, że sprowadzone zostaną tylko dzieci, co skomplikowało sprawę jeszcze bardziej.
30.01.2020 Niedziela.BE
(kk)