Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Tutaj mieszkańców przybywa najszybciej
Belgia: Tylko 5 pracodawców zgłosiło się do pilotażowego, 4-dniowego tygodnia pracy
Przydatne skróty: EHBO
Belgia: Tutaj prawie połowa mieszkań i domów ma ponad 100 lat!
Świat: Rok 2024 będzie rekordowym pod względem sprzedaży samochodów elektrycznych?!
Niemcy znajdują się na szczycie listy "najlepszych, nieanglojęzycznych miejsc do pracy"
Belgia, auto: Nowy „elektryk” za mniej 25 tys. euro? To możliwe
Belgia: Wypadki w pracy - nowo zatrudnieni z największym ryzykiem
Polska: Brązowe jajka znikną ze sklepów? Niewykluczone, że tak się może stać
Belgia: Rząd więcej wydaje niż zarabia. Dużo więcej

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Prawie, prawie, ale jednak nie! (cz.73)

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Prawie, prawie, ale jednak nie!  (cz.73) fot. Shutterstock, Inc.

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur

Prawie, prawie, ale jednak nie!

Usiadłam właśnie do pracy w pokoju, który od wielu już miesięcy pełni rolę biura. Pracuję w domu. Włączyłam komputer, uruchomiłam pocztę i na ekranie pojawiła się wiadomość - otrzymałam przemiłe zaproszenie z Belgii. W nowopowstałej szkole zaproponowano mi poprowadzenie spotkań dla rodziców na temat dwujęzyczności. Poproszono mnie również, abym spotkała się z dziećmi i ich rodzicami i opowiedziała o moich książkach. Podjęłam decyzję w jednej chwili. Miałam ochotę odpisać natychmiast. Zgadzam się!!! Niesamowicie się ucieszyłam, bo tak bardzo chciałabym znów spotkać się Polakami w Belgii. Ogromnie polubiłam ten kraj. To dla mnie zaledwie dwie godziny jazdy samochodem z Holandii! Nawet mniej. Cieszyłam się jak dziecko. Natychmiast zaczęłam planować. Chciałabym pojechać, ale nie na krótką chwilę, wolałabym tam zostać, choć na jeden cały dzień, może nawet uda się na dwa. Pomyślałam, że jeśli znajdę jakiś hotelik, kto wie… Będę mogła spotkać się z Polakami mieszkającymi w Belgii, pójść na spacer i zakupy. Rozmarzyłam się.

Wiedziałam, że taka podróż zainspiruje mnie do napisania wielu tekstów do naszych kolejnych porannych kaw.

Natychmiast zaczęły wracać wspomnienia poprzednich wizyt. W Belgii zawsze czułam się niesamowicie i za każdym razem spotykałam tam wspaniałych ludzi. Już nieraz z moimi rodakami mieszkającymi w Belgii rozmawiałam o dwu- i wielojęzyczności, kilka razy opowiadałam o książkach. Dzięki tym spotkaniom bardzo dużo się nauczyłam. I kiedy tak rozradowana chciałam odpisać, że tak, że z przyjemnością, że przyjeżdżam, moja komórka wydała znajomy dźwięk. To zawiadomienie, że pojawiła się ważna wzmianka na stronie niderlandzkiego portalu informacyjnego. Byłam na siebie zła, bo z chwilą, gdy chwytałam smartfona, już przeczuwałam kiepskie doniesienia.

Patrzę, czytam i nie wierzę własnym oczom! Tak, jakby świat mnie podglądał. Na głównej stronie wytłuszczonymi literami widniała informacja, że Niderlandzki rząd radzi podróżować do Belgii tylko w sytuacjach koniecznych. A najlepiej, oczywiście, w ogóle tego nie robić chyba, że nie ma się innego wyjścia. Jestem przekonana, że wielu z nas doskonale zna to uczucie, kiedy wydaje się, że nasze plany, zwłaszcza podróżnicze, pozwalają znów poczuć radość i wolność, nieskrępowaną zakazami, strachem i groźbą kary. Takie plany pozwalają uwierzyć, że znów zaczyna być normalnie. No właśnie, jeszcze ułamek sekundy wcześniej czułam się cudownie. Przyznaję, że początkowo z dziecięcą naiwnością tłumaczyłam sobie: "ależ jasna sprawa, takie spotkanie to zdecydowanie sytuacja konieczna”.

Tylko, że tak naprawdę ja po prostu bardzo chciałam jechać do Belgii. Byłam głęboko przekonana, że "muszę jechać! Muszę, bo chcę"!

I niestety z tą samą dziecięcą naiwnością zaczęłam dostrzegać rzeczywisty obraz sytuacji. Ku własnej rozpaczy, już po krótkiej chwili zdałam sobie sprawę, że to rozprawiają moje emocje a nie rozum. Gdy pozwoliłam mu zabrać głos usłyszałam, że mój wyjazd, wymarzona, choć krótka podróż, może a wręcz powinna poczekać, że nie należy narażać innych ani siebie. Lepiej zostać w domu.

Przecież właśnie takie postępowanie jest nie tylko słuszne, ale przede wszystkim rozsądne. Po chwili do wewnętrznej dyskusji dołączyło wciąż obolałe serce, twierdząc, że moje belgijskie spotkanie z pewnością byłoby przemiłe, ale po co ryzykować? Przecież właśnie teraz najistotniejsze jest dbanie zarówno o innych, jak i o nas samych. Podobnie, jak w toczących się wszędzie na świecie dyskusjach o sensowności noszenia maseczek, zapomina się, że robi się to w trosce o innych. Gdzie będziemy za kilka miesięcy a może nawet tygodni, jeśli nie będziemy myśleć o innych? Wiedziałam już, co powinnam zrobić.

Co z moim spotkaniem? Pojadę, oczywiście, że tak, ale nie teraz. Może na wiosnę się uda? Mam nadzieję, że wszyscy będziemy mogli wtedy odetchnąć z ulgą. A moje belgijskie spotkanie postanowiłam urozmaicić, mam teraz na to więcej czasu.

Tak bym chciała, aby z chwilą, gdy zakwitną pierwsze kwiaty a może i nieco wcześniej, będzie można pandemię koronawirusa wpisać już na strony historii i zająć się odbudowywaniem, tego, co teraz niszczeje.

Wracając do pracy przed komputerem, w zaciszu przytulnego pokoju, udało mi się ostatecznie ukoić moje spragnione ludzi i wolności serce myślą, że warto zaczekać.

 

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka

 


25.10.2020 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(as)

 

Last modified onsobota, 24 październik 2020 12:31

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież