Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Logo
Print this page

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Centrowanie się kół – co to takiego? (cz.67)

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Centrowanie się kół – co to takiego? (cz.67) fot. Shutterstock, Inc.

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur

Centrowanie się, kół – co to takiego?

Centrowanie się, kół – co to takiego? Chciałabym natychmiast napisać - coś znacznie ważniejszego, niż mogłoby się na początku wydawać. Dziś chcę opowiedzieć historię o zaniedbaniu. Pragnę podzielić się opowieścią bardzo prozaiczną, która zmieniła się dla mnie w metaforę tego, jak powinno się postępować w życiu. Czasem tak jest, że dzieje się coś z pozoru błahego, co może zmienić się w lekcję, której nigdy się nie zapomni.

Zacznę od początku. W ubiegłym roku kupiłam moim dzieciom nowe rowery. Byłam tym bardzo przejęta, bo to wydatek nielichy i zawsze człowiek martwi się, że może podjął błędną decyzję. Może jednak należało kupić inny model, w innym sklepie? Po zakupie i krótkim użytkowaniu, doszliśmy do wniosku, że wszystko jest w porządku. Dzieciaki były zadowolone, więc zapomniałam o moim strachu. Mijały miesiące a ja od czasu do czasu jeździłam na rowerze mojej córki i myślałam, że to jednak super pojazd.

Pod koniec ubiegłego roku, na długo przed wybuchem pandemii, moja córka po raz pierwszy wspomniała, że jakoś dziwnie jej się jeździ na rowerze, że chyba coś musiało się stać. Chciałam wiedzieć, co takiego, ale nie potrafiła mi odpowiedzieć, ponieważ sama nie wiedziała. Po prostu jeździło jej się dziwnie. Nie do końca wiem, dlaczego, ale nie zajęłam się tym problemem. Po jakimś czasie znów o tym wspomniała, potem znowu. Więc postanowiłam, że trzeba się z rowerem wybrać do specjalisty. Jednak ponownie nie stało się to dla mnie priorytetem. Dni mijały a rower pozostawał na mojej liście „do zrobienia”. Potem wybuchła pandemia korony i sprawa roweru zeszła nawet nie na drugi a na dziesiąty plan. Co ważne w tej opowieści, to to, że moja córka nadal jeździła na tym rowerze.

Rok szkolny dobiegł końca i zaczęły się wakacje. Na rowerze nie można już było się poruszać. Wtedy nie potrzebowaliśmy już specjalisty, aby powiedział nam, co się stało z jednośladem mojej córki. Sami mogliśmy to stwierdzić. Usterką roweru było centrowanie koła. Oznacza to jego odkształcenie. Może stać się tak na skutek wjechania w dziurę, uderzenia o krawężnik lub sporego obciążenia, na przykład, gdy na bagażniku przewozi się drugą osobę. Znajomy patrząc na „tańczące” koło stwierdził, że taka usterka jest już nie do naprawienia. Wtedy dopiero wystraszyłam się nie na żarty. Ale, jak to?

Zrobiłam film przedstawiający odkształcone koło w ruchu i pojechałam do pobliskiego sklepu z rowerami, w którym znajduje się również warsztat. Na miejscu pan pokręcił głową i wydał diagnozę. Powiedział, że koło jest ewidentnie odkształcone, postara się coś z tym zrobić, ale prosi, aby pod żadnym pozorem już nie jeździć na tym rowerze, bo to tylko pogorszy sprawę.

Oddaliśmy rower do warsztatu i tego samego dnia był naprawiony… no prawie, ponieważ mechanik powiedział, że takiej usterki nie da się w 100% naprawić. Może gdybyśmy przyszli z rowerem wcześniej… Szprychy zostały naciągnięte i rower znów nadaje się do użytku, ale jeżdżąc na nim, czuje się pewien mały dyskomfort.

Wracając do domu z warsztatu, zastanawiałam się nad tym wszystkim. Moja córka o problemie meldowała dawno, ale w natłoku spraw rower był mniej istotny no i problem też nie wydawał się poważny, przecież mogła jeździć…

Zaczęłam zastanawiać się, jak często w naszym życiu nie zwracamy uwagi na małe usterki? Takie, które niewielkim wysiłkiem można jeszcze naprawić? Pozwalamy, aby zepsucie powiększało się a sytuacja stawała się coraz trudniejsza. Tak trudna, że w końcu nie ma już powrotu, do tego, co było na początku? Rower już nigdy nie będzie jeździł idealnie.

Być może dzięki uszkodzeniu rowerowego koła nauczyłam się czegoś bardzo ważnego? Musiałam zignorować luźne szprychy, aby coś ważniejszego mi nie umknęło? Być może…

 

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka

 


13.09.2020 Niedziela.BE

(as)

 

Last modified onniedziela, 13 wrzesień 2020 07:32
Niedziela.BE