Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Logo
Print this page

40 lat na bezrobociu. „Mam fajne życie”.

Po co pracować, skoro można żyć dostatnie i spokojnie bez kiwnięcia palcem? Tak już cztery dekady temu uznał obecnie 64-letni Belg, H.B. Ze swojego wyboru – i życia – jest bardzo zadowolony.

Słowa H.B. cytuje dziennik Het Laatste Nieuws.

Kilka dni wcześniej jeden z najpopularniejszych polityków w kraju, Bart de Wever z flamandzkiej nacjonalistycznej partii N-VA, powiedział, że w Belgii każdy kto chce i ma choćby minimalne kwalifikacje w końcu znajdzie pracę. W tym sensie osoby od lat przebywające na bezrobociu są same sobie winne – tak można było zinterpretować jego słowa.

Wyznanie H.B. częściowo potwierdza teorię de Wevera. H.B. ma dyplom uniwersytecki i 64 lata na karku, ale w życiu przepracował jedynie 8 miesięcy.       

- Mam fajne życie i nikt mi nigdy nie stawiał trudnych pytań. Przepracowałem mniej niż rok i to by było na tyle – mówi.

Kolejne słowa H.B. brzmią jak kiepski żart:

- A za rok przechodzę na emeryturę. Oczywiście nie zmieni to znacząco mojego stylu życia, ale dopiero na emeryturze będę naprawdę wolny.  

Jak mu się udało przez tyle lat uniknąć pracy, a jednocześnie zachować zasiłek?

- Kilka razy zadzwonili do mnie z urzędu pracy (RVA). Grzeczny urzędnik powiedział mi, że zwolniło się dla mnie miejsce pracy i pytał, czy chciałbym się o nie ubiegać. Wymyślałem zawsze jakąś wymówkę, by się wykręcić: kłopoty z dojazdem czy kłótnia z dziećmi. Urzędnicy nie dopytywali i zostawiali mnie w spokoju. Kiedy skończyłem 50 lat, czyli prawie 15 lat temu, już nigdy więcej do mnie nie dzwonili. Już się dla nich nie liczę, ale nadal dostaję około 1,000 euro na moje konto – mówi H.B., najwyraźniej dumny z tego, że od 40 lat żyje na koszt innych.

 

Ł.K., Niedziela.BE

Niedziela.BE