Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Słowo dnia: Tasje
Niemcy podnoszą prognozę wzrostu PKB do 0,3% w 2024 roku
Belgia: 6 walońskich gmin zobowiązało się do wspierania dialektów regionalnych
Belgia: Wskaźnik zatrudnienia wśród migrantów osiągnął rekordowy poziom
Polska: Ile włożyć do koperty ślubnej w tym sezonie? To zależy, ile wychodzi za talerzyk
Z belgijskiego muzeum skradziono cesarski, chiński „dzban na wino”
Belgia: Pogoda na 26 kwietnia
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (piątek 26 kwietnia 2024, www.PRACA.BE)
Belgia: Udostępniono dodatkowe bilety do Royal Greenhouses w Laeken!
Polska: Dopłaty do mieszkań? Niekoniecznie. Polacy czekają na inną pomoc. Sprawdź – jaką
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Qczaj: Moja mama miała nowotwór dokładnie rok temu. Teraz właśnie jest po badaniach okresowych i na szczęście już jest zdrowa

Trener wspomina, że rok temu cały jego świat runął w momencie, kiedy jego mama usłyszała diagnozę: nowotwór piersi. Wtedy też zrozumiał, jak ważne są badania profilaktyczne, które pozwalają na bieżąco śledzić, co się dzieje w naszym organizmie. Qczaj zachęca więc wszystkie kobiety do wykonywania mammografii, USG piersi i samobadania gruczołów piersiowych. O regularnych badaniach nie powinni też zapominać mężczyźni. W ten sposób bowiem można wykryć zmiany już we wczesnym etapie choroby.  Jego mamie udało się pokonać raka. Kolejne badania nie dają powodu do niepokoju, ale po tych doświadczeniach cała rodzina zmieniła swoje życiowe priorytety.

Przez ostatni rok Qczaj drżał o zdrowie mamy. Niepokoiła go każda jej niedyspozycja i każde kolejne badanie. Teraz już może nieco odetchnąć z ulgą.

– Moja mama miała nowotwór dokładnie rok temu. Teraz właśnie jest po badaniach okresowych. Są one bardzo stresujące, ale musi je powtarzać co pół roku, żeby zobaczyć, czy nie ma przerzutów ani żadnej remisji tego nowotworu. I na szczęście na razie nie ma. Mama jest zdrowa, dobrze się czuje i tej myśli się trzymamy. Przed tym badaniem ja też z tyłu głowy miałem stres, żeby wszystko było dobrze  – mówi agencji Newseria Lifestyle Qczaj.

Trener personalny nie ukrywa, że choroba mamy w całej rodzinie zapaliła czerwone światło jako sygnał do regularnych badań profilaktycznych. Jego zdaniem, nawet jeśli nie skarżymy się na żadne problemy zdrowotne, to i tak warto co jakiś czas sprawdzać, czy z naszym organizmem wszystko jest w porządku. Eksperci przypominają o regularnych badaniach – dla kobiet powyżej 30. roku życia co najmniej raz w roku USG piersi i dla kobiet od 40. do 50. roku życia mammografia raz na dwa lata, a dla pań powyżej 50. roku życia corocznie. Kluczowe we wczesnej diagnostyce jest także samobadanie piersi.

– My teraz trochę z mamą żartujemy na ten temat, ja mówię: mamo, zobacz, przez całe życie tyle nie chodziłaś do lekarza, co przez ostatni rok miałaś badań, i nigdy nie stosowałaś takiej profilaktyki jak właśnie teraz. I mama też to poczuła, bo wcześniej wyznawała taką zasadę, jak wiele Polek, że: o, nie pójdę do lekarza, nie pójdę się zbadać, bo jeszcze coś mi wykryje. Wiele osób tak po prostu myśli, boją się, że może coś zostać wykryte, więc po prostu pomijają tę profilaktykę. Ale przecież dzięki tym badaniom moja mama ma teraz spore poczucie bezpieczeństwa – mówi Qczaj.

Jego zdaniem niewiedza i brak reakcji w odpowiednim czasie są dużo bardziej niebezpieczne niż nawet najgorsza diagnoza. Bo jeśli wiemy, z jaką chorobą się zmagamy, możemy natychmiast podjąć kurację, a w przeciwnym razie nowotwór się rozwija, a szanse na wyleczenie maleją.

– Jest pewnego rodzaju lęk przed tym, że może się coś wydarzyć i jak ja sobie poradzę z tym problemem, jeśli on nastąpi. Więc co wielu ludzi robi? Odkłada to w myśl zasady: jak nie wiem, to znaczy, że tego problemu nie ma. Ale prawda jest taka, że jeśli coś się dzieje z naszym zdrowiem, to odkładanie tego przyniesie tylko wiadomo jakie efekty – mówi trener personalny.

Qczaj ma nadzieję, że to co najgorsze jest już za nimi. Po tym niezwykle trudnym doświadczeniu teraz jeszcze bardziej cieszą się życiem, sobą nawzajem i doceniają to, co mają.

– Zobaczyliśmy naprawdę, co jest ważne, i doceniamy to. W tym roku bardzo chcę lecieć na święta do Stanów i spędzić ten czas z moją mamą, bo prawda jest taka, że wszyscy nie wiemy, ile czasu nam jeszcze zostało, dlatego trzeba się po prostu cieszyć każdym kolejnym dniem – dodaje.


23.10.2023 Niedziela.BE // bron: new seria // tagi: Qczaj, trener personalny, choroba, rak, rak piersi, nowotwór, badania, profilaktyka, leczenie // mówi: Qczaj, trener personalny

(kop)

Belgia, biznes: Liczba upadłości nadal mniejsza niż przed pandemią

We wrześniu tego roku w Belgii zbankrutowało 989 firm. To o prawie 9% mniej niż we wrześniu 2019 r., a więc jeszcze przed pandemią.

W trakcie pandemii liczba bankructw spadła, bo rząd uruchomił szereg programów pomocowych dla przedsiębiorców. Po zakończeniu tej pomocy upadłości znów było więcej, ale wciąż jest ich mniej niż przed kryzysem pandemicznym.

W porównaniu z ubiegłym rokiem bankructw jest jednak więcej. We wrześniu 2023 r. w Belgii ogłoszono o 2,2% więcej upadłości niż we wrześniu roku ubiegłego - poinformował Belgijski Urząd Statystyczny Statbel.

Jedynie w branży budowlanej oraz w transporcie i logistyce było we wrześniu tego roku więcej bankructw niż w tym samym miesiącu 2019 r. To właśnie w tych branżach bankructw jest teraz relatywnie wiele. W całym 2023 r. w budownictwie odnotowano prawie 1,6 tys. upadłości, a w transporcie i logistyce niespełna pół tysiąca.

We wrześniu tego roku w branży budowlanej zbankrutowało 239 firm. W handlu odnotowano 210 upadłości, a w gastronomii i hotelarstwie 183. W wyniku wszystkich bankructw ogłoszonych we wrześniu tego roku pracę straciło ponad 2,2 tys. ludzi.

23.10.2023 Niedziela.BE // fot. Frantic00, TR / shutterstock.com

(łk)

  • Published in Biznes
  • 0

Jak na filmie: usunięcie prostaty w asyście robota

Obraz w okularach 3D przypomina kolorowe abstrakcje – trochę jak u Witkacego. To wnętrze miednicy mniejszej mężczyzny, u którego właśnie rozpoczyna się operacja usunięcia zajętej nowotworem prostaty. Wrażenie jak podczas oglądania fascynującego filmu. W rolach głównych prof. Marcin Słojewski z PUM wraz z zespołem i… robot.

Już po prawie dwugodzinnej operacji profesor powie, że wewnątrz ciała pacjenta praktycznie nie widać, że zabieg miał miejsce. Do właściwego pola operacyjnego w miednicy mniejszej operatorzy dostali się poprzez malutkie otworki na brzuchu.

Ta metoda robi wrażenie – śledzisz wszystko od środka i to z zapartym tchem. To już zupełnie inny wymiar medycyny. A 62-letni pacjent ma szanse w pełni zachować funkcje urologiczne (trzymać mocz) i seksualne (mieć wzwody i wytryski, choć tzw. suche). Tradycyjna chirurgia nie dałaby mu tego.

Kamera i... akcja!

Piątek, 29 września, Wojskowy Instytut Medyczny – Państwowy Instytut Badawczy przy ul. Szaserów, do którego przyjechał prof. Słojewski , który kieruje Kliniką Urologii i Onkologii Urologicznej Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego Nr 2 Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego. Punkt 9.00 wszystko gotowe na sali operacyjnej i konferencyjnej. Transmisja zabiegu prostatektomii radykalnej – usunięcie prostaty z użyciem najnowocześniejszej techniki chirurgicznej.

Siadam na krześle, prawie jak w kinie. Zakładam okulary 3D i w sekundę przenoszę się do wnętrza jamy brzusznej. Przede mną prawie dwugodzinna podróż w głąb tkanek. Na początku przyzwyczajam się do tego, co widzę. Zawsze chciałam zobaczyć człowieka „od środka”, ale gdy tylko pojawiał się stół operacyjny na ekranie, mrużyłam oczy i dostrzegałam raczej kolory, a nie szczegóły. Poza tym to były tradycyjne operacje – ze skalpelem, krwią i otwartym tzw. polem operacyjnym.

Dzisiaj jest zupełnie inaczej. Jeśli chodzi o kolory, dominuje brąz, tu i ówdzie czerwień przechodząca w burgund. Zdaję sobie sprawę, że ta gładka, oślizgła powierzchnia poprzecinana siecią czerwonych linii – naczyń krwionośnych, to nie abstrakcyjne bohomazy (mózg jednak szuka porównań, by czuć się pewniej w środowisku, którego nie zna), ale czysta biologia, która zaczyna nabierać znaczenia anatomicznego.

Gdybym była sama, pobłądziłabym. Jednak głos prof. Słojewskiego zaczyna prowadzić krok po kroku po tej przestrzeni. To niezwykle doświadczony chirurg urolog. Szpital, w którym na co dzień pracuje, jest liderem w kategorii placówek opieki publicznej w Polsce, jeśli chodzi o liczbę operacji z użyciem robota (280 zabiegów w 2022 roku).

Prof. Słojewski operuje jednak dzisiaj w Warszawie, w Wojskowym Instytucie Medycznym – PIB. Jest tzw. proktorem, czyli operatorem, który wykonał kilkaset operacji i dzieli się teraz swym doświadczeniem z kolegami, którzy się szkolą. Siedzi za konsolą, która znajduje się kilka kroków od stołu operacyjnego. Nad stołem cztery ramiona robota wprowadzone w operowaną część ciała pacjenta. Trzy ramiona to w uproszczeniu przedłużenie rąk operatora, trzecie pozwala na kontrolę ruchów kamery. Ramiona imitują anatomiczne ruchy nadgarstka operatora w znacznie większym jednak zakresie, niż pozwala na to budowa dłoni ludzkiej.

Prof. Słojewski opiera teraz głowę na specjalnym urządzeniu. Obserwuje operowane pole, podobnie jak my. Bliźniacze obrazy. Trzema palcami obu dłoni (kciukiem, wskazującym i serdecznym) obejmuje małe manetki, które wprawiają w ruch narzędzia widoczne na ekranie. Długie specjalistycznie proste o obco brzmiących nazwach (m.in. Pro-Grasp, Maryland), niektóre złamane w kilku miejscach, by mieć lepszy zasięg i możliwość obracania się wokół swojej osi – nadgarstek chirurga nigdy nie osiągnie takiej precyzji. W zabiegu profesorowi asystuje dr n. med. Ryszard Skiba z WIM-PIB w Warszawie oraz anestezjolog, pielęgniarka anestezjologiczna i instrumentariuszka.

„Dzięki robotowi mamy doskonały wgląd w tę okolicę” – zapewnia prof. Słojewski. Widać, że porusza się jak ryba w wodzie, a raczej osoba, przed którą anatomia nie ma tajemnic.

„Tutaj mamy gruczoł krokowy, spojenie łonowe. To tętnica i żyła biodrowa wewnętrzna, nerw zasłonowy prawy. Tu więzadło łonowo-sterczowe i powięź miednicza. Będę starał się je zaoszczędzić, bo zawiera drobne nerwy i naczynia, które są istotne z punktu widzenia czynnościowego po operacji. Będziemy starali się obustronnie zachować pęczki naczyniowo-nerwowe. Tutaj znajduje się wierzchołek stercza. Stercz anatomicznie ułożony jest >>do góry nogami<<. Tutaj mamy podstawę, tam wierzchołek, a gdzieś tam dalej jest cewka moczowa” – wylicza.

„Idziemy od razu na szyję pęcherza” – dodaje, a ja staram się nadążyć. Szperam w otchłani mojej pamięci, kartkuję stare strony podręcznika z biologii.

„Proszę pociągnąć za cewnik i proszę zmniejszyć ciśnienie śródbrzuszne” – zwraca się profesor do swojego zespołu.

W tym momencie biały cewnik, który przez chwilę był widoczny w kadrze, znika. Uchodzi też „powietrze” z dolnej struktury widocznej na ekranie. Jakby ktoś od spodu przebił balon.

„Stercz jest stosunkowo nieduży, bo ma objętość około trzydziestu kilku centymetrów sześciennych” – kontynuuje chirurg.

Z sali padają pytania dotyczące detali, m.in. stosowanych narzędzi, parametrów przyjmowanych w czasie operacji i pewnych „trików”.

Pacjent śpi

„Z punktu widzenia anestezjologów w czasie operacji są trzy elementy, które są kluczowe. Pozycja ciała pacjenta, ciśnienie śródbrzuszne i czas operacji. Nie na wszystko mamy wpływ, ale możemy zacząć od ciśnienia. Operowanie na niskich ciśnieniach jest możliwe, bez specjalnego ubytku jakości, jeśli chodzi o pole widzenia. Proszę pamiętać, że robot unosi powłoki w sposób mechaniczny, w związku z tym nie trzeba wypełniać gazem jamy otrzewnowej, żeby uzyskać przestrzeń roboczą, przynajmniej w obszarze prostatektomii” – profesor odpowiada na jedno z pytań.

A ja trochę czuję się jak studentka medycyny. Nie przypuszczałam, że będzie to tak wciągające.

Posuwamy się dalej. Idziemy w kierunku podstawy stercza i szyi pęcherza. Powoli widzimy też cewkę moczową – relacjonuje profesor równocześnie prosi o klipsy, które zaciska na przecinanych strukturach.

Uwidaczniają się włókna zwieracza odbytu i nabłonek pęcherza. Dla laika bez większej różnicy. Nadal to błoniasta struktura tkanek.

„Są takie sytuacje kliniczne, gdy szyi pęcherza w ogóle nie zachowujemy przy dużym zaawansowaniu choroby, przy operacjach bez zaoszczędzenia pęczków” – opowiada profesor, zaznaczając, że dotarliśmy do dość trudnego momentu.

Musimy teraz wejść odpowiednio w warstwę pomiędzy sterczem a pęcherzykami nasiennymi, by nie uszkodzić pęcherza, do którego jednak w ogóle nie będziemy zaglądać.

„Dochodzimy do włókien i po ich nacięciu widać, że jesteśmy w odpowiedniej warstwie. Preparujemy nasieniowody – klipsujemy – i pęcherzyki nasienne, a potem pęczki naczyniowo-nerwowe. Zbliżamy się pomału do wierzchołka lewego pęcherzyka. Mamy teraz doskonały wgląd w pęcherzyki nasienne (na ekranie pojawia się struktura, która przypomina białe napompowane baloniki – przyp.red.). Dochodzimy do podstawy stercza. Powoli będziemy odsłaniać powięź Denovilliersa już chirurgom dobrze znaną. Oddziela ona stercz od odbytnicy. Mamy tutaj dobrze zachowane warstwy, nie ma nacieków” – komentuje dalej profesor.

To dobra wiadomość dla uśpionego pacjenta. Lekarz wyjaśnia też, że po takiej operacji pacjenci nie mają wytrysków, bo wycina się dwa narządy uczestniczące w nich - gruczoł krokowy i pęcherzyki nasienne.

„Jeśli uda się zachować wzwody, to pacjent ma satysfakcję w postaci suchych wytrysków i suchych orgazmów. Ewentualnie wiąże się to z niewielkim wytryskiem moczu, na to wskazują niektórzy pacjenci” – zaznacza prof. Słojewski.

Przed nami kluczowy moment operacji – wierzchołek stercza (prostaty). Zmierzamy ku dołowi odbytnicy. Teraz zaczyna się większe krwawienie. Dzięki robotowi – jak wyjaśnia profesor – można wejść głębiej w te struktury niż w laparoskopii.

„Jestem praktycznie przy wierzchołku stercza. Uwaga na powięź! To jest dość trudny moment wytworzenia przestrzeni i znalezienia odpowiedniej warstwy. Tutaj widzimy naczynia. Tu jest pęczek naczyniowo-nerwowy. Chcemy nerwy zaoszczędzić. Stercz jest jakby wyłuszczany z całej swojej otoczki powięziowo-tkankowej” – znowu przybliża nam profesor to wszystko, co widzimy w trójwymiarze.

Dwa rozdziały operacji


To jest operacja, która składa się z dwóch etapów. Części ablacyjnej (usunięcie gruczołu krokowego z powodu nowotworu) i rekonstrukcyjnej (odtworzenie ciągłości układu moczowego). Ten drugi etap, dzięki robotyce, stał się bardzo prosty. Sama operacja – jak skomentował operator – bez „niespodzianek” anatomicznych. Nie ma dużych zagrożeń krwawieniem, a sama technika jest zwykle powtarzalna.

„W laparoskopii zmorą było: zespolenie, zszycie. Część urologów, mówiąc kolokwialnie, wymiękała. Natomiast w technice robotycznej nastąpiło odwrócenie etapów. Ważniejszym i tym trudniejszym etapem stał się etap ablacyjny, a etap rekonstrukcyjny prostszym (…). Mamy też tutaj lepszą widoczność” – wymienił zalety tej nowoczesnej techniki chirurgicznej profesor. Zaznaczył też, że w nauce robotyki wyzwaniem jest wyczucie siły narzędzi.

Proktor zwrócił uwagę, że w tej operacji, z punktu widzenia czynnościowego, kluczowy jest pewien moment. Zbliżyliśmy się do cewki moczowej. Przecinany jest duży splot żylny, prawie nie ma krwawienia i właśnie teraz odbywa się pewien rytuał po to, by pacjent miał szansę trzymać mocz.

„Instrumentariuszka właśnie w tym momencie operacji prosi o jak najdłuższą cewkę. To zapala u mnie czerwoną lampkę i jeszcze te 2-3 mm staram się dodatkowo dodać. Chcę zawsze uzyskać jak najdłuższą cewkę. Nie należy się spieszyć. Nie wolno skracać procedur. Nie ma dróg na skróty. To kwestie bezpieczeństwa” – podkreślił operator.

A teraz szycie

Płynnie przechodzimy do etapu rekonstrukcyjnego – szczelnego i precyzyjnego zeszycia pęcherza z kikutem cewki moczowej. W kadrze pojawia się długa, cienka igła, delikatnie zakręcona jak wysunięty pazur kota, a za nią długa „żyłka”. Pewnie jest grubości włosa.

Profesor wykonuje powolne ruchy, a raczej robią to za niego dwa narzędzia zakończone szczypcami, które napędza siłą swoich palców. Zszywa z lewej do prawej. Zaciska za każdym razem. Szew jest ciągły, tzw. samozaciskający się. Cyk! i odcięcie. Zakotwicza na chwilę igłę. Wbija ją po prostu w tkankę widoczną na ekranie, na końcu zaciska klips. Potem zaczyna od nowa szycie. Wyjaśnia, że tutaj wykorzystać można różne sztuczki.

„Sam stosuję szycie bez robienia pętelki, bo potem może sprawiać pewne napięcia u pacjenta. Szycie zaczyna się od strony pęcherza (dalszy plan). Szyjemy równolegle w dwie strony. Dociągamy „nitkę” na tylnej ścianie, ponieważ później nie ma powrotu do niej i musimy widzieć, że jest szczelna. Musimy nauczyć się delikatności, bo ta tkanka jest bardzo delikatna. Niektórzy stosują do zespolenia dwa imadła. Różne są również techniki szwu na pęcherzu – tzw. rybich ust lub rakiety tenisowej. Nie ma jednak znaczenia, czy szyje się prawo-lewo, czy najpierw lewo, a potem prawo. To trochę jak ze sznurówkami. Technicznie to bez znaczenia, który but zawiążemy najpierw” – zaznacza profesor.

Wielu operatorów laparoskopowych na takim szyciu często „odpadało”. Na tym etapie operacji szkolą się rezydenci lub asystujący chirurdzy. Profesor zaznacza, że zespolenie będzie trzymało pięć dni, a cewnik zakłada się pacjentowi na 10 dni. Pacjent wypisywany jest w drugiej dobie pod warunkiem, że nie ma żadnych powikłań. Ale do tej pory jedyne, jakie się zdarzyło pacjentowi operowanemu przez prof. Słojewskiego, to przepuklina po trokarze asysty (narzędziu do nakłuwania powłok ciała).

„Jeśli zakładany jest drenaż (nie zawsze), to usuwany jest następnego dnia. Pacjent w dniu operacji pije. Wieczorem dostaje kolację. Łączna utrata krwi u naszego pacjenta w czasie operacji nie przekroczyła 150 ml” – podsumowuje chirurg.

W międzyczasie następuje „próba pęcherza”.

„Wpompowuję do pęcherza 100 ml. To uczciwa próba pęcherza” – stwierdza i nawiązuje zaraz później do techniki szycia.

„Stosuję samokotwiczące się szwy, ale i tak je wiążę. Dla pewności. Ostatni etap to zamknięcie przestrzeni po sterczu, tzw. rekonstrukcja powięzi miednicy. Chodzi o to, by było dobrze. Jak w życiu” – mówi chirurg.

Gdy kończy szycie czeka na potwierdzenie asysty, że igła jest już na zewnątrz.

Zalety chirurgii robotycznej

Jakie są zalety chirurgii robotycznej/robotowej (te dwa pojęcia można wymiennie stosować)? Robot pozwala m.in. na eliminację drżenia rąk chirurga, trójwymiarowy obraz w jakości HD, możliwość trakcji, czyli pociągania i uwidocznienia preparowanych tkanek.

Dodatkowo, jak wskazał prof. Słojewski, daje szczególne możliwości identyfikacji i operacji w dwóch skrajnych przypadkach. Po pierwsze, u mężczyzn z nisko zaawansowaną chorobą albo odwrotnie – z wysoko zaawansowanym nowotworem. Kiedyś wielu pacjentów z mocno zaawansowanym nowotworem skazanych byłoby na leczenie paliatywne.

„Teraz robimy operację cytoredukcyjną, nawet wiedząc, że chory po takiej operacji będzie musiał być naświetlony” – wskazuje chirurg.

„Dzięki robotowi – nie chcę za bardzo pochlebiać urologom – ale jesteśmy na pograniczu klasycznej chirurgii z neurochirurgią, bo operujemy także strukturę, która jest silnie unerwiona” – podsumowuje.


23.10.2023 Niedziela.BE // źródło informacji: Serwis Zdrowie // źródło: Pierwsza Ogólnopolska Konferencję Chirurgii Robotycznej, podczas której odbył się m.in. pokaz live surgery*, transmitowany w technologii 3D: TUTAJ // fot. MVIDEOMEDIA, UA / shutterstock.com

(kp)


Mężczyźni to słabsza płeć?

Mężczyźni częściej mają różne problemy zdrowotne, m.in. zapadają na choroby krążeniowe czy nowotwory, częściej ulegają wypadkom, a w efekcie krócej żyją. Tych zjawisk nie da się wytłumaczyć wyłącznie gorszym stylem życia, pociągiem do ryzyka czy używek. Są też czynniki biologiczne, które płeć kiedyś zwaną „słabą”, czyli kobiety, czyni silniejszą.

Istotne biologiczne różnice między płciami dotyczą na przykład hormonów. I tak estrogeny mają ochronny wpływ na funkcjonowanie kobiecego organizmu. To dlatego po menopauzie, kiedy zmniejsza się istotnie ich wydzielanie, kobiety zaczynają chorować m.in. na choroby krążenia.

A jak jest z testosteronem, który króluje w organizmie męskim? Naukowcy z University od Southern California zauważyli w badaniach na szczurach, że testosteron może sprawiać, iż męskie nerki są bardziej podatne na choroby i uszkodzenia. O różnicach w odporności tych narządów między płciami wiadomo było już wcześniej, a eksperymenty na szczurach pokazały przyczynę. Badacze odkryli tysiąc genów, które wpływają na nieco inny rozwój nerek u samic i samców tych zwierząt, a kluczowe znaczenie dla aktywności wspomnianych genów ma właśnie męski hormon płciowy.

„Poprzez zbadanie tego, jak podczas rozwoju, w nerkach męskich i żeńskich pojawiają się rozbieżności, możemy lepiej zrozumieć, w jaki sposób radzić sobie ze związanymi z płcią różnicami w zdrowiu u pacjentów cierpiących na choroby tego organu” - podkreśla prof. Andy McMahon, autor badania.

Mężczyzna zagrożony

Bo, choć na kobiety czasami mówi się „słabsza płeć”, to nie do końca trafne określenie. Po pierwsze, kobiety żyją wyraźnie dłużej. W Polsce mężczyźni dożywają średnio, niecałych 72 lat, a kobiety - prawie 80 lat. Zwykle mężczyźni są bardziej trapieni przez różne schorzenia i zapadają na nie szybciej. Na przykład, u amerykańskich mężczyzn, aż pięć razy częściej niż u amerykańskich kobiet powstają tętniaki aorty, dna moczanowa rozwija się cztery razy częściej, kamienie nerkowe - trzy razy częściej.

Krótko mówiąc, wygląda na to, że mężczyźni to słabsza płeć jeśli chodzi o zdrowie. Eksperci zwracają uwagę na różne, możliwe przyczyny - stres zawodowy, mniej rozwinięte życie społeczne i dostęp do wsparcia, większą skłonność do ryzykownych zachowań i agresji, gorszą dietę, rzadsze wizyty u lekarza, częstsze palenie tytoniu i sięganie po alkohol oraz narkotyki.

Narkotyki zabijają mężczyzn częściej niż kobiety


Na przykład według badania zorganizowanego przez amerykański National Institute on Drug Abuse, w latach 2020-2021, w USA od 2 do 3 razy więcej mężczyzn niż kobiet zmarło z powodu przedawkowania opioidów takich jak fentanyl czy heroina oraz psychostymulantów - np. metamfetaminy i kokainy. Choć wiadomo od długiego czasu, że mężczyźni częściej sięgają po takie substancje, to nie tłumaczy tak dużej różnicy w zgonach z przyczyn substancji psychoaktywnych - twierdzą naukowcy.

Ich zdaniem za wyższą umieralność z tych przyczyn odpowiada splot czynników biologicznych, behawioralnych i społecznych.

„Zarówno mężczyźni, jak i kobiety są narażeni na współczesne, zanieczyszczone fentanylem narkotyki. Coś sprawia, że mężczyźni umierają znacznie częściej. Może być tak, że używają narkotyków częściej lub w większych dawkach, co mogłoby zwiększać ich ryzyko śmierci. U kobiet mogą też jednak działać czynniki ochronne, które zmniejszają ryzyko zgonu” - tłumaczy dr Nora Volkow, współautorka badania. - „Zrozumienie biologicznych, behawioralnych i społecznych czynników wpływających na używanie narkotyków oraz na reakcje organizmu jest kluczowe dla opracowania odpowiednich metod chroniących przed śmiertelnym przedawkowaniem i innymi szkodliwymi skutkami używania narkotyków” - podkreśla ekspertka.

Geny, cholesterol, hormony

Różnice biologiczne to jeden z ważniejszych czynników większej częstości różnych kłopotów ze zdrowiem. Oprócz hormonów specjaliści wymieniają nieco inny metabolizm oraz czynniki genetyczne. Na przykład kobiety mają dwa chromosomy X, a mężczyźni jeden chromosom X i jeden Y, który ma wielkość równą zaledwie 1/3 chromosomu X. Jeśli u kobiety jakaś choroba wynika z wadliwego genu mieszczącego się w chromosomie X, to często wada ta może być skompensowana przez gen obecny na drugim chromosomie tego rodzaju. U mężczyzn występuje więc większe prawdopodobieństwo, że tej kompensacji zabraknie. To dlatego płody i noworodki męskie mają wyższe ryzyko uwarunkowanych genetycznie chorób.

Inny przykład to cholesterol. Choć obie płcie statystycznie mają podobny poziom cholesterolu LDL (tzw. złego), kobiety mają znacznie więcej HDL (tzw. dobrego cholesterolu), co przekłada się na mniejsze ryzyko chorób układu krążenia. Jednocześnie, jak się wydaje, produkowany w ciałach kobiet estrogen do pewnego stopnia chroni układ sercowo-naczyniowy.

Więcej nowotworów


Jednym z rodzajów chorób, które bardziej trapią męską część społeczeństwa, są także nowotwory. Według badania opublikowanego w ubiegłym roku, na łamach periodyku „Cancer”, znaczenie mają w dużej mierze czynniki biologiczne, a nie tylko te związane z nawykami i zachowaniem. Badacze przeanalizowali dane a temat ponad 170 tys. mężczyzn, ponad 120 tys. kobiet, w wieku 50-71 lat i 21 różnych lokalizacji rozwoju nowotworów. Uwzględnili przy tym różnorodne czynniki, w tym środowiskowe i behawioralne. U mężczyzn rzadziej rozwijał się tylko rak tarczycy i pęcherzyka żółciowego.

Tymczasem, np. rak przełyku dotyczył ich prawie 11 razy częściej, a pęcherza - ponad 3 razy. „Nasze wyniki pokazują rozbieżności w częstości występowania nowotworów, które nie są wyjaśnione wyłącznie ekspozycją środowiskową. Sugeruje to, że istnieją wrodzone różnice biologiczne między mężczyznami i kobietami, które wpływają na podatność na nowotwory" - mówi autorka analizy dr Sarah S. Jackson.

Covid także rozróżniał płeć

Także w czasie pandemii COVID-19, mężczyźni częściej zapadali na ciężką postać choroby. Jak odkryli niedawno eksperci z Uniwersytetu Osakijskiego, znaczenie mają w tym względzie m.in. komórki odpornościowe - limfocyty T, których działanie dosyć silnie zależy właśnie od płci. U mężczyzn pewien typ tych komórek odpowiedzialny za regulację wytwarzania przeciwciał (komórki Treg) ginął szybciej, niż u kobiet. „Regulacja układu immunologicznego przez komórki Treg może zatem stanowić klucz do zrozumienia podatności na COVID-19 oraz procesu powrotu do zdrowia” - twierdzi autor odkrycia Jonas Nørskov Søndergaard.

Jakie zatem wysnuwać wnioski z powyższych faktów i hipotez? W najlepiej pojętym interesie panowie powinni przykładać większą wagę do zdrowego stylu życia. Na pewno nie zaszkodzi, a może przezwyciężyć niekorzystne predyspozycje.


22.10.2023 Niedziela.BE // Źródło informacji: Serwis Zdrowie // fot. PhotoFriday, T / shutterstock.com // źródła:

[1] Harvard Medical School - opracowanie na temat różnic w zdrowie kobiet i mężczyzn (TUTAJ)

[2] Doniesienie na temat przyczyn w zdrowiu nerek (TUTAJ)

[3] Doniesienie na temat śmiertelności z powodu przedawkowania narkotyków (TUTAJ)

[4] Doniesienie na temat różnic w zachorowaniach na nowotwory (TUTAJ)
 
[5] Doniesienie na temat różnic w przebiegu Covid-19 (TUTAJ)

Subscribe to this RSS feed