Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Logo
Print this page

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Koniec lata (cz.65)

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur

Patrzę na kalendarz i nie mogę uwierzyć, jeszcze tylko dziś, jutro i trzeba będzie zerwać kolejną kartę. To już wrzesień! Lato nieubłaganie dobiega końca i z wolna nadchodzi jesień. Jeszcze tydzień temu było tak ciepło i słonecznie a dziś opatulona w swetrze, ogrzewam dłonie o kubek z gorącą kawą i słucham, jak deszcz stuka o szyby. Jesień można już dostrzec, ale nie wiadomo jeszcze, jaka będzie. Coraz trudniej patrzeć w przyszłość optymistycznie. Jeśli nie patrzy się z lękiem, to z pewnością z dużą dozą ostrożności i niepewności.

Chciałoby się znów spojrzeć na nadchodzące dni, choć odrobinę poetycko, niczym Maria Pawlikowska-Jasnorzewska w swoim wierszu „Jesień:

„Zardzewiałe róże jesieni
patrzą w przestrzeń białą od deszczu
deszcz niebo przyszywa do ziemi
tysiącem ściegów i dreszczów”

Ale wciąż coś staje na przeszkodzie. I każdy wie, czym to „coś” jest. Nadchodzi jesień, kichnie się częściej, czasem pociągnie nosem i już nie jest to zwykłe kichnięcie a lęk. Tak było każdego roku, nadchodziła jesień a z nią przeziębienia a czasem nawet grypa. Teraz jednak każdy z objawów najbardziej błahego kataru nabiera niebotycznych rozmiarów. Dlatego często wyłączam wiadomości, nie chcę wiedzieć, co się dzieje. Nie chcę słyszeć, kto i co mówi. Jednak tak też się nie da. Ignorować tego, co się dzieje wokół nie można. Ktoś pisze, że ten świat się kończy, ktoś inny, że wszyscy jesteśmy oszukiwani. Teorie spiskowe mnożą się (nomen omen) niczym grzyby po deszczu. Chciałoby się tak bardzo wrócić do tego, co było, ale powiadają, że to już nie istnieje. Nie ma powrotów!

Jednak nie można się poddawać lękom i smutkom. Ja tak nie chcę! Lubię każdą porę roku, ponieważ każda ma w sobie coś pięknego. Również ta jesień będzie pod wieloma względami dobra. W świadomości nas wszystkich będzie inna, ale wciąż jak każda poprzednia, będzie malownicza i pełna swoistego jesiennego spokoju. Będzie niczym wieczór lub jak zapadanie w sen. Znów będzie w niej tak wiele brązów, czerwieni i złota, czasem jeszcze trochę ciepła. To właśnie stanie się dla mnie źródłem pozytywnych myśli i dobrej energii i tego samego życzę czytelnikom portalu Niedziela.be.

Liście z drzew zaczynają już opadać i wkrótce znów będzie można zaglądać sąsiadom z naprzeciwka w okna. Między naszym domem a domem sąsiadów rośnie olbrzymi klon, w lecie, zasłania widok, jesienią, gdy liście zaczynają opadać, widać znacznie więcej. Niestety większość klonowych liści spada do ogrodu i sprzątamy je, nie widząc końca. Przyroda wyznacza nam obowiązki. Ale to dobrze, to takie zapewnienie, że nie wszystko się zmienia.

Już za chwilę w sklepach pojawiają się dekoracje, jak z bajek. Z jakiegoś powodu właśnie teraz można kupić przeróżne figurki krasnali. A może udekoruję dom, kupię chryzantemy i jeszcze jednego krasnala? Może zainspiruje mnie i napiszę kolejną bajkę? Cóż jest bardziej optymistycznego, od bajek dla dzieci?

Hmmm, wkrótce będzie można robić dyniowe zupy i jeszcze te z grzybów. Cały dom zacznie pachnieć inaczej. Wiem już, co dziś zrobię! Upiekę szarlotkę! Przecież wiadomo nie od dziś, że gdy dom pachnie ciastem i jabłkami nie można się smucić.

A może właśnie wbrew temu wszystkiemu, co się wokół nas dzieje, trzeba szukać jaśniejszych stron jesieni. Przecież w końcu będzie lepiej. Nie można się poddawać strachom. To wszystko jest tylko tymczasowe.

„I wszystko psuje się, paczy,
cieknie, zgnilizną broczy,
lecz nie na zawsze, z rozpaczy
ale na krótko, z rozkoszy”.

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

 

30.08.2020 Niedziela.be
(AS)

 

Niedziela.BE