Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Wzrost podróży pociągami międzynarodowymi o 50%!
Belgia: W 2024 roku broń palna spowodowała 20 zgonów i 81 obrażeń
Belgia monitoruje członków satanistycznej sieci terrorystycznej
Belgia: Rekordowa liczba studentów medycyny!
Belgia: Tutaj przeprowadza się najwięcej obcokrajowców
Belgia: Młodzi-społecznościowi… „Korzysta z nich aż 90%”
Niemcy: Coraz więcej osób żyje samotnie
Belgia: Tutaj połowa mieszkań za mniej niż 202 tys. euro
Słowo dnia: Vrijwilligerswerk
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (niedziela 20 lipca 2025, www.PRACA.BE)
Lukasz

Lukasz

Website URL:

Belgia, Flandria: Ceny mieszkań - ta gmina zdecydowanym „liderem”

Co do tego nie ma wątpliwości: gminą Flandrii, a więc północnej, niderlandzkojęzycznej części Belgii, z najwyższymi średnimi cenami mieszkań jest bezdyskusyjnie Knokke-Heist.

W tej popularnej nadmorskiej miejscowości za mieszkania płacono w ubiegłym roku średnio aż 668 tys. euro - wynika z danych udostępnionych przez Belgijską Federację Notariuszy Fednot.

Ważna informacja: dane te dotyczą jedynie cen mieszkań, np. w blokach, apartamentowcach i kamienicach. Nie uwzględniają cen domów, zarówno tych wolnostojących, jak i w zabudowie bliźniaczej i szeregowej). Dla średnich cen domów Fednot stworzył osobne zestawienie.

Średnia cena mieszkania w Knokke-Heist jest prawie dwukrotnie wyższa niż średnia cena mieszkania w gminie Brecht, będącej pod tym względem drugą najdroższą we Flandrii. W Brecht za mieszkania płacono w 2024 r. średnio 357 tys. euro, poinformował dziennik „Het Laatste Nieuws”.

Na trzecim miejscu w tym rankingu znalazła się gmina Kalmhout ze średnią ceną mieszkania w ubiegłym roku na poziomie 356 tys. euro. Kolejne pozycje w tym zestawieniu to Herent (338 tys. euro), Zoersel (336 tys. euro), Sint-Gillis-Waas (334 tys. euro) oraz Nieuwpoort (330 tys. euro).

Jeśli chodzi o ceny domów, to Knokke-Heist było w ubiegłym roku drugą najdroższą gminą Flandrii (ze średnią ceną domu na poziomie 895 tys.). Najdrożej było w Sint-Martens-Latem koło Gandawy, gdzie za domy płacono średnio aż 906 tys. euro.


22.02.2025 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

Belgia, Flandria: Tutaj domy kosztują średnio… ponad 900 tys. euro!

W ubiegłym roku gminą Flandrii z najwyższą średnią ceną domów było Sint-Martens-Latem.

Jak wynika z danych udostępnionych przez Belgijską Federację Notariuszy Fednot, w 2024 r. za dom w tej położnej koło Gandawy gminie płacono średnio aż 908,5 tys. euro.

Należy podkreślić, że mowa tu jedynie o domach: zarówno tych wolnostojących, jak i w zabudowie bliźniaczej i szeregowej.

Jeśli chodzi o ceny mieszkań, np. w blokach i kamienicach, Fednot opublikowało osobne zestawienie. Wynika z niego, że najdroższe mieszkania były w 2024 r. w nadmorskiej gminie Knokke-Heist (średnio 668 tys. euro).

Flandria to północna, niderlandzkojęzyczna część Belgii. W Walonii, a więc w południowej części kraju, średnie ceny domów i mieszkań były niższe. Najdrożej było zaś w Regionie Stołecznym Brukseli.

Wracając do cen domów we Flandrii: drugą najdroższą gminą w 2024 r. była wspomniana już przy okazji najdroższych mieszkań gmina Knokke-Heist. Jak się okazuje, także domy są tu drogie. Kosztowały one w Knokke-Heist w ubiegłym roku średnio 895 tys. euro.

Kolejne pozycje w zestawieniu flamandzkich gmin z najwyższą średnią ceną domów sprzedanych w 2024 r. zajmują Kraainem (679 tys. euro), Sint-Genesius-Rode (675 tys. euro), Schilde (652 tys. euro) oraz Tervuren (594 tys. euro).

Jak poinformował flamandzki dziennik „Het Laatste Nieuws”, średnie ceny domów powyżej 542 tys. euro odnotowano również w Brasschaat, Overijse, Hoeilaart oraz Hove.


18.02.2025 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

Słowa dnia: Gulden Draak

Możemy się na nie natknąć w baśniach, filmach fantastycznych czy grach komputerowych. Draken to w języku niderlandzkim, używanym również w północnej części Belgii, smoki.

Jeden smok to een draak, a liczba mnoga to draken (smoki). Draak jest rodzaju męskiego, więc łączy się z rodzajnikiem określonym de. Jeśli więc mówimy o konkretnym smoku, to powiemy de draak.

Warto też podkreślić, że w zapisie w liczbie pojedynczej mamy podwójne „a” (draak), ale w liczbie mnogiej „a” jest tylko jedno (draken). W wymowie w obu przypadkach mamy jednak długie „a”.

Wymowę słowa draak znajdziemy TUTAJ

Smok to bajeczny stwór (fabeldier) i postać mitologiczna (mythisch wezen). O smoku jest też mowa w biblijnej Apokalipsie św. Jana, czyli w Księdze Objawienia (Openbaring).

W fantastycznych opowieściach można się natknąć na smoka latającego (een vliegende draak), a często też smoka ziejącego ogniem (een vuurspuwende draak). Smoki łączą w sobie cechy węży (slangen) lub szerzej gadów (reptielen) i mają skrzydła (vleugels) oraz ostre szpony (klauwen).

Popkultura lubi smoki. Nie dziwi więc, że występują w popularnych serialach i współczesnych powieściach fantasy (np. „Wiedźminie” Andrzeja Sapkowskiego czy „Harrym Potterze” J.K. Rowling).

Również niektóre produkty mają w nazwie smoka. Niekoniecznie chodzi tu o zabawki, słodycze czy inne artykuły skierowane do dzieci i młodzieży. Popularnym belgijskiem piwem jest np. Gulden Draak.

Gulden to dawna waluta i moneta, ale w średniowiecznym niderlandzkim oznaczała też przymiotnik złoty, złota, złote. Gulden Draak (wymowa) to zatem dosłownie Złoty Smok. Jest to mocne (10,5% alkoholu w klasycznej wersji), ciemne piwo produkowane przez belgijski browar Brouwerij Van Steenberge.

Więcej o piwach w Belgii TUTAJ.

Więcej słów dnia


17.02.2025 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

Temat dnia: Euro najsłabsze od lat! Złotówka silna

Jeśli na przykład pracujesz w Belgii i zarabiasz w euro, ale na stałe mieszkasz w Polsce i tutaj wydajesz większość pieniędzy, to zapewne obecny kurs euro wobec złotówki Cię nie cieszy…

Kto obserwuje kursy walut lub często wymienia euro na złotówki (lub odwrotnie), ten już o tym dobrze wie: złotówka w minionych tygodniach bardzo się umocniła. W piątkowym notowaniu NBP jedno euro warte było 4,1632 złotego i także w poniedziałek rano kurs oscylował wokół 4,16 zł.

Złotówka rzadko bywała aż tak mocna. Obecnie jest ona w relacji do euro najsilniejsza od siedmiu lat. Polska waluta stopniowo umacniała się już od listopada ubiegłego roku, a w tym roku trend ten się pogłębił, szczególnie w lutym.

A jeszcze niedawno wyglądało to całkiem inaczej. W listopadzie 2024 r. zdarzało się nawet, że euro kosztowało 4,37 zł. Potem nastąpił spadek. Na początku tego roku było to już o około dziesięć groszy mniej. W kolejnych tygodniach euro straciło wobec złotówki kolejnych dziesięć groszy.

Również wobec dolara złotówka się umocniła, ale nie tak bardzo jak wobec euro. Kurs złotówki wobec dolara po raz pierwszy od początku listopada ubiegłego roku spadł teraz poniżej 4 zł.

Analitycy twierdzą, że umocnienie złotówki względem euro to efekt między innymi relatywnie wysokiego tempa rozwoju gospodarczego Polski (czemu sprzyja choćby napływ unijnych środków, w tych tych w ramach Krajowego Planu Odbudowy), restrykcyjnej polityki monetarnej NBP oraz sytuacji geopolitycznej.

Część ekspertów uważa, że po deklaracjach prezydenta Trumpa wzrosły szanse na zakończenie wojny w Ukrainie. Jeśli wojna się zakończy, to sytuacja w regionie będzie stabilniejsza - przynajmniej w oczach globalnych inwestorów. Perspektywa większej stabilności już teraz ma zachęcać „rynki” do inwestowania w polską walutę, co sprzyja jej umacnianiu się - tłumaczą eksperci. I trend ten może się jeszcze trochę utrzymać.

Z drugiej strony należy pamiętać, że prognozowanie kursów nie jest łatwe i jest obarczone dużym ryzykiem. Jest też wielu ekonomistów twierdzących, że złotówka nie będzie się już bardzo umacniać. Nawet jeśli kurs euro spadnie do 4,15 czy 4,13 zł, to potem euro szybko powinno się umocnić.

Są tacy analitycy, którzy twierdzą, że za kilka tygodni lub miesięcy euro znów może kosztować około 4,30 zł lub więcej. Niektórzy idą jeszcze dalej i prognozują jeszcze większe osłabienie złotego oraz wzrost kursu do 4,40 zł czy nawet 4,50 zł.

Czynników wpływających na kursy walutowe jest jednak bardzo wiele, a sytuacja na świecie jest niestabilna i dynamiczna. Nie wiemy, jak rozwinie się sytuacja w Ukrainie, jakie będą kolejne ruchy Trumpa, czy polska gospodarka utrzyma obecne tempo wzrostu oraz czy NBP nie poluzuje jednak polityki monetarnej - i być może za jakiś czas zdecyduje się na obniżkę stóp procentowych.

Do prognoz kursów walut należy zatem podchodzić z dużą ostrożnością, bo jak pokazały minione lata, rzeczywistość lubi zaskakiwać, a niektórych wydarzeń (mających także wielkie skutki ekonomiczne) nie sposób przewidzieć.

Mało kto uwierzyłby sześć lat temu, że w kolejnych kilku latach doświadczymy śmiertelnej pandemii, brutalnej wojny w Europie (rosyjska agresja na Ukrainę), kryzysu energetycznego i inflacyjnego oraz geopolitycznego zwrotu w polityce USA po reelekcji Trumpa. Wszystkie te wydarzenia miały jednak wielki wpływ na rynki finansowe i kursy walut.


17.02.2025 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

Subscribe to this RSS feed