Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Ludzkie szczątki znalezione wzdłuż rzeki Skaldy
Płaca minimalna w Belgii wzrośnie powyżej 2000 euro/miesiąc!
Niemcy: Populacja zająca szaraka najliczniejsza w historii!
Nikt i nic nie podważy solidarności Polski i Ukrainy [zobacz FILM]
Belgia: Pogoda na weekend wielkanocny
Polska: Wybory samorządowe 7 kwietnia 2024 – co możesz załatwić online?
Belgia: Zagrożenie terrorystyczne nadal na poziomie 3
Polska: Jeśli kupiłeś mieszkanie, to masz się czego bać. Bo prześwietli cię skarbówka
Belgia: W Brukseli może zostać otwarty specjalistyczny ośrodek dla dzieci chorych na nowotwory
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (piątek 29 marca 2024, www.PRACA.BE)
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Służba zdrowia. Kolejki do specjalistów. Czy można szybciej?

Od lat krążą dowcipy o terminach zapisania się do lekarza specjalisty „na NFZ”. Nie ma co ukrywać, często czekamy na konsultację długo. Mało kto wie o możliwościach uzyskania orientacyjnej wiedzy w specjalnej wyszukiwarce na stronach Narodowego Funduszu Zdrowia. Sprawdziliśmy, jak to działa.

Gra o nasze zdrowie toczy się każdego dnia.  Wiele rozwiązań przyjętych w ostatnich latach w systemie ochrony zdrowia, które przyspieszyła z pewnością epidemia, ma ułatwić pacjentom kontakt z lekarzem, zmniejszyć piętrzące się przed gabinetami kolejki. Nie potrzebujemy już, z pewnymi wyjątkami, papierowych skierowań do specjalistów. Wystarczą elektroniczne. Możemy też korzystać z teleporad. Ale to nie wszystko.

Jak przypomina rzecznik prasowy Narodowego Funduszu Zdrowia Paweł Florek od marca 2020 roku zniesiono limit w finansowaniu świadczeń pierwszorazowych w opiece specjalistycznej m.in. endokrynologii, kardiologii, neurologii, ortopedii i traumatologii narządu ruchu dla dorosłych i dzieci.  W kolejnym kroku, od stycznia 2021 roku  w  świadczeniach udzielonych dzieciom, czyli pacjentom do 18. roku życia, a od 1 lipca 2021 roku limit przestał obowiązywać dla wszystkich świadczeń specjalistycznych (w Ambulatoryjnej Opiece Specjalistycznej).

Równocześnie w ciągu tego i poprzedniego roku podnoszono kilka razy wycenę niektórych świadczeń specjalistycznych (wzrost wartości punktu rozliczeniowego w umowach z poradniami specjalistycznymi).

"W efekcie tych zmian wycena podstawowej wizyty pacjenta pierwszorazowego w poradni endokrynologicznej wzrosła do obecnych ok. 210 zł ze 120 zł w 2020 roku. Wycena porady wraz z podstawową diagnostyką pacjenta pierwszorazowego w poradni kardiologicznej wzrosła do ok. 305 zł obecnie  z ok. 167 zł w 2020 roku" – podaje przykłady rzecznik.

Dodatkowo też lekarze rodzinni otrzymali możliwość szerszej opieki nad pacjentem z przewlekłymi chorobami w ramach opieki koordynowanej. Mogą oni teraz konsultować z lekarzami specjalistami konkretny przypadek w ramach umowy o współpracy. Nie muszą wystawiać pacjentowi tradycyjnego skierowania do poradni specjalistycznej. Jednocześnie mogą kierować pacjenta na badania, które do tej pory leżały w gestii specjalisty np. zlecić badanie poziomu ferrytyny, witaminy B12, kwasu foliowego czy przeciwciał przeciwko wirusowi zapalenia wątroby typu C.

Papierowe skierowania należą do przeszłości


Zasada umawiania do specjalisty w teorii jest bardzo prosta. Od wprowadzania e-skierowania wydaje się czymś wręcz dziecinnie prostym. Pacjenci mogą zapisać się osobiście, za pośrednictwem osoby trzeciej, przy wykorzystaniu telefonu lub innych środków telekomunikacji elektronicznej, np. mejla. Każdy pacjent ma prawo zapisać się na wizytę w wybranym przez siebie podmiocie leczniczym, dowolnie wybranego dnia w godzinach pracy rejestracji.

"Skierowanie nie jest potrzebne do: ginekologa i położnika, onkologa, psychiatry, wenerologa, dentysty i psychologa w okresie epidemii i w czasie zagrożenia epidemicznego. Jeżeli pacjent małoletni chciałby skorzystać z pomocy lekarza psychiatry, psychologa czy psychoterapeuty dziecięcego również nie potrzebuje skierowania" – zaznacza rzecznik prasowy NFZ.

Tyle teorii, teraz praktyka


Pomimo tych wszystkich ułatwień i tak niejednokrotnie odraczamy kolejny etap diagnozy lub badań. System niestety przyzwyczaił nas do tego, że telefon w poradni, do której chcemy się dostać jest zajęty albo milczy, a wolne terminy liczyć trzeba raczej w tygodniach i miesiącach, nierzadko – latach. Niektórym jedna nieudana próba wystarcza, by się poddać.

A przecież chodzi o nasze zdrowie. Mało jest osób na tyle zdeterminowanych lub zwyczajnie ma na to czas, by wydzwaniać do poradni kilka dni lub czekać kilkanaście lub kilkadziesiąt minut aż zgłosi się recepcjonistka. Dlatego też można skorzystać z innego sposobu. Niewielu pacjentów ma tę świadomość.  

Wirtualna wyszukiwarka terminów, o której chyba mało kto wie

Oficjalnie to Informator o Terminach Leczenia uruchomiony w 2015 roku dostępny pod  adresem: TUTAJ

"Informator o Terminach Leczenia to portal, który pozwala na wyszukanie pierwszego wolnego terminu m.in. do poradni specjalistycznych. Pacjent w wynikach wyszukiwania danej poradni, czy świadczenia otrzymuje informacje dotyczące pierwszego wolnego terminu udzielenia świadczenia, informacje, dane o liczbie osób oczekujących oraz informacje teleadresowe placówki, do której chce się zgłosić" – mówi rzecznik funduszu.

Wyjaśnia, że portal zasilany jest danymi pozyskiwanymi bezpośrednio od placówek medycznych (informacja na ten temat jest podana po wejściu do portalu). Ich wprowadzanie jest ustawowym obowiązkiem podmiotów leczniczych.

"Zaznaczę, że terminy podane w portalu dotyczą pacjentów, którzy po raz pierwszy chcą umówić się na wizytę w konkretnej poradni, w konkretnym zakresie. Gdy pacjent kontynuuje leczenie w poradni, to już ona bezpośrednio umawia kolejne terminy wizyt i odbywa się to niezależnie od NFZ. Informator jest aktualizowany codziennie" - podsumowuje.

A po drugiej stronie często cisza

Postanowiłam sprawdzić, czy szybko umówię się za pośrednictwem portalu do lekarza. Wybór padł na endokrynologa w Warszawie. Przy wpisywaniu opcji wyszukiwania wybrałam przypadek stabilny, nie pilny. Terminy, które pojawiły się były zaktualizowane trzy dni wcześniej. Pokazało się kilka historycznych dat, ale tuż za nimi znalazłam termin przypadający za kilka dni.

Zadzwoniłam do kilku placówek - były to głównie poradnie przyszpitalne. Tylko w jednej odebrano telefon i podano mi numer wewnętrzny, ale po jego wybraniu nikt nie podniósł słuchawki. W innej po 30 minutach okazało się, że owszem, termin na dzisiaj jest, ale chodzi o poradę dotyczącą niepłodności, zaś najbliższa endokrynologiczna dostępna jest… w listopadzie 2024 roku, czyli za dwa lata. W pozostałych poradniach, do których dzwoniłam, odpowiedziała mi cisza.

Następnego dnia od rana podjęłam kolejną próbę. Tym razem poszerzyłam obszar poszukiwań na całą Polskę. I udało się dość sprawnie dodzwonić do placówki w Białymstoku - mogłabym być przyjęta już za tydzień, a gdybym zdecydowała się na Lublin, wizytę odbyłabym tuż przed Sylwestrem. W Rypinie termin okazał się nieaktualny, choć pojawił się w wyszukiwarce, a ten w Sędziszynie był już niedostępny.

Spróbowałam też umówić poradę ginekologiczną dla dziewczynki. Tym razem poszło naprawdę sprawnie. Dwie pierwsze poradnie, które pojawiły się na liście -  ze Starogardu Gdańskiego i Koniecpola miały terminy grudniowe, w tym pierwszy już za trzy dni.  Podobnie byłoby z wizytą dla dorosłej kobiety. W Koninie dostępny termin to 20 grudnia br., ale już poradniach w większych miastach było więcej przeszkód. We Wrocławiu podany telefon był niedostępny, a w Warszawie termin z wyszukiwarki nieaktualny i informacja, że powinnam zadzwonić za kilka dni, by umówić się do lekarza na styczeń lub luty. Spróbowałam też umówić się do placówki prywatnej, która oferowała wizytę na NFZ. Blisko 30 minut oczekiwania, by dowiedzieć się, że termin 24 stycznia 2023 roku przesunął się na 28 lutego 2023 roku.

Wyszukiwarka z pewnością nie gwarantuje terminu na „jutro”, który pacjent chciałby zawsze dostać i terminy to raczej ruletka szczęścia, ale i tak warto umawiać się jak najszybciej na wizytę do specjalisty. Być może portal zacznie sprawniej działać, bo rzecznik funduszu zapewnia, że NFZ chce wprowadzić kilka nowych funkcji w informatorze.

"Gdy pacjent sprawdzi czas oczekiwania na świadczenie w konkretnym podmiocie, system sam wyświetli i zaproponuje inne możliwości i opcje z krótszym czasem oczekiwania na terenie danego powiatu czy województwa. Pozostaje pytanie, czy pacjenci będą skłonni zmienić lekarza, nawet jak zdobędą te informacje?" – zastanawia się.

Podkreśla też, że mają pojawić się też systemowe blokady w wyszukiwarce.  

"Jeżeli na przykład szpital ma tysiąc pacjentów w kolejce i kontrakt z NFZ na tysiąc zabiegów rocznie, to nie będzie mógł wpisać kilku lat, jako czasu oczekiwania" - dodaje.

Obecnie w informatorze publikowanych jest ponad 70 tys. list oczekujących w podziale na kategorie medyczne „przypadek pilny”, „przypadek stabilny”.

W ratowaniu życia i zdrowia ważna jest każda sekunda. Często jednak od pierwszych objawów choroby czy diagnozy mijają dni, tygodnie, a nawet miesiące zanim pojawimy się u specjalisty lub wykonamy zlecone badania. Dlaczego tak się dzieje? Bo boimy się wizyty, zwyczajnie zapominamy lub  nauczeni doświadczeniem wiemy, że bardzo trudno będzie nam znaleźć termin na „jutro”. Tymczasem czas odgrywa wielką rolę w walce z chorobą. Czy usprawnienia przyjmowane w systemie ochrony zdrowia cokolwiek zmieniły? Ile w ogóle pacjentów wie o internetowej wyszukiwarce terminów?

Warto też przypomnieć, że jeśli chodzi o dostęp do lekarza pierwszego kontaktu, możemy się do niego umawiać nawet w dniu wizyty, jeśli potrzebujemy pomocy.


14.12.2022 Niedziela.BE // źródło informacji: Serwis Zdrowie // autorka: Klaudia Torchała, zdrowie.pap.pl // fot. ClassicVector / shutterstock.com

(cd)

Polska: Samorządy kontrolują piece. Sprawdź, czy musisz wpuścić urzędnika

Sezon grzewczy to czas zwiększonego skażenia powietrza i wzmożonych kontroli pieców w naszych domach. Lada dzień może do nas zapukać urzędnik, żeby sprawdzić, czym palimy.

Z raportu Europejskiej Agencji Środowiska wynika, że w 2020 roku w Unii prawie 240 tys. przedwczesnych zgonów miało związek z zanieczyszczeniem powietrza. W Polsce z tylko z tego powodu przedwcześnie umiera nawet 50-100 tys. osób rocznie. Niestety palenie śmieciami to wciąż popularna praktyka wśród Polaków. Przez bezmyślność i skąpstwo wielu z nas truje nie tylko sąsiadów, ale i siebie.

Kontrolerzy pukają do drzwi

Kontrole pieców zwykle prowadzone są rutynowo i wyrywkowo, choć zdarza się, że wynikają ze zgłoszenia. Mogą przeprowadzić je legitymujący się odpowiednimi dokumentami strażnicy miejscy (gminni), urzędnicy z urzędu marszałkowskiego, gminy, miasta czy powiatu, a także policja (wyjątkowo). Szerokie uprawnienia kontrolerów pozwalają im na wstęp zarówno do budynków mieszkalnych, jak i punktów usługowych, zakładów przemysłowych... Jedna nieruchomość może być sprawdzana wielokrotnie.

Jeśli na posesji prowadzona jest działalność gospodarcza, kontrolerzy mogą wejść na działkę o każdej porze. Gdy plac nie jest siedzibą firmy, mogą odwiedzić nas wyłącznie w godz. 6-22.

Są uprawnieni, żeby żądać od właściciela okazania dokumentów niezbędnych do przeprowadzenia kontroli oraz istotnych informacji (w formie ustnej lub pisemnej), które pozwolą im ustalić, jakie jest stan faktyczny. Chodzi np. o dokumenty potwierdzające zakup opału.

Próbki popiołu i zdjęcia

Kontrolerzy mogą zapytać o typ ogrzewania, zajrzeć do pieca, zbadać jego wnętrze, pobrać próbki popiołu do badań, zrobić zdjęcia i sprawdzić parametry urządzenia. Swoją pracę kończą spisaniem protokołu.

Kontrolowany ma prawo uczestniczyć w działaniach urzędników, jednak nie może im przeszkadzać ani zatajać przed nimi informacji. Ma prawo nie podpisać raportu i w ciągu 7 dni skierować swoje uwagi odpowiednio do wójta, burmistrza, prezydenta miasta, starosty lub marszałka województwa.

Trujesz? Zapłacisz karę

Niewpuszczenie osoby upoważnionej do przeprowadzenia kontroli jest złamaniem prawa. Uchylenie się od obowiązku uprawnia urzędników do wejścia na posesję w asyście policji. Za próbę udaremnienia kontroli grozi nawet do 3 lat pozbawienia wolności.

Jeśli kontrolę przeprowadzi straż miejska, w przypadku wykrycia nieprawidłowości może nas pouczyć albo ukarać mandatem nie większym niż 500 zł. Skutkiem odmowy przyjęcia mandatu będzie skierowanie sprawy do sądu.

Wówczas musimy liczyć się z możliwością otrzymania grzywny w wysokości 5000 zł.

Urzędnik nie ma prawa wystawić mandatu, ale podobnie jak straż miejska może wnioskować do sądu o grzywnę, karę aresztu do 30 dni lub ograniczenie wolności do miesiąca.

17.12.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sg)

 

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Kursy redukujące punkty karne. 500 zł i nie dla wszystkich

To już pewne. Kierowcy będą mogli zredukować liczbę punktów karnych na swoim koncie. Odpowiednie rozporządzenie zostało już opublikowane.

Do 17 września kierowcy, którzy uzbierali sporo punktów karnych (limit to 24), mogli je zredukować. Musieli tylko zapisać się na kurs w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego. Taki kurs trwał 6 godzin i kosztował około 300 złotych. Jednak ceny różniły się w zależności od WORD-u. Po zakończeniu spotkania kierowca wychodził z sali wykładowej z 6 punktami karnymi mniej na swoim koncie. Takie szkolenie można było przejść raz na pół roku.

Od 17 września tego roku kursów już jednak nie ma. Punkty na koncie kierowcy redukują się automatycznie po 2 latach (wcześniej po roku), ale nie od momentu ukarania, ale opłacenia mandatu.

Problem w tym, że WORD-y na tym zarabiały. Dlatego Ministerstwo Infrastruktury pracowało nad innymi rozwiązaniami. Koncepcji było kilka. Wiadomo już, która wygrała, bo właśnie zostało opublikowane rozporządzenie ministra infrastruktury. Kursy wracają.

28 godzin, po 45 minut każda w 4 dni

Nowy kurs będzie obowiązkowy dla kierowców, którzy przekroczyli limit 24 punktów karnych (lub 20 punktów w przypadku kierowców z rocznym stażem). Jeżeli ktoś nie zapisze się na takie szkolenie, straci prawo jazdy.

Kurs potrwa 28 godzin i będzie realizowany 4 dni. Jednego dnia może się odbyć maksymalnie.

Potem, gdy w ciągu 5 lat kierowca ponownie przekroczy limit 24 punktów karnych, straci prawo jazdy. Będzie mógł je odzyskać w taki sposób, jakby wyrabiał je po raz pierwszy. Będzie musiał zapisać się na kurs i podchodzić do egzaminu. Dodatkowo taki kierowca będzie objęty dwuletnim okresem próbnym.

Nowy kurs kosztuje 500 złotych.

Jakie zajęcia?

Dzień pierwszy – indywidualne przyczyny naruszania zasad i przepisów ruchu drogowego;
Dzień drugi – przypomnienie głównych zasad i przepisów ruchu drogowego i podstawowych zasad techniki kierowania pojazdami;
Dzień trzeci – przyczyny i skutki wypadków drogowych. Warsztaty z symulacji sytuacji drogowych,
Dzień czwarty – skutki jazdy po alkoholu, agresja drogowa, ryzykowane zachowania. Zajęcia z psychologiem.

17.12.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sg)

 

Polska: PiS chce czipowania psów. Będzie obowiązkowe już w przyszłym roku

W najbliższych miesiącach na właścicieli psów spadnie nowy obowiązek: będą musieli zaczipować swojego czworonoga. To pomysł PiS, który pracuje już nad ustawą.

Chcemy wprowadzić ustawę o obowiązku czipowania psów, żeby każdy był odpowiedzialny za to zwierzę, którym się opiekuje, a nie tylko jak jest mu miłe i wygodne. Mam nadzieję, że we współpracy z samorządami, bo one najlepiej wiedzą, jaki jest z tym problem, tego dokonamy – zapowiedział cytowany przez serwis strefeagro.pl minister rolnictwa Hanryk Kowalczyk podczas spotkania z rolnikami w Przysusze.

Odniósł się także do przypadków odbierania czworonogów przez – jak to określił – różne inspekcje „pod pretekstem złego stanu lub złego traktowania”.

Skończymy z tym. Takie wejście do gospodarstwa będą miały tylko państwowe inspekcje, w tym przypadku jest to Inspekcja Weterynaryjna, a nie inspekcje, które się czasami nazywają inspekcjami – zaznaczył, jak relacjonuje serwis.

Co to jest czipowanie?

Pomysł znakowania psów nie jest nowy. Pojawił się już w trakcie prac nad projektem „Piątka dla zwierząt” (projekt ustawy trafił do zamrażarki sejmowej). Takie rozwiązanie zaproponował wtedy Senat. Teraz do tego pomysłu wrócili posłowie PiS.

Czipowanie polega na wszczepieniu zwierzęciu nadajnika. Rozwiązanie to pomaga w namierzeniu psa, gdy ucieknie z domu lub zostanie uprowadzony.

Czip zawiera dane kontaktowe właściciela (adres, numer telefonu) i 15-cyfrowy kod przypisany jednemu zwierzęciu i zarejestrowany w bazie danych.

Czipowanie jest proste, bezbolesne i bezpieczne. Sam zabieg przypomina szczepienia. Urządzenie wykonane jest z materiału, który nie powoduje skutków ubocznych. Jego obecność nie przeszkadza psom czy kotom.

Kto za to zapłaci?

Za czipowanie – jak chcą posłowie PiS, autorzy projektu ustawy – zapłaci właściciel czworonoga. W przypadku zmiany właściciela konieczne będzie aktualizacja danych na urządzeniu. Koszt czipowania wynosi od 50 do 250 zł, w zależności od rodzaju nadajnika i gabinetu weterynaryjnego. W niektórych gminach zabieg finansują samorządy.


14.12.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Pixabay

(sg)

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed