Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Logo
Print this page

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Kocie tradycje (cz.8)

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Kocie tradycje (cz.8) fot. Shutterstock

Ciepłe myśli na niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur


Kocie tradycje

Mawiają, że ludzie dzielą się na miłośników kotów i psów. Wydaje się to być zbytnim uproszczeniem, ponieważ są jeszcze ludzie, którzy nie chcą mieszkać, ani z jednym, ani z drugim oraz tacy, którzy pragną mieć zarówno psy jak i koty. 

Ja zdecydowanie należę do tej ostatniej grupy. Choć muszę przyznać, że nie zawsze tak było. To się chyba zmienia z wiekiem. Gdy byłam znacznie młodsza i mieszkałam jeszcze w Polsce, mój brat przyniósł do domu szczeniaka. Piesek mieszkał z nami przez wiele lat. Umarł, gdy ja już nie mieszkałam w rodzinnym domu. Jeszcze przez kilka lat przyjeżdżając do rodziców, czekałam kiedy zwierzak poliże mi ręce ale jego go już nie było.

Teraz mamy kota (lub jak powiadają, on ma nas) i marzę jeszcze o psie. Mój syn również chciałby szczekającego czworonoga. Kto wie, może za jakiś czas spełni się nasze marzenie. Nie możemy tylko zgodzić się co do rasy. Moja córka natomiast chciałaby jeszcze jednego kota. Myśl o tym bardzo mi się podoba. To Ernest Hemingway powiedział, że „posiadanie jednego kota prowadzi do posiadania następnego”. Oznacza to, że przyszłość naszego domowego zwierzyńca jest jeszcze nieznana, ale pewne wydaje się to, że się powiększy. 

Dlaczego wspominam dziś o zwierzętach domowych? Bo to bardzo pozytywny temat. A także, ponieważ ostatnio znalazłam ciekawostkę związaną z kotami i z Belgią... choć ta jest nieco mniej pozytywna. 

Przeszukując blogi z tekstami o historii Belgii znalazłam informację o tym, że kiedyś były w niej bardzo popularne wyścigi kotów. Gdy tylko przeczytałam tytuł tej informacji pomyślałam, jak pewnie każdy właściciel kota,  jak Belgowie nauczyli koty biec z jednego miejsca do drugiego. Wiadomym jest przecież, że kota do niczego nie można zmusić. Szybko dowiedziałam się, że nie na tym polegały te wyścigi. 

Tradycja, o której piszę, pochodzi z XIX wieku i mimo, że na początku bardzo szybko zyskiwała popularność (nie tylko w Belgii), ostatnie kocie wyścigi odbyły się w roku 1949. I dobrze! Niestety ta tradycja, jak i inne, związane ze sportami, w których udział biorą zwierzęta, bardzo trudno nazwać humanitarnymi. Często są po prostu dla zwierząt okrutne. 

Zawody polegały na tym, że właściciele kotów wywozili swoje czworonogi w środku nocy poza miasto. Tam zwierzęta były wypuszczane i ich zadaniem był powrót do domu. Ten, który wrócił pierwszy wygrywał... tzn. jego właściciel wygrywał. Może warto dodać, że noc, w którą wypuszczano koty, była zazwyczaj bardzo zimna, ponieważ wyścig odbywał się w styczniu. 

Pewnie każdy czytelnik, który jest właścicielem kota domyśla się, że wielu wąsatych uczestników nie przykładało zbytniej wagi do przestrzegania zasad gry i wcale nie wracało do domów. Co się z nimi działo, nie wiadomo. 

Jako ciekawostkę podam, że w roku 1860 jako pierwszy do domu dobiegł ślepy kot. Siedząc teraz w domu w środku lata, zastanawiam się, jak można w środku zimowej nocy, wypuścić ślepego kota, aby sam dotarł do domu... swoją drogą jest to również przykład na to, że wszystko jest możliwe. 

Tradycja ta znana jest również w innych zakątkach świata, ale gdy tylko zaczęłam szukać o nich informacji, przekonałam się, że ludzie czasem są bardzo okrutni. Tradycje są ważne, ale nie wolno nimi tłumaczyć wyrządzania krzywdy innym. 

Dla tych wszystkich kotów przytulę dziś mojego... jak wróci do domu, bo teraz biega po okolicy. On jest jednym z tych, które są domowe, na tyle na ile chcą. Ze zwierzakami zdecydowanie lepiej postępować, tak jak pisał  Franciszek Klimek: „A jeśli ci się uda pokochać go troszeczkę i tym co mu smakuje napełnisz mu miseczkę i mocno postanowisz nie oddać go nikomu i zgodzisz się by czasem porządził trochę w domu, to zauważysz potem (to zresztą przyjdzie z wiekiem), że będąc bliżej z kotem, jesteś bardziej człowiekiem.”

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka

 


21.07.2019 Niedziela.BE

(as) 

 

Last modified onniedziela, 25 sierpień 2019 09:18
Niedziela.BE