Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Logo
Print this page

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Chwila relaksu (cz.11)

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Chwila relaksu (cz.11) fot. Shutterstock

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur

 

Chwila relaksu

Gdy moja córka była młodsza i była chora, zostawała w domu, siadałyśmy wtedy na kanapie i wspólnie oglądałyśmy „Shreka”. Obie kochamy tę bajkę, wszystkie części.

Historia ogra i jego ukochanej jest mądra, zabawna i inna niż wszystkie. Właśnie odkryłyśmy, że na Netflixie dostępna są wszystkie jej części. Są wakacje, obejrzałyśmy pierwszy film z serii. To takie miłe uczucie, jakby podróż w czasie.

Netflix jest moją ulubioną platformą, nie ze względu na filmy, ale na seriale. Mam do nich słabość. A może to już uzależnienie? Kto wie? Czasem lubię usiąść na kanapie albo w fotelu i puścić jeden, dwa odcinki… lub cały sezon.

Podróże w czasie są super. Ostatnio w ramach jednej z nich, wybrałam się w kosmos do lat 60. Obejrzałam kilka odcinków „Star Treka”, tego oryginalnego. William Shatner występuje w nim w roli Jamesa T. Kirka, a towarzyszy mu niezapomniany Spock, czyli Leonard Nimoy. Cóż można tu dodać, toż to kultowe postacie. Tylko wciąż człowiek się zastanawia, dlaczego w każdym odcinku te wszystkie identyczne lampki (bez jakiegokolwiek oznaczenia) bez przerwy mrugają?

Każde pokolenie ma swojego „Star Treka”, pomyślałam, że w tej podróży w czasie wrócę na chwilę do mojego. Gdy byłam dzieckiem w polskiej telewizji emitowany był serial „Star Trek: Następne pokolenie”. W Polsce to początek lat 90. Dlatego dla mnie na zawsze dowódcą Enterprise będzie Jean-Luc Picard grany przez Patricka Stewarta.

Pamiętam, jak kochałam się w Wesleyu Crusherze granym przez Wila Wheatona (Ależ to dawne czasy!). A właśnie jeśli o nim mowa to oczywiście trzeba jeszcze wspomnieć o serialu „Teoria Wielkiego Podrywu” (oryg. „The Big Bang Theory”), który w telewizji wyświetlany jest od 2007 roku, z fantastycznymi i niezwykle zabawnymi aktorami: Kaley Cuoco, Johnny Galecki i Jim Parsons. W serialu gościnnie występuje właśnie Wil Wheaton, już całkiem dorosły.

Co jakiś czas puszczę sobie kilka odcinków „Sherlocka”, ale tylko z pierwszego lub drugiego sezonu. Czasem z trzeciego, ale ostatni, czwarty był, jakby to ująć… trochę „naciągany”. Oglądając go, miałam wrażenie, że twórcy trochę przesadzili, za bardzo się starali. Ale i tak zawsze dobrze popatrzeć na Benedicta Cumberbatcha i Martina Freemana w akcji.

Próbowałam obejrzeć serial „The Alienist”, ale mimo super obsady i dobrze zapowiadającej się historii, zakończyłam na pierwszy odcinku, bo serial okazał się wyjątkowo brutalny. Może jeszcze do niego wrócę, ale będę go oglądać tylko jednym okiem.

Po obejrzeniu filmu „Podły, zły, okrutny”, który powiada historię seryjnego mordercy, obejrzałam również serial dokumentalny „Ted Bundy Tapes”. Zarówno film jak i serial jest dowodem na to, jak potwornie źli mogą być ludzie.

Najlepszy serial na Netflixie, w moim rodzinnym rankingu, to bez dwóch zdań „Stranger Things”. Jest to amerykański serial z gatunku horror science-fiction. W pewnym sensie to również podróż w czasie. Akcja rozgrywa się w latach 80., twórcy zrobili go tak świetnie, że oglądając kolejne odcinki, dzięki formie i treści ma się wrażenie, że pochodzi z owych czasów.

Szukając informacji do tego tekstu (to znaczy, przypominając sobie, co widziałam, a co chciałabym jeszcze zobaczyć) znalazłam polski serial pt. „Ultraviolet”. Tak bardzo mi się spodobał, że obejrzałam już pięć odcinków i aż się boję sprawdzić, ile ich jest i co, jeśli dostępny jest tylko jeden sezon? A co jeśli tylko jeden sezon nakręcono?! Od pierwszego odcinka polubiłam bohaterów Martę Nieradkiewicz w roli Aleksandry Serafin-Łozińskiej i Sebastiana Fabijańskiego jako aspiranta Michała Holendra. Moje serce jednak skradła fantastyczna Agata Kulesza jako Anna Serafin, mama Oli.

To jaki mam plan na moją dzisiejszą chwilę relaksu? Może jeszcze jeden odcinek „Ultravioletu”? Albo może odcinek lub dwa „Stranger Things”?

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka

 


11.08.2019 Niedziela.be

(as) 

 

Last modified onniedziela, 25 sierpień 2019 09:33
Niedziela.BE