Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Po belgijsku na słodko (cz.113)
- Written by Agnieszka Steur
- Published in Temat tygodnia
- Add new comment
Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie
Agnieszka Steur
Po belgijsku na słodko
Dziś po raz kolejny z wielką przyjemnością zapraszam Czytelniczki i Czytelników portalu Niedziela.be do mojej belgijskiej kuchni. Wspólnie przygotujemy boukètes lub zwane również bouquettes. Jest to rodzaj placków lub naleśników z rodzynkami, których głównym składnikiem jest mąka gryczana. Pyszne na śniadanie, lunch, obiad… lub jako dodatek do naszej porannej kawy.
Aby przygotować boukètes, potrzebne nam będzie: 125 g mąki gryczanej, 125 g mąki pszennej, 20 g drożdży, 20 g cukru, 259 g mleka, 259 g wody (nie przestaję się dziwić, że w tych belgijskich przepisach płyny podawane są w gramach), 1 jajko, odrobina soli, 50 g rodzynek oraz tłuszcz do smażenia.
Na chwilę chciałabym zatrzymać się przy rodzynkach. Dla mnie nawet kulinarne przepisy są okazją do językowych lub może bardziej - translatorskich rozważań.
Dziś chciałabym zatrzymać się przy języku niderlandzkim i flamandzkim. W obu językach rozróżniane są dwie nazwy rodzynek – krenten i rozijnen. Zarówno krenten jak i rozijnen to rodzynki, więc skąd te dwie nazwy?
Już po chwili przyglądania się tym rodzynkom można zauważyć, że mimo podobieństw jednak się różnią. Różnica między nimi polega na tym, że aby powstały krenten i rozijnen suszone są różne odmiany winogron. Na pierwszy rzut oka można sądzić, że pierwsze powstają z ciemnych winogron a drugie z jasnych, jednak nic bardziej mylnego. Wnioski te można wysnuć, ponieważ krenten to ciemne rodzynki a rozijnen bardzo jasne. Jednak przyczyna kolorystycznej różnicy jest inna.
Rozijnen to rodzynki produkowane z dużych odmian winogron. Suszone rodzynki moczy się w potażu (substancji chemicznej). Dzięki temu rodzynki mają jasny kolor.
Krenten to suszone bezpestkowe winogrona o bardzo małych owocach. Kolor tych rodzynek waha się od brązowawego do ciemnoniebieskiego. Warto dodać, że im ciemniejszy kolor krenten, tym suszka jest słodsza.
Wróćmy jednak do przepisu, szczególnie, że jest banalnie prosty. Dziś wspólnie przygotowujemy boukètes. W naczyniu należy wymieszać mąkę gryczaną, mąkę pszenną, drożdże, cukier, sól oraz mleko. Do mieszaniny należy dodać jeszcze wodę i jajko. Właściwie w tej chwili mogłabym już powiedzieć – i gotowe. Jednak potrzebna nam będzie jeszcze chwila cierpliwości. Tak przygotowane ciasto należy pozostawić w misce na godzinę. Dobrze jest naczynie przykryć wilgotną ściereczką.
Po upływie tego czasu możemy przystąpić do smażenia. A zatem na patelni rozpuszczamy tłuszcz. Nie musi być go dużo. Na gorącą patelnią chochlą wylewamy ciasto. Pewnie ktoś zapyta, a co z tymi rodzynkami? Dodajemy je właśnie w tej chwili, teraz posypujemy nimi ciasto naleśnikowe. Które rodzynki wybierzemy, zależy od własnego uznania.
Naleśniki należy smażyć z obu stron aż będą brązowe. Mieszkańcy Belgii zjadają boukètes posmarowane konfiturami lub masłem i posypane cukrem. Ja najbardziej lubię ciepłe bez dodatków.
Przeszukując Internet znalazłam przepis na boukètes bez rodzynek a z jabłkami. Z pewnością do przygotowania tych pyszności można użyć dowolnych owoców.
Teraz zastanawiam się nad jagodami lub wiśniami. Też powinny być smaczne.
O dzisiejszym przysmaku piszę z kilku powodów. Oczywiście po pierwsze dlatego, że te naleśniki są smaczne. Również dlatego, że pochodzenie tych placków związane jest z belgijskimi miastami Liège (Luik) i Verviers. Jako ciekawostkę podam jeszcze, że wcześniej placki nosiły mało smaczną nazwę, a mianowicie mówiono na nie „naleśniki z flegmą”. Skąd ta nazwa? Opowieść niestety nie umniejszy obrzydliwości nazewnictwa. Okazuje się, że w przeszłości sprzedawcy tych naleśników mieli w zwyczaju najpierw spluwać na patelnię zanim wylali na nią ciasto na boukètes. Robili tak ponoć dlatego, że dzięki temu mogli określić, czy patelnia była już wystarczająco gorąca.
Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć smacznego.
Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.
Agnieszka
01.08.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.
(as)
Latest from Agnieszka Steur
- Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Trochę inna dwujęzyczność (cz.119)
- Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Warhammer - bardzo drogie hobby (cz.112)
- Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Wszystkie stworzenia duże i małe (cz.111)
- Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Smaczne, ale niekoniecznie zdrowe święta (cz.110)
- Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Czy ktoś widział szarego kota? (cz.109)