Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Praca na część etatu? Częściej kobiety
28 marca – Międzynarodowy Dzień Żelków
Polska: Zmiany w pracach domowych i ocenach z religii. I to od razu po Wielkanocy
Belgia: W ciągu dekady liczba chrztów dorosłych podwoiła się
Belgia: Wynajmują mieszkania socjalne, choć mają nieruchomości za granicą. Są kary
Belgia: W zoo Planckendael na świat przyszła mała hiena!
Polska: Pacjenci chcą zniesienia skierowań do specjalistów. To niczego nie zmieni – ostrzegają specjaliści
Belgia: Zapisy na bieg na 20 km w Brukseli tymczasowo wstrzymane
Polska: Zapadł dziwny wyrok sądu. Pacjent wygrał odszkodowanie, ale... musi zapłacić
Belgia: Zamaskowani mężczyźni zdewastowali kurdyjską kawiarnię w Gandawie
Redakcja

Redakcja

Belgia: „Niezaszczepieni niech nie jadą do Portugalii”, radzi minister zdrowia

- Zastanów się dwa razy zanim wyjedziesz do Portugalii. Nie jedź tam, jeśli nie jesteś w pełni zaszczepiony – powiedział minister zdrowia w belgijskim rządzie, Frank Vandenbroucke.

- To dobra rada, którą kieruję do wszystkich, którzy martwią się o własne zdrowie i zdrowie innych. W Portugalii znów są ogłaszane lockdowny. To nie jest kraj, do którego bym teraz chętnie pojechał – dodał minister, cytowany przez flamandzki portal vrt.be.

Podkreślić trzeba, że to tylko „dobra rada”, a nie oficjalny zakaz. W tej chwili (stan na piątek wieczorem) belgijskie władze nie wprowadziły (jeszcze) żadnych nowych ograniczeń, dotyczących wyjazdów do Portugalii.

Minister zaproponował takie rozwiązanie, ale władze regionalne były przeciwko – czytamy w portalu vrt.be. Vandenbroucke chciał, by nie w pełni zaszczepione osoby wracające z Portugali dwukrotnie poddawały się testom na koronawirusa: po raz pierwszy zaraz po przyjeździe, po raz drugi po siedmiu dniach od przyjazdu. Pomiędzy testami nie byłoby obowiązku kwarantanny.

Sytuacja pandemiczna w Portugalii uległa w minionych dniach pogorszeniu. Liczba zakażeń rośnie, a coraz więcej osób zaraża się tzw. wariantem delta. Portugalski rząd wprowadził już w kilkudziesięciu gminach godzinę policyjną.



02.07.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.  

(łk)

Belgia: „Liczba zakażeń koronawirusem w Belgii znów może rosnąć”, ostrzega ekspertka

Tak zwany wariant delta odpowiada za coraz większą liczbę nowych zakażeń koronawirusem. Pandemia jeszcze się nie skończyła, a przestrzeganie podstawowych zasad nadal jest konieczne – podkreślają eksperci.

Według Eriki Vlieghe z Uniwersytetu w Antwerpii należy się liczyć z tym, że wkrótce liczba nowych zakażeń koronawirusem w Belgii znów zacznie rosnąć.

To realistyczny scenariusz – powiedziała ekspertka ds. chorób zakaźnych, cytowana przez flamandzki portal vrt.be. Vlieghe stoi na czele grupy ekspertów GEMS, doradzającej belgijskiemu rządowi.

Aby ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa, jak najwięcej osób powinno się zaszczepić. – W tej chwili tylko jedna trzecia mieszkańców jest w pełni zaszczepiona. To za mało – powiedziała Vlieghe.

Jednak i osoby zaszczepione mogą nadal przenosić wirusa, podkreśliła ekspertka. Wiele więc zależy również od zachowania samych mieszkańców Belgii.

Jeśli mamy wiele kontaktów społecznych, to stwarzamy szanse nowym, bardziej zaraźliwym wariantom wirusa. Musimy być sprytni. Tak, cieszmy się latem, ale zachowujmy dystans społeczny, nośmy maseczki i nie spotykajmy się codziennie z dwudziestoma nowymi osobami, a jeśli już to musimy robić, to róbmy to na zewnątrz – powiedziała vrt.be Vlieghe.


02.07.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc. 

(łk)

Zdrowie: Fakty o COVID-19 po szczepieniu

COVID-19 po szczepieniu? Tak, to się zdarza, choć rzadko. Przy czym głównym celem szczepień przeciw tej chorobie to zapobieganie jej ciężkiemu przebiegowi, czyli związanych z tym hospitalizacji oraz śmierci. W tym aspekcie szczepienia wykazują bardzo wysoką skuteczność, choć oczywiście nie 100-procentową. I co najważniejsze – im więcej zaszczepionych osób, tym skuteczność szczepień wyższa. Szczepmy się!

Nie jest to nic nowego - specjaliści przypominają, że nie ma szczepionki, która miałaby 100 proc. skuteczności. Za to każda szczepionka, aby została dopuszczona do użytku, musi spełniać odpowiednie wymogi: musi mieć dobry profil bezpieczeństwa, być dobrze tolerowana przez osoby, które ją otrzymują, musi być immunogenna, czyli wywoływać założoną odpowiedź układu odporności, oraz musi spełnić wymóg skuteczności.

"Wszystkie dopuszczone do obrotu szczepionki przeciwko COVID-19 (włącznie z AstraZeneką) dają bardzo wysoki stopień ochrony przed cięższym przebiegiem COVID-19. Z badań klinicznych wynika, że mają niemal 100 proc. skuteczność w prewencji hospitalizacji, jeżeli już do zakażenia koronawirusem u osoby zaszczepionej dojdzie" – podkreśla dr hab. Piotr Rzymski, ekspert w dziedzinie biologii medycznej i badań naukowych Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.

W dużych randomizowanych, podwójnie zaślepionych badaniach klinicznych (taka metodologia gwarantuje najwyższą jakość badania i najbardziej wiarygodne jego rezultaty – przyp. Serwis Zdrowie), każda szczepionka okazała się bezpieczna i skuteczna w zapobieganiu objawowego i potwierdzonego laboratoryjnie COVID-19. Pomimo wysokiego poziomu skuteczności szczepionek, u niewielkiego odsetka w pełni zaszczepionych osób dojdzie do rozwoju bezobjawowej lub objawowej infekcji SARS-CoV-2 – czytamy w pracy opublikowanej przez CDC – amerykańskie Centra Zapobiegania i Kontroli Chorób.

Z niektórych obserwacji wynika, że zachorowania po zaszczepieniu się przeciwko COVID-19 zdarzają się średnio u mniej niż 5 proc. osób. Wśród nich zdarzają się, choć niezwykle rzadko, także przypadki śmiertelne.

Analizę infekcji po pełnym zaszczepieniu w okresie od 1 stycznia do 30 kwietnia 2021 roku wykonali niedawno naukowcy z CDC, którzy na bieżąco monitorują sytuację.

Do tego dnia mniej więcej 101 milionów osób w Stanach Zjednoczonych zostało w pełni zaszczepionych przeciwko COVID-19. 

Do 30 kwietnia 2021 roku w 46 stanach zarejestrowano w tej grupie (w pełni zaszczepionych) łącznie 10 262 przypadki infekcji (SARS-CoV-2 – przyp. Serwis Zdrowie). Wśród nich 6 446 (63 proc.) wystąpiło u kobiet, a mediana wieku pacjenta wyniosła 58 lat. Wstępnie ustalono, że 2 725 (27 proc.) przypadków infekcji po pełnym zaszczepieniu było bezobjawowych, 995 (10 proc.) pacjentów trafiło do szpitali, a 160 pacjentów (2 proc.) zmarło. Jeśli chodzi o 995 hospitalizowanych pacjentów, 289 (29 proc.) przechodziło infekcję bezobjawowo lub trafiło do szpitala z powodów niezwiązanych z COVID-19. Mediana wieku pacjentów, którzy zmarli, wyniosła 82 lata; 28 (18 proc.) zmarłych nie wykazywało objawów infekcji lub zmarło z przyczyn niezwiązanych z COVID-19 – czytamy w pracy.

Jednocześnie podkreślają, że w jednym tylko tygodniu 24-30 kwietnia w ogólnej populacji na terenie Stanów Zjednoczonych zarejestrowano 355 tysięcy przypadków COVID-19.

Zestawienie danych o infekcjach w populacji zaszczepionej w ciągu pełnych 4 miesięcy (10 626 przypadków) i infekcjach w całej populacji z jednego tylko tygodnia w końcu kwietnia tego roku  (355 tysięcy) pokazuje, że warto się szczepić, bo ryzyko złapania koronawirusa przez zaszczepioną osobę jest naprawdę niskie.

Autorzy wskazują wprawdzie, że liczba infekcji mogła być wyższa, niż ujęta w systemach zbierających dane o zakażeniach. Wiadomo bowiem z innych badań, że poziom wiremii jest istotnie niższy u osób zaszczepionych, u których mimo wszystko do zakażenia dojdzie. Często zatem nie mają one objawów, są mniej zakaźne niż osoby niezaszczepione (mogą więc nie być świadome infekcji i nie zgłaszać się na test).

Inne badania wykazały jednak, że do zakażenia po szczepieniu dochodzi jednak rzadko.

 Wyniki jednego z nich ukazały się marcu tego roku w czasopiśmie "Morbidity and Mortality Weekly Report". Badanie dotyczyło skuteczności szczepionek mRNA przeciwko COVID-19 wśród pracowników amerykańskiej służby zdrowia, służb ratunkowych czy nauczycieli, a zatem tych osób, które mają styczność z wieloma osobami i są szczególnie narażone na zakażenie koronawirusem. Obserwacją objęto łącznie niemal 4 tysiące osób z ośmiu stanów, przy czym 75 proc. z nich było przynajmniej po jednej dawce szczepionki. W przeważającej większości były to szczepionki mRNA (prawie 63 proc. zaszczepionych było szczepionką Pfizera, zaś prawie 30 proc. – Moderny).

Co istotne, wszyscy uczestnicy badania byli rutynowo co tydzień testowani testami genetycznymi oraz dodatkowo wtedy, gdy wystąpiły jakiekolwiek objawy zakażenia SARS-CoV-2, a zatem nie sposób było nie wykryć infekcji, nawet jeśli była bezobjawowa. 

Z prawie 4 tysięcy osób w ciągu trzech miesięcy obserwacji zakażenie SARS-CoV-2 potwierdzono u zaledwie 205; co więcej: wśród osób częściowo zaszczepionych, tj. tych, które otrzymały tylko jedną dawkę szczepionki przez cały okres badania lub były przed podaniem drugiej dawki, potwierdzono jedynie osiem zakażeń SARS-CoV-2. Żadne z nich nie było ciężkie.

Kto najbardziej narażony na infekcję po szczepieniu

"Szczepieni są praktycznie w 100 proc. chronieni przed ponownym zachorowaniem na ciężką postać choroby" – potwierdza prof. Ernest Kuchar, specjalista chorób zakaźnych, kierownik Kliniki Pediatrii z Oddziałem Obserwacyjnym WUM.

Zdaniem specjalistów można przewidzieć, kto może znaleźć się w tej grupie i objąć tych ludzi szczególną opieką. Są to przede wszystkim pacjenci:

  • z obniżoną odpornością i mniej sprawnym układem immunologicznym, w tym m.in. osoby w zaawansowanym wieku (analiza CDC jasno wskazuje, że to osoby w zaawansowanym wieku, a zatem często z obniżoną odpornością, mają najwyższe ryzyko zachorowania na ciężką postać COVID-19), 
  • osoby zażywające leki immunosupresyjne, np. w dolegliwościach reumatologicznych, onkologicznych lub po przeszczepach.

„Szczepionki przeciw COVID-19 są kluczowym narzędziem w przezwyciężeniu tej pandemii. Wnioski z wydłużonych ram czasowych tego badania zwiększają liczbę dowodów na to, że szczepionki mRNA COVID-19 są skuteczne i powinny zapobiegać większości infekcji. W pełni zaszczepione osoby, które zachorują na COVID-19, prawdopodobnie mają łagodniejszą, krótszą chorobę i wydają stwarzają mniejsze prawdopodobieństwo przeniesienia wirusa na inne osoby. Te korzyści to kolejny ważny powód do szczepienia” – powiedziała dyrektor CDC Rochelle P. Walensky, MD, MPH.

Inne wyniki badań sugerują, że osoby w pełni lub częściowo zaszczepione, które zachorowały na COVID-19, mogą być mniej podatne na przenoszenie wirusa na inne osoby.

Zatem, z powodu ciężkiego przebiegu COVID-19 obecnie do szpitali trafiają głównie osoby, które nie zostały zaszczepione jakąkolwiek szczepionką przeciw tej chorobie. Każda dostępna na rynku UE szczepionka zmniejsza bowiem istotnie ryzyko ciężkiego przechorowania COVID-19.

CDC zwraca też uwagę, że im więcej osób będzie zaszczepionych, tym skuteczność szczepień będzie wyższa. Szczepienia bowiem utrudniają transmisję wirusa, a im mniej go krąży wokół nas, tym mniej infekcji: tych objawowych i tych w pełni rozwiniętych.

Ciekawe wnioski płyną też z Wielkiej Brytanii, w której 83,7 proc. dorosłych mieszkańców jest zaszczepionych przynajmniej jedną dawką, a 61,2 proc. – w pełni. 27 czerwca zarejestrowano w tym kraju najwyższą od 5 lutego liczbę zakażeń – ponad 18 tysięcy.

Bilans zgonów, choć ich liczba ostatnio nieznacznie wzrosła, nie jest jednak wysoki. W Wielkiej Brytanii z powodu COVID-19 obecnie notuje się od kilku do dwudziestu kilku zgonów na dobę. Liczba hospitalizacji z powodu COVID-19 także utrzymuje się na w miarę stabilnym, relatywnie niskim poziomie. To zupełnie inna sytuacja, niż jeszcze jesienią ubiegłego roku, kiedy z powodu COVID-19 umierały codziennie setki Brytyjczyków.


02.07.2021 Niedziela.BE // źródło informacji: Servis Zdrowia // autorki: Monika Wysocka, Justyna Wojteczek, zdrowie.pap.pl
// źródła: 1. Artykuł ze strony CDC na temat szczepionek mRNA https://www.cdc.gov/media/releases/2021/p0607-mrna-reduce-risks.html / 2. Opracowanie M. Ściubisz artykułu naukowego z Morbidity and Mortality Weekly Report na portalu mp.pl. / 3. Strona rządowa o szczepieniach / 4. COVID-19 Vaccine Breakthrough Infections Reported to CDC — United States, January 1–April 30, 2021. MMWR Morb Mortal Wkly Rep 2021;70:792–793. DOI: http://dx.doi.org/10.15585/mmwr.mm7021e3external icon. // rys. Sever Salamon

(cl)

{jcomments off}

Pies to najlepszy lekarz i terapeuta

Umila czas, dotrzymuje towarzystwa, uczy dzieci sumienności. Posiadanie psa to sama przyjemność. Ale trzeba pamiętać też o obowiązkach, bo za popełnione błędy grożą nawet kary finansowe. W Ogólnopolski Dzień Dogoterapii mówimy o psach i o tym co one nam dają.

Pani Paulina od 1,5 roku jest posiadaczką niedużego kundelka ze schroniska. Adoptowała czworonoga z myślą o dzieciach. „Wiem, że dla nich posiadanie zwierzęcia to nauka sumienności i obowiązkowości. Muszą go nakarmić, wyprowadzić go, pobawić się z nim. Dzięki temu rzetelniej podchodzą do innych obowiązków domowych.” – opowiada kobieta.

Posiadanie czworonoga to przyjemność przebywania z kimś. Karmienie, przytulanie, głaskanie - to wszystko czynności, które zarówno u właściciela, jak i u psa, wyzwalają emocje. Zwłaszcza te pozytywne. To jest nieoceniony zysk zarówno dla człowieka jak i zwierzęcia.

„Ale nie każdy pies nadaje się do dogoterapii.” – uczula terapeutka Monika Wójcik i tłumaczy, że nawet nie każdy pupil sprawdzi się na zajęciach z osobami z niepełnosprawnością fizyczną tak dobrze, jak w przypadku niepełnosprawności intelektualnej. „Pracujemy głównie z dziećmi niedowidzącymi lub niedosłyszącymi. Dla nich kontakt z psem to poznanie zupełnie innego świata. Zwłaszcza dla osób niedowidzących dotknięcie sierści lub futra jest wielkim przeżyciem, bo często robią to po raz pierwszy i uruchamiane są zupełnie nowe receptory dotyku.” – dodaje.

Pedagog specjalny, dogoterapeuta, Mirella Michalewska w swoim najnowszym artykule tłumaczy, że Animal Assisted Therapy - terapię z udziałem psa - stosuje się w pracy z osobami z niepełnosprawnością intelektualną, sensoryczną, fizyczną. „Co więcej, z dogoterapii korzystają dzieci i dorośli zmagający się z problemem kynofobii właśnie. Ponadto AAT ma zastosowanie w pracy z osobami po przebytych chorobach lub zdarzeniach traumatycznych, zostawiających trwałe ślady zarówno w sprawności fizycznej, jak i psychicznej, z osobami z deficytami rozwojowymi, chorującymi na choroby psychiczne, niedostosowanymi społecznie i z demencją.” – i wylicza, że takie zajęcia muszą być prowadzone przez wykształconych terapeutów, psychologów, oligofrenopedagogów, z uprawnieniami do działań kynoterapeutycznych. Psy też muszą być przeszkolone, a w przypadku leczenia kynofobii istotne jest jej potwierdzenie przez psychologa lub podjęcie z nim współpracy dla dobra pacjenta.

Samo zdrowie

Dr Joanna Nawrocka-Rohnka, Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu w swojej pracy z 2011 r. udowadnia, że wyniki badań wskazują na to że kontakt z psem może wpływać w sposób pozytywny na jego właściciela. „Podstawą takiej sytuacji jest z całą pewnością bezpośrednia relacja i regularny kontakt ze zwierzęciem.” – czytamy, a pani dr dodaje, że wyniki badań pokazały, że kontakt ze zwierzęciem znacząco wpływa na obniżenie ciśnienia, tętna oraz poziomu trójglicerydów i cholesterolu. „Pacjenci byli poddawani stresującej sytuacji, przy czym jedna grupa miała podawany lek Lisinoprilum, natomiast druga grupa, oprócz leku, miała możliwość kontaktu z zaprzyjaźnionym psem. Wszyscy pacjenci mieli mierzone ciśnienie tętnicze przed i po zadziałaniu stresora. Wyniki wskazywały, iż podany lek obniżał ciśnienie wszystkich pacjentów, jednak ci mający kontakt z psem, mieli po zadziałaniu stresora niższe ciśnienie krwi.” – opisuje jedno z badań.

Więcej ruchu

Cztery łapy psa sprawiają, że człowiek – czy chce czy nie – zaczyna się więcej ruszać. Mówimy tu oczywiście o obowiązkowych spacerach, ale też o zabawie w domu: rzucaniu piłek, przeciąganiu linki. Ma to potwierdzenie naukowe, bo dr Nawrocka-Rohunka wylicza, że posiadacze psów ruszają się więcej, niż w sytuacji, gdyby zwierząt nie mieli. W Australii jest o ponad 150 minut tygodniowo. „W Chinach natomiast, podczas badań właścicieli psów i grupy kontrolnej zauważono, że posiadacze czworonogów częściej korzystają z zajęć fitnessu. Z kolei w Szwecji przebadano 40 tysięcy Szwedów – 25 tysięcy osób nie posiadających zwierząt i niemal 15 tysięcy osób posiadających czworonogi. Właściciele zwierząt charakteryzowali się lepszym zdrowiem fizycznym i wyższą aktywnością fizyczną. Badani deklarowali, iż zwiększona aktywność fizyczna jest związana ze spacerowaniem z psem.” – dodaje ekspertka.

Obecność pupila ma też znaczenie dla kondycji psychicznej. Obecność zwierzęcia relaksuje, zwiększa poczucie bezpieczeństwa, zapewnia towarzystwo. I ani rozmiar, ani rasa nie mają wpływu na „szczęście” właściciela. W 2019 roku pracownia Kantar przeprowadziła badania opinii społecznej i pytała o psy. Wynika z nich, że 60 proc. zapytanych o zdanie Polaków przyznało, że zwierzę jest ich przyjacielem i towarzyszem życia. 52 proc. dodało, że kocha swoje czworonogi.

„Właściciele psów, z którymi są w pozytywnej relacji, prezentują obniżoną reakcję na stres. Oprócz wsparcia, które może zapewnić sama obecność psa np. przez mniejsze obawy o włamanie do domu, pozytywnie na psychikę właściciela wpływa również bezpośrednia interakcja z nim. Głaskanie, przytulanie czy radość psa na widok właściciela zapewniają poczucie bezpieczeństwa i przywiązania, co pozytywnie wpływa na redukcję stresu.” – zauważa wykładowczyni uczelni medycznej z Poznania.

Dogoterapia

Dlatego właśnie psy pracują też jako terapeuci. Psychologowie zauważyli, że sama obecność zwierzęcia podczas sesji terapeutycznej może wzmacniać jej efekty zarówno u dorosłych, jak i u dzieci. Pacjenci chętniej i szybciej zaczynają opowiadać o swoich problemach i przyznają, że obecność zwierzęcia ich do tego motywuje. Przed miesiącem wyniki sowich badań, w piśmie „Aera Open”, opisali naukowcy z Washington State University. Zaobserwowali, że spędzanie 10 minut na zabawie ze zwierzętami zmniejszało krótkoterminowo poziom stresu badanych. Przez trzy lata obserwowano 309 osób i u najbardziej narażonych na zaburzenia zdrowia psychicznego związane ze stresem zanotowano największą poprawę w zakresie funkcji wykonawczych. Każda z tych osób brała udział w dogoterapii.

„Kontakt ze zwierzęciem pozwala na większe odprężenie podczas pracy nad tym, co nas stresuje. Koncentrujemy się wtedy bardziej na radzeniu sobie z problemem i czujemy się mniej przytłoczeni. Wspomaga to procesy myślenia, wyznaczania celów, a także motywację, koncentrację i zapamiętywanie.” – tłumaczy w artykule Patricia Pendry.

Psy i dzieci

Z kolei naukowcy z Medycznego Uniwersytetu Medycznego w Rzeszowie badali przebieg dogoterapii u 36 dzieci z zespołem Downa. U prawie wszystkich odnotowano poprawę w zakresie lepszej komunikacji z otoczeniem (95 proc.), a duża część z nich poczyniła znaczne postępy w obszarze asertywności, zasobu słownictwa, ekspresji emocji. Były też takie dzieci, które rozwinęły się w zakresie porozumiewania, trybu życia, uspołecznienia. „Analizując wyniki postępów w zakresie sprawności fizycznej dzieci z uwzględnieniem stopnia niepełnosprawności, można stwierdzić, że zajęcia dogoterapii w podobnym stopniu oddziałują na dzieci ze wszystkich wyodrębnionych podgrup. Korzystniejsze rezultaty uzyskali chłopcy, choć różnice nie były znaczące.” – wyliczają w opisie badań polscy naukowcy i zauważają: „W Polsce zooterapia wciąż jest mało rozpowszechniona, a wiedza na temat możliwości wykorzystania zwierząt w procesie leczniczym jest uboga”.

Dodają jednak, że dogoterapia staje coraz bardziej popularna, a na obecności psów korzystają nie tyko dzieci chore lub z niepełnosprawnościami. Dr Nawrocka-Rohunka udowadnia, że osoby, które miały psa w dzieciństwie, rzadziej chorują na astmę, katar sienny czy w ogóle na uczulenia. „Może to wynikać z faktu, iż młody układ immunologiczny w kontakcie ze zwierzętami, nabywa tolerancji w stosunku do ich antygenów, a w starszym wieku jest bardziej narażony na wzmożoną reakcję. Dlatego wydaje się bardzo zasadne, aby już od najmłodszych lat dzieci miały kontakt ze zwierzętami, żeby w przyszłości nie ponosiły negatywnych konsekwencji – na przykład w postaci alergii.” – postuluje ekspertka.

Kwestia czasu

Pies w domu to obowiązek, a zaletą z tego płynącą jest lepsze zorganizowanie czasu. Jesteśmy po prostu do tego zmuszeni. Zwierzę wymaga opieki i od nas zależy czy ją dostanie. Musimy dać mu jeść o określonej porze, żeby wyszedł na spacer, przypilnować jego wizyt o weterynarza. Eksperci radzą osobom, które mają problem z organizacją swojego dnia, aby choć na jakiś czas przygarnęły psa. Często pomaga im to poukładać sobie życie. Ale uwaga, nie dla każdego (nie dla każdej osoby z problemami) nadaje się pies. Jeśli ktoś jest w trakcie terapii, przed przygarnięciem psa powinien zapytać o to fachowca, np. psychiatrę.

Obowiązki

Pies to różnego rodzaju zobowiązania. Nie chodzi już tylko o wyprowadzanie i karmienie. Wymaga czasu, poświęcenia uwagi. Nie są to stworzenia (w zależności od rasy w większym lub mniejszym stopniu), które można zostawić z pełną miską i człowiek ma spokój. To zwierzęta stadne, towarzyskie, wymagające zainteresowania.

Pies wymaga też opieki lekarskiej. Wizyt, badań, szczepień. I tu dobry przykład: sylwester. Wiele osób z nas przygotowuje się do świętowania Nowego Roku, ale właściciele psów muszą dodatkowo myśleć o swoich podopiecznych. Planując wyjście na imprezę, wcześniej trzeba zadbać o czworonogi. Przygotować im w domu miejsce, gdzie będą mogły się schować przed odgłosem fajerwerków i ewentualnie podać leki uspokajające.
Pies to też wydatki. Zaczynając od kupna karmy, a na drogich zabiegach weterynaryjnych kończąc. Lepsze, profesjonalne jedzenie, to wydatek od kilkudziesięciu do nawet kilkuset złotych na miesiąc lub dwa. Wszystko zależy od rozmiarów pupila. Z kolei wizyty u lekarza też mogą być kosztowne. Zwłaszcza jeśli będzie to operacja, długotrwałe leczenie lub opieka nad starym psem. Przygarniając czworonoga trudno jest z góry oszacować koszty, jakie trzeba będzie ponieść.

Być może nie każdy z posiadaczy psów wie, że ciążą na nim obowiązki, których lekceważenie może skończyć się karą pieniężną. Chodzi np. o sprzątanie odchodów w miejscach publicznych. Te sprawy regulują miejskie oraz gminne uchwały i każda z nich przewiduje mandat za to, że ktoś po pupilu nie posprząta. W Warszawie i Poznaniu jest to nawet 500 zł.

Kolejne 500 zł można zapłacić, kiedy złamie się przepisy obowiązujące w Polsce od 1 kwietnia. Każdy właściciel psa musi pamiętać, że nie może go puszczać swobodnie w miejscach publicznych. Wyjątkiem są jedynie place zabaw dla czworonogów. Mandat w wysokości 250 zł grozi osobie, która nie upilnuje zwierzęcia i ucieknie ono z posesji. Kolejne 500 zł grzywny to kara dla opiekunów ras niebezpiecznych, które wyprowadzają zwierzę bez kagańca.


16.06.2021 Niedziela.BE // Bron: News4Media // fot.: iStock

(ec)

 

Subscribe to this RSS feed