Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Logo
Print this page

Polacy pokochali zakupy z drugiej ręki. Najbardziej w sieci

Polacy pokochali zakupy z drugiej ręki. Najbardziej w sieci Fot. iStock

W realu i przez internet. Polacy nie mają już problemu z kupowaniem używanych ubrań. Toczy się jednak walka ofert w sieci z tradycyjnymi ciucholandami.

Duża galeria handlowa w Lublinie. Od pewnego czasu jednym z dużych sklepów jest w nim tzw. ciucholand. To sieciowa marka oferująca ubrania odzieżowe.

Do niedawna takie sklepy kojarzyły się raczej z „modą dla ubogich”, którzy ubrania mogli kupować na kilogramy. Czasy i podejście klientów się jednak zmieniły i kupowanie w second handach nie jest już obciachem.

Zwłaszcza że można tam znaleźć oryginalne ubrania w niskiej cenie. Dlatego second handy wchodzą do prestiżowych lokalizacji jak centra miast czy właśnie galerie handlowe.

Prestiżowe lokalizacje

„W Trójmieście lumpeksy znajdziecie w galeriach handlowych. Sklepy z logo Centrum Taniej Odzieży otworzyły się i z sukcesem działają tuż obok Zielonej Bramy – w najbardziej atrakcyjnym historycznie miejscu Gdańska, czy na przykład na Starym Rynku w Pucku” – podaje portal eska.pl.

I wylicza, że galerie handlowe również otworzyły się na sklepy z odzieżą używaną. Tak jest w gdańskiej galerii Madison czy Centrum Handlowym Manhattan albo w galerii handlowej Szperk i Centrum Handlowym Kaufland na Grabówku przy ul. Morskiej.

Na zakupach

– Kiedy tylko takie sklepy pojawiły się w Polsce, w latach 90. XX wieku, to moja matka była w nich stałą klientką – wspomina w rozmowie z N4M pan Paweł. – Te ubrania śmierdziały jakimś środkiem do dezynfekcji. Pranie ich często nie pomagało w pozbyciu się zapachu. Raczej wyglądały jak odpady ubrań niż ubrania – podkreśla.

I zastrzega: – Teraz to się zmieniło. Sklepy wyglądają normalnie. Nie ma koszy, w których się grzebie. Wszystko jest na wieszakach – wylicza. I przyznaje, że sam tam kupuje.

Na liście zakupów ma Zazwyczaj t-shirty, koszule, bluzy, kurtki, spodnie.

– Unikam kupowania butów i bielizny – zaznacza.

I chwali to, że można w second handach znaleźć raz: markowe ubrania, dwa: oryginalne ciuchy. – Ręcznie zdobione kurtki czy spodnie, których raczej na ulicy nikt inny nie będzie miał – wyjaśnia.

Fenomen

– Z badań wynika, że już około 70 proc. Polaków kupuje odzież używaną, przy czym 46 proc. badanych wybiera się do second handów nawet kilka razy w miesiącu. Z tych powodów branża ta obecnie prężnie rozwija się w formatach dotychczas niespotykanych, m.in. w galeriach i centrach handlowych. Otwarcie przez najemcę sklepu z odzieżą używaną w naszym markecie w Gdyni jest odpowiedzią na te trendy. Ten punkt ten od początku cieszy się dużą popularnością – Rafał Jerzyk, dyrektor Pionu Centralnego Zarządzania Nieruchomościami Kaufland Polska.

I podkreśla: – Nie jest to jedyny second hand w sklepach Kaufland. Działają one w sumie w 5 naszych placówkach. I nie wykluczamy podjęcia współpracy z kolejnymi najemcami z tego sektora.

Miodek i niesort

Ale to nie jest łatwy rynek. Tak mówi nam jeden z właścicieli sklepu w Lublinie.

– W hurtowniach odzieży używanej ubrania kupuje się w różnych kategoriach i różnych cenach. Najdroższy jest „miodek” – ubrania już przebrane, sprawdzone, czyste z metkami. Najtańsze są worki, w których nie wiadomo, co się znajdzie. Czasami wszystkie ubrania w takim worku są do wyrzucenia – opowiada.

Tzw. niesort kosztuje 5-6,50 zł na kilogram. Za najlepsze ubrania trzeba zapłacić nawet 45-50 zł za kilogram.

– Inne ceny są na buty, torebki, ubrania zimowe – dodaje nasz rozmówca.

I narzeka, że jeszcze kilka lat temu na takim sklepie można było nieźle zarobić. Teraz jest gorzej. Klientów jest mniej. I winne są dyskonty, które same zaczęły sprzedawać tanie i nowe ubrania.

– Spadek widać zwłaszcza w ubraniach dla dzieci. Kiedyś matki u nas ubierały dzieci, teraz ubierają w Lidlu – narzeka przedsiębiorca.

Boom w sieci

Używane ubrania Polacy kupują nie tylko w realu, ale także w sieci. Formalnie nazywa się to re-commerce – internetowa sprzedaż rzeczy z drugiej ręki. Dotyczy to nie tylko ubrań, ale praktycznie wszystkiego. Ale moda króluje. W serwisie OLX miesięcznie pojawia się aż 5 mln tego typu ogłoszeń.

Z raportu „Re-commerce bez tajemnic" wynika, że 59 proc. Polaków deklaruje uczestnictwo w handlu „z drugiej ręki” tylko przez internet.

To wycina stacjonarne sklepy, bo tych przez 15 ostatnich lat ubyło ok. 40 procent.

– O tym, że w ramach re-commerce kupujemy coraz więcej, świadczyć może także rosnąca wartość przedmiotów sprzedawanych za pośrednictwem usługi Przesyłki OLX. W ciągu trzech lat wzrosła ona o 50 proc. – komentuje Konrad Grygo, analityk biznesowy OLX.

I  dodaje: –Kupujemy coraz więcej coraz droższych przedmiotów. W ostatnich 3 latach średnia wartość transakcji z Przesyłką OLX wzrosła o ponad 50 proc. To pokazuje potencjał i skalę rozwoju re-commerce w obliczu poszukiwania tańszych ofert i zwiększonej presji na domowe budżety.

27.10.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock



(sp)


Niedziela.BE