Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
WHO: „Pandemia spowodowała wzrost liczby dzieci z nadwagą”
Strajki kosztowały Brussels Airlines aż 14 milionów euro!
Kino plenerowe powróci do Brukseli w czerwcu!
Belgia: Co roku ponad 2000 kierowców karanych za jazdę środkowym pasem ruchu
Niemcy: Berlin planuje uhonorować imigrantów
Belgia: Wzrost cen energii spowodował wzrost inflacji do 3,37%!
Polska: Rowerzyści kontra piesi. A mandaty się sypią. Idą już w dziesiątki tysięcy
Belgia, biznes: Dobra wiadomość. Chodzi o belgijski przemysł
Belgia: Socjaliści walczą o płacę minimalną w wysokości 2500 euro
Narodowe Święto 3 Maja. Tak obchodzono je przed laty [ZDJĘCIA]
Redakcja

Redakcja

Skąd wzięły się antypolskie stereotypy i dowcipy w USA?

Antypolskie stereotypy przywieźli do Stanów Zjednoczonych niemieccy imigranci, których śladem do Nowego Świata podążali Polacy. Na początku XX wieku do Polaków przylgnęła też opinia, że są antysemitami. Ale boom na antypolskie uprzedzenia nastąpił w latach 60., gdy tzw. Polack jokes, czyli dowcipy o Polakach, krążyły w setkach, jeśli nie tysiącach wersji, prezentując naszych rodaków za oceanem jako zacofanych, mało inteligentnych czy wręcz głupich. Te kawały prawie już wymarły, ale wciąż pojawiają się niepoprawne wypowiedzi na temat roli Polaków w II wojnie światowej, czego przykładem są "polskie obozy zagłady". O genezie antypolonizmu w USA opowiada PAP amerykański historyk polskiego pochodzenia Thaddeus Radzilowski.

 

PAP: Dlaczego zainteresował się pan badaniem antypolskich stereotypów?

Thaddeus Radzilowski: Badając historię polskich imigrantów wiedziałem, że już sto lat temu z różnych powodów Polish Americans narzekali na antypolskie dowcipy i negatywne stereotypy Polaków, co wyrażali, protestując na ulicach Chicago czy Detroit. Nawet Afroamerykanie byli świadomi antypolskich stereotypów. W 1940 r. jeden z ważniejszych liderów Afroamerykanów w Detroit, Charles Hill, wysłał ulotkę do polskiej dzielnicy, w której apelował: My, czarni, i Polacy musimy współpracować; chcę byście wiedzieli, że nie uważamy Polaków za głupców, którzy nadają się tylko do pracy fizycznej. W 1964 roku przeprowadzono badanie wśród mieszkańców Detroit, w którym pytano, która grupa jest najbardziej dyskryminowana. Wyszło oczywiście, że Afroamerykanie, ale zaraz na drugim miejscy byli Polacy. Aż 60 proc. Afroamerykanów powiedziało, że wraz z nimi to Polacy są najbardziej dyskryminowani.

 

PAP: Czy dziś Polonia wciąż narzeka na antypolskie stereotypy?

T.R.: W naszym badaniu Polish Americans z 2010 roku ok. 50 proc. powiedziało, że w jakiś sposób wciąż czuje się ofiarami negatywnych stereotypów o Polakach. Co ciekawe, im wyższe wykształcenie, tym poczucie, że są odbierani przez innych negatywnie, dlatego że są Polakami, było silniejsze. Robotnicy nie przejmowali się tym tak bardzo.

 

PAP: Skąd wzięły się i jak zmieniały z biegiem lat antypolskie stereotypy w USA?

T.R.: Polscy imigranci przyjechali do USA śladem niemieckich imigrantów. Przez pierwsze 30-40 lat do USA emigrowali głównie mieszkańcy Wielkopolski. Przyjechali po Niemcach. Niemal każde duże miasto w USA miało już znaczącą niemiecką populację. A Niemcy przywieźli ze sobą do USA stereotypy o Polakach. To, że takie istniały w Niemczech w XVIII wieku, badała Małgorzata Warchał-Schłottmann. W USA Niemcy też źle mówili o Polakach. Reszta Amerykanów to podchwyciła. Polacy byli wielką grupą w nowej fali emigracji, która przyjechała do USA po 1870 r. Byli katolikami, a Amerykanie w ogromnej większości, poza m.in. irlandzkimi imigrantami, byli wówczas protestantami. Na ogół nie dostrzegano rozróżnienia między Słowakami, Węgrami czy Ukraińcami. Wszyscy byli tzw. Polacks. Całą tę wielką falę imigrantów z Europy Wschodniej uważano za zacofaną, mało wykwalifikowaną i niewykształconą, ze wsi. To było antykatolickie i antyimigracyjne uprzedzenie, które dotyczyło wszystkich, ale przylgnęło do Polaków, bo byli najliczniejsi. Uważano, że nigdy nie osiągną takiej kultury, jak Amerykanie czy Europejczycy z Północy. Znany socjolog z Uniwersytetu Wisconsin, prof. Edward Ross, który badał polskich imigrantów w Pensylwanii, pisał, że są tak mało inteligentni, że nie osiągną postępu nawet za tysiąc lat.

 

PAP: Kiedy w USA rozpowszechniły się opinie, że Polacy to antysemici?

T.R.: Na początku XX wieku, już po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, gdy na kresach Europy Środkowo-Wschodniej trwały w latach 1918-19 krwawe narodowe i etniczne walki. Popełniono wówczas wiele okropności względem Żydów, a autorstwo niemal zawsze przypisywano Polakom, choć nawet w żydowskiej encyklopedii można przeczytać, że tylko ok. 5 proc. tych pogromów było rezultatem działań Polaków. Mimo że autorami tych okropności była głównie rosyjska Czerwona i Biała Armia, to sensacyjne doniesienia prasowe, ideologiczna sympatia dla rewolucyjnej Rosji i niechęć do ich polskich przeciwników sprawiały, że przypisywano je Polakom, i to Polacy zostali nieodwołalnie naznaczeni jako najbardziej antysemicki naród. Przekonania o antysemityzmie Polaków wyrażało wielu ważnych Amerykanów, jak prof. John Dewey, filozof uważany za założyciela amerykańskiej postępowej edukacji. To wtedy też popularne stały się żydowskie teatrzyki i wodewile, gdzie rozpowszechniano żarty o Polakach jako tępych, opóźnionych i niekompetentnych. Polacy protestowali przeciwko tym kłamstwom; odbywały się demonstracje pod teatrami w Chicago, Detroit i innych miejscach, ale to niewiele pomogło. Oczywiści były też incydenty antysemickie, ale nie ma wątpliwości, że były ogromnie wyolbrzymiane przez prasę w USA.

 

PAP: Czy te uprzedzenia nasiliły się po drugiej wojnie światowej?

T.R.: Tak, ale dopiero w latach 60. Do lat 60. nikt w USA o Holokauście nie mówił. Zainteresowanie pojawiło się dopiero po wojnie na Bliskim Wschodzie i procesie w Izraelu Adolfa Eichmanna. Niektórzy ocaleni Żydzi opowiadali o złych doświadczeniach z Polski. Choć często prawdziwe, były to historie indywidualne, które tworzyły wrażenie, że jest to cała prawda o Holokauście. To się zbiegło w czasie z rozwojem ruchu praw obywatelskich na północy USA i utożsamianiem rasizmu przeciwko czarnoskórym z białą klasą robotniczą. A główną grupę wśród klasy robotniczej stanowili Polish Americans i zaczęto uważać, że Polacy są też rasistami. To wszytko złożyło się na powstanie w latach 60. nowego zjawiska w amerykańskiej kulturze, czyli tzw. Polack jokes. To było tysiące kawałów, najczęściej insynuujących, że Polacy są okropnie głupi i zacofani. Np. ilu Polaków potrzeba, by przykręcić żarówkę? Czterech. Jeden by trzymać żarówkę, a trzech, by kręcić drabiną. Albo skąd wiemy, ze Superman to Polak? Bo nosi majtki na wierzchnim ubraniu. Niektóre dowcipy podważały to, że Polacy są dzielnymi żołnierzami. Wiele było obleśnych; niektóre przedstawiały Polaków jako prymitywnych. Jak ten: Czemu Polakowi trudno popełnić samobójstwo? Bo trudno rzucić się z okna piwnicy.

 

PAP: Pisał Pan, że nie ma żadnych podstaw, by utrzymywać, że problem rasizmu w większym stopniu dotyczył Polish Americans niż innych Amerykanów. Ale przed wojną w Detroit dochodziło między polskimi robotnikami a Afroamerykanami do starć.

 T.R.: Polacy byli w Detroit na długo przez Afroamerykanami. Gdy zakładali związki zawodowe, by bronić swych praw, to właściciele fabryk grozili im, że zostaną zwolnieni, a ich miejsce zajmą czarni, którzy emigrowali z południa. Kapitaliści wykorzystywali jedną grupę przeciwko drugiej. W 1941 r. Henry Ford podburzył Afroamerykanów przeciwko strajkującym Polakom; w walkach o pracę brało udział setki osób. Ale to był konflikt dwóch najbardziej dyskryminowanych grup w mieście, gdzie brakowało pracy i domów, a nie białych i czarnych. Czasami zresztą łączyli siły i współpracowali. W latach 20. XX wieku udało im się razem pokonać kandydata na burmistrza Detroit, który należał do Ku Klux Klanu, bardzo silnego wówczas ruchu, głównie o charakterze antykatolickim i antyimigracyjnym.

 

PAP: Jak współczesna Polonia walczy z przejawami antypolonizmu?

T.R.: Polack jokes w zasadzie już wymierają. Przestały być tak popularne wraz z wyborem Jan Paweł II na papieża i powstaniem Solidarności. To stworzyło bardzo pozytywny wizerunek Polski, co pozwoliło zmniejszyć wpływ polskich kawałów. Ale Amerykanie wciąż potocznie mówią "Polacks" w pejoratywnym sensie, a w serialach telewizyjnych zdarzają się negatywni polscy bohaterowie. Ale głównie zajmujemy się walką z zakłamaniami o udziale Polski w Holokauście. W programie nauczania historii w stanie New Jersey istniał konspekt, według którego władze Polski miały rzekomo zgodzić się na Holokaust na polskim terytorium. Absurdalne. Protestujemy też przeciwko używaniu określeń "polskie obozy śmierci". Współpracujemy w tej sprawie ze środowiskami żydowskimi. Wysyłają listy do gazet, by zaprzestały używania niepoprawnych określeń o Polakach, a my też protestowaliśmy przeciwko antysemickim wyrażeniom zarówno w amerykańskich, jak i polonijnych mediach.

 

 Z Waszyngtonu Inga Czerny, Polska Agencja Prasowa

 

* Dr Thaddeus Radzilowski, historyk, założyciel i szef Instytutu Piast, który zajmuje się badaniem amerykańskiej Polonii. Jego dziadkowie ze strony obojga rodziców wyemigrowali do USA pod koniec XIX i na początku XX wieku

  • Published in Świat
  • 0

Emigrację zarobkową rozważają młodzi

Prawie 20 proc. aktywnych lub potencjalnych uczestników polskiego rynku pracy rozważa wyjazd w ciągu najbliższego roku; 75 proc. z nich to ludzie poniżej 35. roku życia - wynika z raportu "Migracje zarobkowe Polaków".

Według badania 19,5 proc. badanych aktywnych lub potencjalnych uczestników rynku pracy (pracujących, bezrobotnych, uczących się, na urlopach macierzyńskich i wychowawczych, bez emerytów i prowadzących dom) rozważa emigrację za pracą w ciągu najbliższych 12 miesięcy. W tym 5,2 proc. rozważa taki wyjazd "zdecydowanie", a 14,3 rozważa go "raczej".

28,7 proc. badanych potencjalnych uczestników rynku pracy raczej nie rozważa wyjazdu, a 49,9 proc. - zdecydowanie go nie rozważa.

W raporcie zaznaczono, że grupa rozważających wyjazd za pracą stanowi 12 proc. całej dorosłej populacji Polski, a rozważający ją "zdecydowanie" - 3 proc.

Wśród wymienianych krajów docelowych dominowały kraje UE (w sumie 83 proc. odpowiedzi).

Najczęściej wskazywane kraje to: Niemcy (26 proc.), Wielka Brytania (24 proc.) oraz Holandia (23 proc.). Kolejna była Norwegia (6 proc.), Austria (3 proc.), USA, Francja, Australia (po 2 proc.), Irlandia i Hiszpania (po 1 proc).

Z badania wynika, że mężczyźni częściej niż kobiety rozważają szukanie pracy za granicą (56 proc. i 44 proc. rozważających wyjazd).

75 proc. rozważających wyjazd stanowią osoby poniżej 35. roku życia. 40 proc. to osoby w wieku 18-24 lat. 15 proc. - w wieku 35-44 lat, a 11 proc. - powyżej 45 lat.

Praca za granicą to bardziej kusząca perspektywa dla mieszkańców mniejszych miast (do 100 tys. mieszkańców), stanowią oni 45 proc. wszystkich rozważających emigrację zarobkową. 28 proc. to mieszkańcy miast średnich i dużych, a 27 proc. to mieszkańcy wsi.

Z raportu wynika, że bezrobotni stanowią 26 proc. rozważających wyjazd, podczas gdy pracujący to 29 proc. tej grupy.

Co ciekawe - podkreślają autorzy raportu - 22 proc. pracujących rozważających wyjazd to osoby zatrudnione na pełen etat, a 19 proc. to ludzie pracujący na umowę o dzieło, zlecenie czy w niepełnym wymiarze godzin lub samozatrudnione.

Najliczniejszą grupą pod względem statusu, deklarującą chęć wyjazdu, są osoby uczące się. Stanowią oni aż 31 proc. rozważający wyjazd zarobkowy w ciągu najbliższego roku.

Najczęstszym powodem (wskazanym przez 84 proc. badanych) emigracji zarobkowej są wyższe wynagrodzenia. W dalszej kolejności wskazywany były powody związane z korzystniejszymi warunkami do życia i pracy. Wśród nich znalazły się między innymi wyższy standard życia (33 proc.), lepsze perspektywy rozwoju zawodowego (26 proc.), brak odpowiedniej pracy w Polsce (25 proc.), możliwość podróżowania i zwiedzania świata (23 proc.), lepsza służba zdrowia (23 proc.) czy lepsze warunki socjalne (18 proc.) 17 proc. wskazywało na to, że rodzina już mieszka za granicą lub zamierza wyjechać, a 14 proc. mówiło o wyższym poziomie kultury zawodowej.

Najważniejszym powodem pozostania w Polsce jest z kolei przywiązanie do rodziny i przyjaciół (68 proc.). W dalszej kolejności chęci do wyjazdu studzi atrakcyjna praca w kraju (30 proc.). Badani wskazywali także na istotne powody, które nie tylko skłaniają do pozostania w kraju, ale nawet w przypadku ewentualnych chęci do wyjazdu, mogą stanowić bariery do podjęcia pracy za granicą. Są to przede wszystkim: brak znajomości języków obcych (29 proc.), brak środków na wyjazd i mieszkanie (13 proc.), kłopoty zdrowotne (12 proc.), brak odpowiednich kwalifikacji do pracy za granicą i zbyt duże różnice kulturowe i mentalności (po 11 proc.), czy przekonanie o niewielkiej szansie na znalezienie atrakcyjnej pracy (10 proc.).

Badanie zrealizował instytut Millward Brown SA na zlecenie Work Service SA między 26 a 30 września 2014 roku. Badanie zostało przeprowadzone na próbie 636 osób pracujących, bezrobotnych, uczących się oraz przebywających na urlopach macierzyńskich i wychowawczych.

 


Anna Staszkiewicz, Polska Agencja Prasowa

  • Published in Polska
  • 0

Program "Inteligentny Start" - ponad 60 polskich firm, 170 studentów

Studenci i absolwenci przebywający za granicą mogą zgłaszać się do programu "Inteligentny Start". Celem jest zatrudnianie rodaków w polskich firmach działających na obczyźnie. Pracodawcy oferowane jest przez rok dofinansowanie kosztów wynagrodzenia polskiego pracownika. Do tej pory zainteresowanie wyraziło ponad 60 polskich firm i 170 młodych ludzi.

Program, który wystartował w czerwcu, realizuje Fundacja Inteligentny Start. Projekt jest współfinansowany ze środków z MSZ w ramach konkursu na realizację zadania "Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2014 roku".

Dotychczas zgłosiły się 62 polskie firmy planujące działalność za granicą lub już tam działające oraz 170 polskich studentów lub absolwentów mieszkających za granicą - mówi w rozmowie z Polską Agencją Prasową Witold Panek z fundacji realizującej program.

Jak tłumaczy, "Inteligentny Start" ma pokazywać polskim firmom, że za granicą do pozyskania są znaczne, rodzime kadry. - To są młodzi Polacy, którzy tam studiują, tam skończyli studia i łatwiej jest rozkręcić biznes za ich pośrednictwem - przekonuje.

Z drugiej strony wylicza korzyści płynące z programu dla Polaków mieszkających za granicą - studentów i absolwentów. - Mówimy do nich: zobaczcie, polski przemysł się rozwija, polskie firmy są coraz mocniejsze, wychodzą coraz mocniej za granicę. Warto pracować w takich firmach, po to, by być konkurencyjnym na rynku pracy, by nie tracić związków z krajem - podkreśla.

Pracodawcy, który zdecyduje się zatrudnić Polaka, oferowane jest 12-miesięczne dofinansowanie kosztów wynagrodzenia pracownika. W tym roku wynosi ono 30 proc. kosztów wynagrodzenia, w przyszłym - jak informuje Panek - ma wynosić nawet 50 proc.

Pracodawcy i potencjalni pracownicy mogą komunikować się poprzez specjalnie utworzony w tym celu portal www.inteligentny-start.org.

Panek podkreśla w rozmowie z PAP, że przez ostatnie pół roku z informacją o programie udało się dotrzeć do niemal 6 tys. firm, 70 organizacji przedsiębiorców, a także m.in. związków pracodawców, organizacji studenckich i biur karier przy uczelniach zagranicznych.

Poinformował też, że w przyszłym roku Fundacja zamierza rozpocząć program zachęcający polskich przedsiębiorców do organizowania staży dla Polaków zza granicy.

Na stronie internetowej Fundacji Inteligentny Start czytamy, że jej cele to m.in. ułatwienie polskim studentom i absolwentom zagranicznych uczelni odbywania staży i praktyk lub uzyskania pracy w polskich przedsiębiorstwach rozwijających działalność za granicą oraz ułatwienie ekspansji zagranicznej polskim firmom (szczególnie małym i średnim przedsiębiorstwom).

 


Sylwia Dąbkowska-Pożyczka, Polska Agencja Prasowa

  • Published in Biznes
  • 0

Nawet 20 mln Polaków mieszka poza granicami kraju

Poza Polską żyje 18-20 milionów Polaków i osób polskiego pochodzenia - wynika z najnowszych danych MSZ. Ponad 2 miliony osób opuściły nasz kraj w ostatnim dziesięcioleciu.

Opis, także statystyczny, Polonii zawarty jest w projekcie rządowego Programu Współpracy z Polską Diasporą w latach 2015-2020 przygotowanym przez MSZ.

Jak wynika z danych ministerstwa, poza Polską żyje 18-20 milionów Polaków i osób polskiego pochodzenia. Jedna trzecia z tej grupy to Polacy urodzeni i ukształtowani w Polsce.

Polska diaspora jest szósta na świecie pod względem liczebności w stosunku do mieszkańców kraju ojczystego.

Po przystąpieniu naszego kraju do UE - jak wynika z dokumentu - miała miejsce wielka fali migracji zarobkowej, największa od czasów emigracji "za chlebem" lat 1900-1930.

Poza Polską przebywa obecnie ponad 2 miliony osób, które opuściły ją w ostatnim dziesięcioleciu. MSZ szacuje, że wartość ich pracy wyniesie w 2020 r. 85 mld euro.

Obecnie najwięcej przedstawicieli Polonii żyje w Stanach Zjednoczonych - ok 9,6 mln.

W Europie Zachodniej mieszka ok. 4,2 mln Polaków lub osób polskiego pochodzenia. W Niemczech mieszka 1,5 mln naszych rodaków, we Francji 800 tys. tyle samo w Wielkiej Brytanii, 200 tys. w Holandii, we Włoszech i Irlandii po 150 tys., w Czechach 120 tys., 110 tys. w Norwegii, 100 tys. w Belgii, 85 tys. w Austrii i Hiszpanii, w Danii 60 tys., zaś w Grecji 10 tys.

Po kilka tysięcy osób polskiego pochodzenia żyje w Rumunii, na Węgrzech i na Słowacji.

Około miliona Polaków mieszka w krajach postradzieckich: 295 tys., 200 tys. na Litwie, 144 tys. na Ukrainie, w Rosji 47 tys., na Łotwie 46 tys., Kazachstanie 34 tys. Dane pochodzą ze spisów powszechnych i, na co zwraca uwagę MSZ, mogą być zaniżone.

W Brazylii żyje ok. 1,5 mln naszych rodaków, w Kanadzie 1 mln, w Australii 170 tys., Argentynie 120 tys., Republice Południowej Afryki 30 tys.

Według MSZ w ciągu ostatnich latach można zaobserwować zjawisko spadku liczebności członków polskiej mniejszości na niektórych obszarach. Np. na Litwie, według spisu powszechnego z 2011 r., mieszka 200 tys. Polaków, podczas gdy dwadzieścia lat wcześniej do polskich korzeni przyznało się 235 tys. osób. Zdaniem ministerstwa jest to wynik zarówno postępującej asymilacji, jak i oddziaływania czynników demograficznych, w tym emigracji.


Tomasz Grodecki, Polska Agencja Prasowa

  • Published in Świat
  • 0
Subscribe to this RSS feed