Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (niedziela 19 maja 2024, www.PRACA.BE)
Zanieczyszczenie powietrza w Brukseli skraca życie mieszkańców o nawet 5 lat!
Polska: 10 tysięcy nauczycieli straci pracę? To realny scenariusz
Polska: Kierowcy mogą powiedzieć „uff”. Jest decyzja w sprawie opłat od samochodów spalinowych
Hałas wokół lotniska w Brukseli niemal wrócił do poziomu sprzed pandemii
Polska: To będzie piekło. Zbliża się koszmarnie upalne lato
Wycieczka z Belgii do Paryża z polskim przewodnikiem, 28-30 czerwca 2024
Niemcy: Trwa śledztwo w sprawie prania pieniędzy przez prawicowego polityka
Polska: Więcej pieniędzy! To dobra wiadomość do wielu osób. Wzrosły progi dochodowe
Belgia: Wokół zakładu 3M dojdzie do „wymiany” 137 tys. ton gleby
Redakcja

Redakcja

Zwycięzcą Konkursu Piosenki Eurowizja 2021 jest włoski rockowy zespół Måneskin z piosenką "Zitti E Buoni". Włochy wygrały pierwszy raz od 31 lat. [zobacz TELEDYSK]

65. Konkurs Piosenki Eurowizji odbył się 18, 20 i 22 maja 2021 w hali Ahoy w Rotterdamie. Koncerty zorganizowała Europejska Unia Nadawców (EBU) wraz holenderskimi nadawcami publicznymi. O wyborze Holandii na gospodarza Eurowizji przesądziła wygrana reprezentanta tego kraju – Duncana Laurence'a z 2019 roku. Holenderska telewizja miała początkowo zorganizować konkurs rok temu, ale plany te pokrzyżowała pandemia koronawirusa. W efekcie muzyczne popisy w ramach Eurowizji można było śledzić aż po rocznej przerwie.

Pomimo pandemii holenderski rząd wyraził zgodę, by w eurowizyjnych koncertach mogła wziąć udział publiczność. W hali widowiskowo-sportowej Ahoy w Rotterdamie podczas sobotniego koncertu zgromadziło się 3,5 tysiąca widzów.

Zwycięzcą konkursu piosenki Eurowizja 2021 jest włoski rockowy zespół Måneskin z piosenką "Zitti E Buoni".

 

Włochy wygrały pierwszy raz od 1990 roku, kiedy Toto Cutugno wygrał z piosenką "Insieme: 1992".

 

Reprezentujący Polskę Rafał Brzozowski z piosenką pt. "x" odpadł podczas czwartkowego półfinału.

 


23.05.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc. // teledyski: Youtube.com

(kmb)

 

 

 

 

Wkrótce w kosmos może polecieć kolejny polski astronauta. Szanse na to są teraz zdecydowanie większe niż kiedykolwiek wcześniej. Aplikacje do 28 maja 2021 r.

Już niedługo w kosmos może też polecieć kolejny polski astronauta. Aplikacje można zgłaszać do 28 maja 2021 roku. Tymczasem coraz więcej polskich firm uczestniczy w międzynarodowych misjach kosmicznych. W tym roku sztandarowy instrument STIX zostanie włączony w fazę operacyjną misji Solar Orbiter, czyli misji ESA do Słońca. Polacy przygotowują się m.in. do misji JUICE, która zbada największe satelity Jowisza, czy misji PROBA, pierwszej na świecie precyzyjnej misji lotniczej ESA. Rozpoczął się też projekt satelity ClearSpace-1, który ma niszczyć kosmiczne śmieci, a Polacy odpowiadają za jednostkę przetwarzającą dane z sensorów podczas zbliżania się do 100-kilogramowej pozostałości rakiety.

– Otwarta jest właśnie rekrutacja Europejskiej Agencji Kosmicznej dla nowej grupy europejskich astronautów, również dla obywateli z Polski. Oczywiście taki astronauta będzie musiał przejść dość rygorystyczny proces selekcji, jednak szanse są zdecydowanie większe niż kiedykolwiek. W obecnym programie rekrutacyjnym powołanych do tego zespołu astronautów będzie ponad 20 – wskazuje w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Innowacje Tadeusz Kocman, kierownik ds. rozwoju biznesu Syderal Polska.

Po raz pierwszy od 11 lat ESA poszukuje nowych astronautów. Jeszcze do 28 maja 2021 roku. można zgłaszać swoje aplikacje. Agencja zachęca do tego przede wszystkim kobiety. Sześcioetapowy proces selekcji ma się zakończyć w październiku 2022 roku. Do tej pory lot kosmiczny odbyło 19 Polaków. Pierwszym był Mirosław Hermaszewski, uczestnik misji Sojuz 30 w 1978 roku. Kolejny polski astronauta w kosmosie mógłby być zwieńczeniem długiego procesu rozwoju polskiego przemysłu kosmicznego. Odkąd w 2012 roku Polska stała się 20. państwem członkowskim Europejskiej Agencji Kosmicznej, przemysł kosmiczny w naszym kraju przyspieszył.

– Polski sektor kosmiczny to głównie małe i średnie przedsiębiorstwa, które rozwijają swoje umiejętności w zakresie tworzenia oprogramowania, produktów elektronicznych czy też systemów mechanicznych na potrzeby misji kosmicznych. Mamy też Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk, która ma duże doświadczenie w opracowywaniu instrumentów naukowych na potrzeby misji kosmicznych. I być może jest to w tej chwili jedna z naszych głównych specjalności – wskazuje Tadeusz Kocman.

Polacy aktywnie uczestniczą w największych misjach, współpracują nie tylko z ESA, lecz także z NASA. Przygotowują się m.in. do misji JUICE, która zbada największe satelity Jowisza. Ganimedes, Europa i Kallisto będą badane za pomocą 11 instrumentów, przy czym dwa z nich powstają z udziałem polskich naukowców: system anten RWI (Radio Wave Instrument) oraz cztery instrumenty z czujnikami pomiaru potencjału plazmy LP-PWI (Langmuir Probe – Plasma Wave Instrument). W misji PROBA Polacy budują też urządzenia lotne, które zostaną zintegrowane na satelitach. Te zaś ustawią się w linii, rzucając cień w przestrzeni, i pozwolą naukowcom na dokładną obserwację Słońca.

– Rozpoczęliśmy właśnie projekt satelity ClearSpace-1, w którym będziemy odpowiadać za jednostkę przetwarzającą dane z sensorów podczas zbliżania się do 100-kilogramowej części rakiety, która pozostała na orbicie okołoziemskiej. Misja ma zapobiegać problemowi powstawania coraz większej liczby kosmicznych śmieci na orbicie okołoziemskiej, które mogłyby powodować kolizje z innymi szczątkami, ale również funkcjonującymi satelitami i doprowadzić do utraty dużej części gospodarki kosmicznej. Gdyby doszło do efektu łańcuchowego zwanego syndromem Kesslera, użytkowanie niektórych orbit nie byłoby dłużej możliwe – tłumaczy Tadeusz Kocman.

W ciągu ostatnich 10 lat liczba satelitów wystrzeliwanych co roku wzrosła dziesięciokrotnie do ponad 600 rocznie. Jednocześnie rosnąca ilość śmieci w kosmosie stanowi coraz większe zagrożenie dla przyszłości i bezpieczeństwa działalności kosmicznej. ClearSpace tworzy technologię, która umożliwi bezpieczne usuwanie śmieci. Misją ClearSpace-1 jest opracowanie podobnego do robota statku kosmicznego z czterema przegubowymi ramionami. Pierwszym zadaniem zaplanowanym na 2025 rok będzie usunięcie satelity Vespa (VEga Secondary Payload Adapter) o wadze 112 kg. Dzięki przegubowym ramionom robot usunie go i przeniesie bliżej atmosfery ziemskiej, gdzie satelita spali się i rozpadnie.

– Obecnie pracujemy też nad kontrolerem dla mechanizmów, który będzie standardowym rozwiązaniem do użytku na satelitach Europejskiej Agencji Kosmicznej. Pozwoli na spozycjonowanie, sterowanie anteną tak, aby mogła ona się nakierować dokładnie na stację naziemną i w ten sposób przesłać informacje zebrane przez satelitę z powrotem na Ziemię. W ramach takiej misji zwykle naszym zadaniem jest zaprojektowanie części elektronicznej, kodu na układ FPGA, czyli układ programowalnych bramek logicznych, jak i oprogramowania, które również będzie zarządzać takim systemem – tłumaczy kierownik ds. rozwoju biznesu Syderal Polska.

Polscy naukowcy biorą też udział w misji ARIEL, która ma na celu obserwację egzoplanet metodą tranzytową, czy misji ATHENA, którą ESA chce wykorzystać do badania promieniowania wysokich energii.

 


22.05.2021 Niedziela.BE // bron: Newseria // tagi: polski sektor kosmiczny, Polacy w międzynarodowych misjach kosmicznych, ESA: Syderal Polska, STIX podczas misji Solar Orbiter, ClearSpace-1, misja ARIEL, misja ATHENA // mówi: Tadeusz Kocman, kierownik ds. rozwoju biznesu, Syderal Polska // foto: Astronauta na tle Galaktyki Droga Mleczna // fot. Shutterstock, Inc. (elements of this image are furnished by NASA)

(cm)

 

Polska: Kolejny rekordowy miesiąc dla kredytów hipotecznych. Duże wzrosty notują także kredyty gotówkowe i ratalne

Wszystkie rodzaje kredytów dla osób indywidualnych zanotowały w kwietniu dynamiczne odbicie – wynika z danych Biura Informacji Kredytowej. Największy wzrost odnotowano w kredytach gotówkowych, których udzielono blisko dwa razy więcej niż rok temu. Z kolei kredytów mieszkaniowych było o jedną trzecią więcej niż w kwietniu 2020 roku. – Po raz drugi w tym roku ich wartość przekroczyła 7 mld zł miesięcznie i to mimo tego, że w kwietniu w porównaniu do marca były dwa dni robocze mniej – mówi dr hab. Waldemar Rogowski, główny analityk BIK. We wszystkich kategoriach kredytów hossa dotyczy przede wszystkim produktów wysokokwotowych, co oznacza, że Polacy pożyczają coraz  większe sumy.

– Z danych, jakie banki przekazały do Biura Informacji Kredytowej odnośnie do wartości i liczby akcji kredytowej w kwietniu, wynikają trzy ciekawe obserwacje. Po pierwsze, utrzymuje się zapoczątkowana w listopadzie 2020 roku hossa w kredytach mieszkaniowych. Po drugie, kontynuowany jest trend wzrostowy w kredytach ratalnych, a po trzecie, dynamiczne kwietniowe odbicie w kredytach gotówkowych systematycznie przybliża je do wyrównania strat z pandemicznego roku 2020 – wyjaśnia w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes dr hab. Waldemar Rogowski, profesor SGH, główny analityk Biura Informacji Kredytowej.

W kwietniu banki udzieliły 22,7 tys. kredytów hipotecznych na łączną kwotę ponad 7,2 mld zł. To oznacza wzrost w ujęciu rocznym odpowiednio o 32 proc. oraz o 41 proc. Liczby te pokazują, że Polacy pożyczają na mieszkania coraz wyższe kwoty.

– Średnia wartość udzielonego kredytu mieszkaniowego osiągnęła rekordowe 318 350 zł w kwietniu 2021 roku i była wyższa o 6,6 proc. od średniej z kwietnia zeszłego roku – podkreśla główny analityk BIK. – Duży wpływ na wynik mają tzw. kredyty wysokokwotowe. W okresie styczeń–kwiecień 2021 roku ponad 53 proc. wartości wszystkich udzielonych kredytów mieszkaniowych stanowią kredyty z przedziału powyżej 350 tys. zł, a kolejne 24,1 proc. sprzedaży stanowią kredyty powyżej 500 tys. zł.

Jak wyjaśnia dr hab. Waldemar Rogowski, wzrost średniej kwoty wnioskowanego kredytu odpowiada mniej więcej średniemu wzrostowi cen nieruchomości. Źródłem tak dobrej koniunktury w tym segmencie rynku, mimo trwającej pandemii, jest z jednej strony wzrost popytu, a z drugiej – coraz łagodniejsze kryteria udzielania kredytów przez banki, m.in. poluzowanie wymagań dotyczących wkładu własnego.

Zwraca naszą uwagę rosnący udział kredytów udzielanych na 30 i więcej lat, obecnie to już ponad 15 proc. wartości wszystkich udzielonych kredytów mieszkaniowych, przy czym rok temu było to 13,8 proc. – wskazuje ekspert. – Na zdolność kredytową wpływa nadal niski poziom stóp procentowych, a także właśnie wydłużanie umownego okresu kredytowania. Kolejnym czynnikiem jest potwierdzony przez GUS wzrost wynagrodzeń, który w I kwartale br. wyniósł 6,6 proc. rok do roku.

W przypadku kredytów ratalnych już od jesieni można mówić o hossie. W kwietniu br. banki udzieliły ich prawie 259 tys. na łączną kwotę 1,2 mld zł. To odpowiednio o 24 proc. i o 75 proc. więcej niż w kwietniu 2020 roku. Średnia wartość kredytu ratalnego wynosi już 4755 zł, czyli o 40 proc. więcej niż rok wcześniej.

Wzrostom sprzyjają okoliczności popytowe, a także – jak w kredytach mieszkaniowych – środowisko ultraniskich stóp procentowych. Polacy ruszyli więc po zakupy na zerooprocentowane kredyty ratalne, zamiast oszczędzać – mówi główny analityk BIK. – W okresie pierwszych czterech miesięcy tego roku największy udział wartościowy, po ponad 54 proc., miały kredyty z przedziału 510 tys. zł, a kredytów w przedziale powyżej 10 tys. zł udzielono na wartość też niemałą, bo wyższą o ponad 46 proc. Najmniej banki udzielały kredytów ratalnych niskokwotowych do tysiąca złotych, w ujęciu kwotowym jest to wyżej tylko o 2,2 proc. w porównaniu z kwietniem zeszłego roku.

Potężne odbicie widać również w kredytach gotówkowych. Wzrost w tej kategorii wyniósł w ujęciu liczbowym ponad 97 proc., a w ujęciu wartościowym – 132 proc.

Także tutaj mamy efekt niskiej bazy z kwietnia 2020 roku, jednak tak wysokie dynamiki są efektem także wzrostu udziału kredytów udzielonych na wysokie kwoty oraz wydłużenia okresu kredytowania [obecnie wynosi już 53 miesiące – red.] wyjaśnia dr hab. Waldemar Rogowski. – Dobra koniunktura na rynku kredytów gotówkowych dotyczy produktów na kwoty powyżej 50 tys. zł, czyli również kredytów wysokokwotowych.

W pierwszych czterech miesiącach roku wysokokwotowe (powyżej 50 tys. zł) kredyty gotówkowe odpowiadały już za 45 proc. sprzedaży. Kredyty z przedziału 30–50 tys. zł stanowią kolejne 20 proc.

We wszystkich trzech produktach, w kredytach mieszkaniowych, ratalnych i gotówkowych, mamy hossę na wysokokwotowych kredytach – ocenia ekspert BIK. – Warto zaznaczyć, że takie kredyty banki udzielają kredytobiorcom już sobie dobrze znanym, z dobrą historią kredytową, niemniej jednak segment tych wysokokwotowych kredytów gotówkowych musi być stale i kompleksowo monitorowany w aspekcie potencjalnego wzrostu ryzyka kredytowego.

Kwietniowy odczyt BIK Indeksów Jakości pokazuje jednak pozytywne tendencje w tym zakresie. W porównaniu do kwietnia 2020 roku spłacalność kredytów poprawiła się w każdej z wymienionych kategorii produktowych. Najmocniej indeks jakości wzrósł dla kredytów gotówkowych.

– Spłacalność kredytów jest na stabilnym, bardzo dobrym poziomie. Nawet po zakończeniu moratoriów kredytowych, wbrew naszym początkowym obawom, jakość spłaty nie pogorszyła się i jakość portfela kredytowego mierzona indeksami jakości właściwie dla wszystkich produktów kredytowych jest na bezpiecznym, niskim poziomie – podsumowuje dr hab. Waldemar Rogowski.


24.05.2021 Niedziela.BE // bron: Newseria // mówi: dr hab. Waldemar Rogowski, profesor SGH, główny analityk Biura Informacji Kredytowej  // fot. Shutterstock, Inc.

(cm)

 

W wielojęzycznej rodzinie lepsze efekty da swobodne podejście do nauki języka

Rodzice, którzy swobodniej podchodzą do uczenia się języków i przekazywania ich swoim dzieciom osiągają lepsze efekty dydaktyczne - wynika z badań rodzin wielojęzycznych. Obiektywne czynniki takie jak poziom biegłości językowej rodziców nie miały tak dużego wpływu na przyswajanie języków w domu - mówi PAP dr Sonia Szramek-Karcz z UŚ.

Językoznawczyni z Uniwersytetu Śląskiego podkreśla, że wielojęzyczność to pojęcie złożone. Różni badacze i naukowcy różnie definiują to zjawisko.

“Jedni uważają, że aby być wielojęzycznym należy od urodzenia znać więcej niż dwa języki i biegle się nimi posługiwać. Jednak bardziej liberalne podejście - reprezentowane m.in. przez szwajcarskiego badacza François Grosjeana, mówi, że aby być osobą wielojęzyczną, wystarczy posługiwać się w stopniu komunikatywnym, w życiu codziennym, więcej niż jednym językiem i/lub dialektem” - tłumaczyła dr Szramek-Karcz.

Definicja zaproponowana przez F. Grosjeana, z którą zgadza się dr Szramek-Karcz, przedstawia wielojęzyczność jako prostszą do osiągnięcia - m.in. przez uczenie się języków na kursach językowych, zajęciach indywidualnych, czy w źródłach internetowych. Mimo to, badania wskazują, że przyswajanie języka od wczesnych lat, na gruncie domowym, jest bardziej skuteczne.

Badania prowadzone przez dr Szramek-Karcz, które objęły rodziny dwu- i wielojęzyczne w Polsce pokazały, że niektóre rodziny swobodnie i efektywnie komunikowały się w dwóch lub więcej językach, podczas gdy inne miały duże trudności we wdrożeniu takiego podejścia. Badanie zostało przeprowadzone w formie obserwacji, a także wywiadów i studiów przypadków. Dotyczyło m.in. zagadnień takich jak poziom znajomości języków obcych u rodziców, miejsca zamieszkania (pod uwagę brane były różne części Polski) czy problemów związanych z wdrażaniem wielu języków w życie rodziny.

Okazało się, że obiektywne czynniki, jak poziom biegłości językowej czy lokalizacja nie miały tak dużego wpływu na przyswajanie języków w domu, co indywidualne cechy takie jak ogólne podejście do życia i światopogląd. "Szukając czynników warunkujących prawidłowy przebieg dwujęzyczności zamierzonej u dzieci odkryłam, że tym czynnikiem jest rodzic i jego podejście do siebie, innych i świata” - tłumaczy autorka badania.

Wyniki pokazały, że osoby, które swobodniej podchodziły do uczenia się języków czy przekazywania ich swoim dzieciom, osiągały lepsze efekty i ich potomstwo chętniej posługiwało się drugim lub kolejnym językiem. Jak tłumaczy rozmówczyni PAP, dzieci są doskonałymi obserwatorami. "Jeśli chcemy nauczyć dziecko jakiegoś języka - uczmy się sami. Oglądajmy filmy, czytajmy książki, artykuły. Po prostu - żyjmy” - podsumowuje dr Szramek-Karcz. Na tyle, na ile jesteśmy gotowi - warto wejść w podejście akceptacji siebie i swoich ograniczeń - także tych językowych - przekonuje.

Podejście do wielojęzyczności wiąże się ściśle, zdaniem dr Szramek-Karcz, z emocjami, które przeżywamy, naszym samopoczuciem. Jak wyjaśnia, nasze osłabienie, przemęczenie, albo zdenerwowanie może wpływać na jakość posługiwania się danym językiem.

Samodzielna nauka języka czy przekazywanie go dzieciom, np. w ramach tzw. dwujęzyczności czy wielojęzyczności zamierzonej jest też, zdaniem rozmówczyni PAP, ściśle powiązane z naszymi przekonaniami o sobie, innych ludziach, czy świecie. Aby skutecznie i swobodnie mówić w wielu językach, warto porzucić podświadome przekonania o tym, że nasza komunikacja w danym języku zostanie negatywnie odebrana czy oceniona.

Przekonania hamujące naukę języków obcych, strach przed oceną i niskie poczucie własnej wartości mogą mieć swe źródło w przeżyciach szkolnych, stąd zaangażowanie rozmówczyni w ogólnopolski, nowatorski projekt nauki swobodnej i rozwijającej, który zostanie ogłoszony na bezpłatnej konferencji już 24 maja 2021, zapisy na www.sercakreacja.com

Dane o znajomości wielu języków obcych przez Polaków zostały ujęte w raporcie agencji badawczej TNS z 2015 r. Przedstawione w nim dane wskazywały m.in, że 38 proc. Polaków zna tylko jeden język obcy, 15 proc. społeczeństwa zna dwa języki obce, 3 proc. – więcej niż dwa, a pozostałe 44 proc. badanych nie zna żadnego języka obcego. Można więc wysnuć wniosek, że 15 proc. Polaków to osoby wielojęzyczne.

Co ciekawe, jeszcze w 2000 roku najpopularniejszym językiem znanym przez Polaków był język rosyjski, co wynikało z jego przymusowej nauki w poprzednim systemie politycznym. Raport z 2015 r. jednak, podobnie, jak dane ujęte w spisie powszechnym z 2011 r., wskazuje angielski i niemiecki jako najpopularniejsze języki, którymi mówią Polacy.


21.05.2021 Niedziela.BE // bron: Nauka w Polsce www.naukawpolsce.pap.pl // autor: Gabriela Cąber // fot. Shutterstock, Inc.

(cm)

 

Subscribe to this RSS feed