Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Polska: Oszukują na truskawkach. Można wpaść jak śliwka w kompot
Belgia: Pogoda na 15 maja
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (środa 15 maja 2024, www.PRACA.BE)
Belgia, Ostenda: Na brzegu znaleziono ciało młodego płetwala karłowatego
Belgia: Ponad pół miliona euro za mieszkanie? Tutaj to normalne
Polska: Strajk w Poczcie Polskiej. Nie kupisz znaczka, nie wyślesz listu ani paczki
Belgia: Silne burze spowodowały powodzie w Walonii
Polska: Seria tajemniczych pożarów. Rosyjski scenariusz bardzo możliwy [ZDJĘCIA]
Polska: Warto mieć to przy sobie. Żeby przetrwać jakiś czas
Niemcy: 700-stronicowe wspomnienia Angeli Merkel ukażą się w listopadzie
Redakcja

Redakcja

Polska: Minister Czarnek zmienia listę lektur. Oto, co będą czytać dzieci

Ministerstwo edukacji i nauki pokazało, jakie zmiany chce wprowadzić na listach szkolnych lektur. Niektóre pozycje z nich znikają, dochodzi wiele nowych.

„Właśnie skończyliśmy pracę nad poszerzeniem kanonu lektur szkolnych, uzupełniających, o znakomite pozycje literatury polskiej, książki, opracowania, choćby IPN, znakomite komiksy dla dzieci i młodzieży pięknie pokazujące w pozytywny sposób historię Polski również, wiele nowych propozycji, które na pewno dobrze będą wpływały na Polaków." – mówił pod koniec maja w TV Trwam minister edukacji i nauki, Przemysław Czarnek. Od razu też zapowiedział, że do kanonu wejdą teksty Jana Pawła II i więcej o papieżu będzie też w podręcznikach. „Powstały encykliki społeczne, które pokazują sprawiedliwe podejście do rynku, do pracy, do czasu pracy, do wynagrodzenia, to to jest wiedza, która powinna być obecna w podręcznikach, choćby do przedsiębiorczości." – tłumaczył. Resort Czarnka właśnie przedstawił propozycje zmian na liście szkolnych lektur i faktycznie widać tam ślad zapowiedzi ministra.

Jeśli chodzi o klasy I-III szkół podstawowych, to mają zostać wykreślone:

"Zaczarowana zagroda" Aliny i Czesława Centkiewiczów,
"Oto jest Kasia" Miry Jaworczakowej,
"Kto z was chciałby rozweselić pechowego nosorożca" Leszka Kołakowskiego,
"Sposób na Elfa" Marcina Pałasza.

W ich miejsce mają wejść na listę takie pozycje:
"Wścibscy" Doroty Gellner,
"Mania, dziewczyna inna niż wszystkie. Opowieść o Marii Skłodowskiej-Curie" Julity Grodek,
"Lolek. Opowiadania o dzieciństwie Karola Wojtyły" (fragmenty) Piotra Kordyasza,
"Kłopoty Kacperka góreckiego skrzata" Zofii Kossak-Szczuckiej,
"Piaskowego Wilka" Åsy Lind,
"Którędy do Yellowstone? Dzika podróż po parkach narodowych" Aleksandry i Daniela Mizielińskich.

Klasy IV-VI.

Ma zostać wykreślona książka "Felix, Net i Nika oraz Gang Niewidzialnych Ludzi" Rafała Kosika oraz „Stowarzyszenie umarłych poetów” Nancy H. Kleinbaum z części podstawowej. "Winnetou" Karola Maya ma już nie być obecna tylko na liście uzupełniającej.
Wśród ministerialnych propozycji dodatkowych lektur znalazły:
"Pinokio" Carlo Collodiego,
"Zwiadowcy. Księga 1. Ruiny Gorlanu" Johna Flanagana,
"Rzeka" Emilii Kiereś,
"Topsy i Lupus" Zofii Kossak-Szczuckiej,
"Klechdy sezamowe" Bolesława Leśmiana,
"Kubuś Puchatek" Alana Aleksandra Milne,
"Tecumseh", Longina Jana Okonia,
"Słoń Birara" Ferdynanda Antoniego Ossendowskiego,
"Czerwona kartka dla Sprężyny" Jacka Podsiadły,
"Posłaniec króla” Louis de Wohl.

Kolejne zmiany dotyczą klasy VII i VIII.

Lekturami obowiązkowymi mają być:
"Wielki Rybak" Lloyda Cassela Douglasa,
"Bursztyny" Zofii Kossak-Szczuckiej,
"Nie lękajcie się! Rozmowy z Janem Pawłem II" André Frossarda,
„Placówka” Bolesława Prusa,
„Sąd Ozyrysa” Henryka Sienkiewicza,
"Jesienna miłość” Nicholasa Sparksa.

W szkołach ponadpodstawowych też mają zajść zmiany, bo np. na listę uzupełniającą ma wejść "Przekroczyć próg nadziei" Jana Pawła II. Wiersze Marcina Świetlickiego nie będą już obowiązkowe i w ogóle mają zostać wykreślone ze spisu. Tak samo jak "Mitologia, część II Rzym" Jana Paradowskiego, „Mała apokalipsa” Tadeusza Konwickiego, czy „Antygona w Nowym Jorku” Janusza Głowackiego.

Co do klas z rozszerzoną nauką języka polskiego, to do listy lektur mają dołączyć takie pozycje jak:
"Błogosławiona wina" Zofii Kossak-Szczuckiej,
"Przekroczyć próg nadziei", "Tryptyk rzymski", "Pamięć i tożsamość", "Fides et ratio" Jana Pawła II,
"Przed sklepem jubilera", Karola Wojtyły,
"Zapiski więzienne" Stefana Wyszyńskiego,
"Ojciec wolnych ludzi. Opowieść o Prymasie Wyszyńskim" Pawła Zuchniewicza.
„Zmiany w zakresie lektur wynikają z potrzeby pełniejszej korelacji wykazu lektur z celami kształcenia określonymi w podstawie programowej. Wiążą się one także z zaproponowaniem takich pozycji książkowych, które warto omawiać z uczniami ze względu na ich walory edukacyjne i wychowawcze (czytelny system wartości), elementy konstrukcyjne utworu (konstrukcja świata przedstawionego, wyraziście zarysowana akcja) oraz warstwę językową utworu (polszczyzna staranna, pozbawiona wulgaryzmów i kolokwializmów, nadmiernych ozdobników).” - wyjaśnia ministerstwo.

14.06.2021 Niedziela.BE // Bron: News4Media // fot. iStock

(el)

 

  • Published in Polska
  • 0

Belgia jednym z pierwszych krajów, które wprowadzają cyfrowe certyfikaty Covid! Już 16 czerwca!

Od środy, 16 czerwca, Belgia zacznie wydawać europejskie, cyfrowe certyfikaty Covid-19, które umożliwią obywatelom swobodne przemieszczanie się po Unii Europejskiej. Tym samym Belgia będzie jednym z pierwszych krajów, w których pojawi się cyfrowy certyfikat.

Już niedługo (jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, od 1 lipca) certyfikaty będą wydawane przez kraje członkowie UE, aby umożliwić zaszczepionym osobom swobodne przemieszczanie się po krajach Unii Europejskiej. Poza zaszczepionymi osobami, prawo do uzyskania certyfikatu będą miały również osoby, które posiadają negatywny wynik testu na obecność koronawirusa, a także „ozdrowieńcy”, którzy naturalny sposób wytworzyli przeciwciała.

W Belgii certyfikaty pojawią się 2 tygodnie wcześniej, czyli w dniu 16 czerwca. Dokument będzie dostępny w formacie cyfrowym i papierowym, w zależności od wyboru użytkowników, i będzie zawierał kod QR. Akceptowane będą wszystkie szczepionki zatwierdzone przez Europejską Agencję Leków (EMA), czyli Pfizer/BioNTech, Moderna, AstraZeneca oraz Johnson & Johnson.

14.06.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

  • Published in Belgia
  • 0

Zdrowie: Kleszczowe zapalenie mózgu – fakty, które warto znać

Wraz z nowym sezonem na kleszcze wielu z nas zetknęło się już bądź zetknie z tymi groźnymi pajęczakami i roznoszonymi przez nie chorobami. Jedną z potencjalnie najbardziej niebezpiecznych jest kleszczowe zapalenie mózgu (KZM), którego częstość występowania w Polsce jest zdaniem ekspertów niedoszacowana. Dowiedz się, po czym można tę chorobę rozpoznać, jak duże wiąże się z nią ryzyko wystąpienia trwałych powikłań neurologicznych i jak można jej zapobiegać.

Pierwsze objawy kleszczowego zapalenia mózgu pojawiają się zwykle w ciągu dwóch tygodni od ukąszenia przez zakażonego kleszcza. Niestety, można w ogóle nie zwrócić na nie uwagi lub też je zlekceważyć, gdyż często są one łagodne i dość mało specyficzne - wskazujące np. na „zwykłe” przeziębienie czy grypę. Należą do nich m.in.:

  •     bóle głowy,
  •     gorączka,
  •     nudności i wymioty,
  •     bóle mięśni i stawów,
  •     nieżyt górnych dróg oddechowych.

„W przypadku, gdy wirusy przedostaną się do ośrodkowego układu nerwowego, po krótkim okresie od ustąpienia objawów zakażenia, może się rozwinąć druga faza choroby z objawami zapalenia rdzenia kręgowego i opon mózgowo-rdzeniowych lub zapalenia mózgu i opon mózgowo-rdzeniowych. W większości przypadków kleszczowe zapalenie mózgu przebiega łagodnie, jednak mogą wystąpić powikłania powodujące trwałe następstwa” – ostrzegają specjaliści z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-Państwowego Zakładu Higieny (NIZP-PZH).

Jakie objawy mogą wskazywać na rozwój drugiej fazy KZM?

Warto wiedzieć, że pierwsza faza zakażenia trwa zwykle 1-9 dni. Po niej część chorych wraca do zdrowia, jednak u niektórych osób, po krótkim, kilkudniowym okresie remisji, może rozwinąć się druga, groźniejsza faza choroby - związana z przedostaniem się wirusów KZM do układu nerwowego. Może ona trwać wiele tygodni, a nawet miesięcy, manifestując się takimi objawami jak np.:

  •     nagły skok gorączki (ok. 40 stopni),
  •     zmiana nastroju,
  •     nękające bóle i zawroty głowy,
  •     światłowstręt, oczopląs, widzenie podwójne,
  •     niedosłuch,
  •     spadek ciśnienia krwi,
  •     niedowłady,
  •     zaburzenia świadomości.

Na tym niestety nie koniec. W efekcie zajęcia ośrodkowego układu nerwowego przez wirusa może dojść u chorych do wielu groźnych powikłań, do których należą m.in.: porażenia nerwów rdzeniowych i czaszkowych, zaburzenia czucia, porażenia kończyn, zaburzenia procesów poznawczych (m.in. uwagi, pamięci, kojarzenia), zaburzenia psychiczne (np. zespoły depresyjne, neurasteniczne, charakteropatie), a także zaburzenia wegetatywne (pobudliwość nerwowa, męczliwość, wybuchowość, zmienność nastrojów, potliwość).

Pocieszający jest jednak fakt, że do bardzo ciężkiego przebiegu infekcji i wspomnianych wyżej powikłań dochodzi u relatywnie niedużego odsetka ogółu osób zakażonych wirusem KZM. Maciej Kondrusik z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku podaje, że zakażenia objawowe stanowią maksymalnie 30 proc. wszystkich zakażeń wirusem KZM. Podobnie ocenia tę kwestię NIZP-PZH, który w swoim najnowszym raporcie epidemiologicznym dotyczącym KZM informuje ponadto, że w grupie osób z objawowym przebiegiem zakażenia „jedynie” w około 40 proc. przypadków dochodzi do rozwoju objawów drugiej fazy (z zajęciem ośrodkowego układu nerwowego). Nawet jednak i na tym etapie mamy wciąż spore szanse na wyjście z opresji obronną ręką.

„Do trwałych powikłań neurologicznych dochodzi u 35–58 proc. chorych z zajęciem ośrodkowego układu nerwowego, a u około 1/100 chorych zakażenie kończy się zgonem” – czytamy w fachowym opracowaniu na temat KZM dostępnym na stronie „Szczepienia Info”.  

Zatem zdecydowana większość zakażeń wirusem KZM ma przebieg bezobjawowy, skąpoobjawowy lub łagodny, podobnie jak w przypadku zakażeń nowym koronawirusem.

„Objawowe zakażenia stwierdza się najczęściej u osób powyżej 20. roku życia. Ciężkość przebiegu choroby wzrasta z wiekiem. Młodzież i dorośli chorują ciężej niż małe dzieci. Im człowiek jest starszy tym częściej występują powikłania i przypadki śmiertelne. Wśród chorych przeważają mężczyźni” – informują eksperci NIZP-PZH.

Nie tylko kleszcze!

Zdecydowana większość zachorowań na KZM rozwija się wskutek pokąsania przez kleszcze zakażone wirusami KZM (są to wirusy RNA, z rodziny Flaviviridae – czyli flawiwirusy). Warto jednak wiedzieć, że są też inne możliwe drogi zakażenia wirusem KZM: np. wypicie niepasteryzowanego mleka (zwłaszcza koziego) lub transfuzja krwi czy przeszczep narządów od dawcy, który był nim zakażony.  

Zapobieganie, diagnozowanie i leczenie KZM

Choć powyższe statystyki dają pewne powody do optymizmu, to jednak w praktyce nikt rozsądny nie powinien lekceważyć ryzyka związanego z potencjalnym zakażeniem KZM. Na szczęście można się przed nim dobrze zabezpieczyć.

„Szczepionki przeciw kleszczowemu zapaleniu mózgu cechuje wysoka skuteczność – na 100 szczepionych powyżej 95 osób wytwarza przeciwciała ochronne zabezpieczające przed powikłaniami” – czytamy na stronie „Szczepienia Info”.

Warto jeszcze dodać, że aby uzyskać silną i trwałą odporność szczepienia przeciw KZM realizowane są poprzez podanie kilku dawek szczepionki w odpowiednich odstępach czasowych (dawek podstawowych i przypominających).

Inne środki zapobiegawcze, takie jak stosowanie repelentów (środków odstraszających kleszcze), odpowiedniej odzieży czy też unikanie miejsc, w których najczęściej występują kleszcze (takich jak gęste zarośla w lasach lub na ich obrzeżach, wysokie trawy) również są polecane przez medyków, choć nie gwarantują już tak wysokiego stopnia ochrony jak szczepienia.  

W kontekście KZM warto jeszcze wiedzieć, że tak naprawdę nie istnieje leczenie przyczynowe tej choroby.

„Leczenie jest wyłącznie objawowe” – podkreślają eksperci NIZP-PZH.

W praktyce zatem, jeśli ktoś chce się ustrzec groźnych powikłań tej choroby, to nie może za bardzo liczyć na leki. Wysoką skuteczność ochrony zapewnić można sobie jedynie poprzez szczepienie – zgodnie podkreślają lekarze.

Warto jeszcze w kontekście KZM dodać, że w związku z brakiem objawów odróżniających kleszczowe zapalenie mózgu (KZM) od innych neuroinfekcji wirusowych, rozpoznanie tej choroby wymaga potwierdzenia laboratoryjnego.

„Podstawą potwierdzenia laboratoryjnego zachorowania na kleszczowe zapalenie mózgu jest wykrycie swoistych przeciwciał w surowicy i/lub płynie mózgowo-rdzeniowym” – informują eksperci NIZP-PZH, wskazując też konkretnie, jakiego rodzaju testy są aktualnie najczęściej używane do rozpoznawania zakażenia KZM (są to m.in. swoiste testy immunoenzymatyczne - ELISA, testy immunofluorescencji pośredniej oraz testy zahamowania hemaglutynacji).

Występowanie KZM w Polsce i Europie

Na koniec warto przytoczyć jeszcze najnowsze dane epidemiologiczne na temat występowania KZM w naszym kraju.

„W Polsce rejestruje się 200-300 zachorowań rocznie. Od wielu lat zachorowania ograniczone są do ok. 30 proc. obszaru Polski. Tereny endemiczne znajdują się głównie w województwach: podlaskim oraz warmińsko-mazurskim i pokrywają się z najwyższą liczbą przypadków KZM – odpowiednio ok. 45 proc. i 25 proc. wszystkich zgłoszonych zachorowań na KZM, a ponadto w województwach: mazowieckim, lubelskim, świętokrzyskim, małopolskim, opolskim i dolnośląskim, śląskim, wielkopolskim i zachodnio-pomorskim oraz w centralnej Polsce” – czytamy w najnowszym raporcie NIZP-PZH na temat występowania KZM w Polsce.

Autorzy raportu przyznają jednak, że powyższe dane dotyczące występowania KZM z pewnością są niedoszacowane. Dlaczego?

„Od lat utrzymuje się wysoki odsetek rozpoznań neuroinfekcji bez potwierdzenia etiologicznego, co skutkuje niedoszacowaniem rzeczywistej liczby zachorowań, a w konsekwencji zmniejszeniem czułości i swoistości nadzoru epidemiologicznego KZM” – czytamy we wspomnianym raporcie, co oznacza, że z różnych powodów, w większości stwierdzanych przypadków infekcji neurologicznych nie określa się tego, jaki konkretnie patogen je wywołał.

Z opracowania wynika, że w całej Europie obserwowany jest trend wzrostowy zachorowań na KZM, co jest efektem ekspansji terytorialnej kleszczy oraz wydłużenia okresu ich aktywności. Wiąże się to ze zmianami klimatycznymi, w tym przede wszystkim z globalnym ociepleniem.

Nie ma co jednak wpadać w panikę. Warto pamiętać, że nie wszystkie kleszcze są zakażone wirusem KZM. Naukowcy szacują, że w Polsce dotyczy to nie więcej niż co szóstego przedstawiciela tego gatunku.


13.06.2021 Niedziela.BE // źródło informacji: Serwis Zdrowie // fot. Shutterstock, Inc.

(cc)

 

14 czerwca Dzień Krwiodawcy. Fakty i mity na temat donacji

Czy wiesz, że nie musisz zakładać peleryny, aby zostać bohaterem? Wystarczy podzielić się bezcennym płynem, który krąży w twoich żyłach. Mowa oczywiście o krwi, której nie da się wyprodukować w żadnym laboratorium. Donacja to prosty zabieg, który trwa zaledwie chwilę, a może uratować życie drugiego człowieka.

Co 1 minutę ktoś potrzebuje krwi

I nie chodzi tylko o poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych. Transfuzję przeprowadza się również osobom, których własna krew jest niepełnowartościowa lub obarczona zmianami chorobowymi.  Korzystają z niej pacjenci w każdym wieku, a zapotrzebowanie czasem występuje nagle, np. podczas zabiegu operacyjnego. Nigdy nie ma pewności, że sami nie będziemy w takiej potrzebie.

Nie da się jej wyprodukować

Wyjątkowość krwi polega na tym, że dotychczas nie udało się stworzyć jej pełnowartościowego substytutu. Jej rola polega głównie na transportowaniu w organizmie tlenu, składników pokarmowych i hormonów. Co prawda istnieją już zamienniki krwi, ale ich właściwości wciąż nie są doskonałe.

„Badania nad stworzeniem sztucznej krwi trwają od wielu lat i napotykają na liczne trudności (problemy techniczne, działania niepożądane obserwowane po przetoczeniu, krótki czas działania). Trudno w tej chwili przewidzieć, kiedy któryś z badanych obecnie lub w przyszłości preparatów zostanie dopuszczony do rutynowego stosowania w krajach Unii Europejskiej.” – czytamy na stronie Instytutu Hematologii i Transfuzjologii.

Jak wygląda donacja?

Przed oddaniem krwi należy zarejestrować się i wypełnić ankietę dotyczącą stanu zdrowia. Następnie pielęgniarki za pomocą niewielkiej próbki określają poziom hemoglobiny. Przed podejściem do zabiegu, przechodzi się również proste badanie w gabinecie lekarskim. Jeśli pacjent jest w wieku 18 – 65 lat, jego waga przekracza 50 kg i personel nie widzi przeciwwskazań, może przystąpić do donacji. Jednorazowo od pacjenta pozyskuje się 450 ml krwi, a samo jej pobieranie trwa zwykle ok. 10 minut. Cała procedura zajmie nam średnio jedną godzinę, w zależności od liczby osób oczekujących w kolejce. Po wszystkim na każdego dawcę czeka słodka równowartość kaloryczna oddanej krwi (4500 kcal) w postaci pudełka z czekoladami.

Jak przygotować się do zabiegu?

Aby oddać krew, trzeba udać się do dowolnego Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. W niektórych miastach tworzone są też specjalne akcje, podczas których krew przyjmowana jest w mobilnych punktach. Przed zabiegiem donacji należy dobrze się wyspać. Nie powinno się przychodzić do centrum krwiodawstwa na czczo. Wskazane jest lekkie, węglowodanowe śniadanie. Do wizyty trzeba przygotowywać się już dzień wcześniej, poprzez zwiększone przyjmowanie płynów. Zaleca się wypicie 2-3 litrów płynów, w tym herbaty, wody i soków.

Mity na temat krwiodawstwa

Choć wiele osób rozpowszechnia tę błędną informację, oddawanie krwi nie powoduje jej nadprodukcji w organizmie i nie ma obawy, że trzeba ją będzie "upuszczać" już do końca życia. Nieprawdą jest również rzekome ryzyko zakażenia się podczas zabiegu, ponieważ personel stosuje tylko jednorazowy sprzęt. Krążą też opinie o tym, że krwią w Polsce handluje się, a jej regularne oddawanie powoduje zmianę koloru na niebieski – są to oczywiście informacje, które nie pokrywają się z prawdą. Wbrew niektórym przekonaniom, nie trzeba też znać swojej grupy krwi. Jest ona oznaczana przy każdej donacji.

Dlaczego warto?

Nikt nie wie tego lepiej, niż zasłużeni krwiodawcy. Radosław Terebus oddał w swoim życiu już prawie 30 litrów krwi. Jego przygoda z donacjami zaczęła się w 1998 r.

- Pierwszy raz oddałem krew dlatego, że moja dziewczyna też to robiła. Jako facet poczułem, że nie mogę być słabszy. Okazało się, że kiedy wyszedłem z zabiegu, doznałem wyjątkowego uczucia. Poczułem się lekko i świeżo. Wiedziałem, że zrobiłem coś ważnego – wspomina Radosław. Przyznaje też, że oddając dziś krew, ma w tym swój „interes”. – Po 20 latach nadal oddaję krew, ale mam dziś też kilka innych powodów. Głównym jest chęć bycia na bieżąco ze stanem swojego zdrowia. Do lekarza chodzę rzadko, a przed donacją mierzone jest ciśnienie, osłuchiwane są płuca. Krew poddawana jest natomiast szczegółowym badaniom pod kątem różnych chorób, więc w razie nieprawidłowości dostałbym informację z RCKiK, że coś jest nie tak." – tłumaczy.

Z kolei Radosław Apanowicz, który na swoim koncie ma już 15 litrów oddanej krwi, uważa, że najlepszym powodem, dla którego warto oddawać krew, jest sam fakt, że może to robić.
- Oddaję krew, bo mogę. Nie mam przeciwwskazań i jestem zdrowy. Krwi nie można wyprodukować nawet za miliony dolarów, a jest niezbędna podczas zabiegów i operacji. Potrzebują jej osoby starsze, jak i małe, niewinne dzieci – zauważa. Przypomina też, że mogą potrzebować jej nasi najbliżsi. – Nie bądźmy samolubni. Nie zostawiajmy krwi i jej składników wyłącznie dla siebie. Nie może zabraknąć życiodajnego płynu, bo w potrzebie może znaleźć się nasz dziadek, mama albo dziecko. To nie boli, a daje ogromną satysfakcję – przekonuje Radosław.

14.06.2021 Niedziela.BE // Bron: News4Media // fot.: iStock

(el)

 

Subscribe to this RSS feed