Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Logo
Print this page

Belgia: Śmiertelnie potrąciła 26-letniego Polaka. „Kara w zawieszeniu”

Belgia: Śmiertelnie potrąciła 26-letniego Polaka. „Kara w zawieszeniu” fot. Shutterstock

Prokuratura domaga się dla 25-letniej Belgijki, która w 2015 roku śmiertelnie potrąciła Polaka, wyższej kary niż ta, na jaką skazał ją sąd pierwszej instancji – informuje flamandzki tygodnik Knack.

Do tragedii doszło w nocy z 29 na 30 sierpnia 2015 roku w miejscowości Tielt na północnym zachodzie Belgie. Pochodząca z sąsiedniego Pittem Lore N. wracała samochodem z pracy w domu weselnym. Tego dnia odbywało się tam wesele jej znajomych, więc po zakończeniu zmiany kobieta jeszcze została na zabawie. Do domu wracała około godziny czwartej w nocy.

Na jednym ze skrzyżowań 26-letni mężczyzna zignorował czerwone światło i obok przejścia dla pieszych szedł na drugą stronę ulicy. Samochód, kierowany przez Belgijkę, uderzył w niego. Ciało Grzegorza Jaworowskiego znaleziono ponad 40 metrów do miejsca zderzenia, a w wyniku poniesionych ran Polak zmarł na miejscu, informuje Knack.
- Gregory, bo tak go nazywaliśmy, pracował u nas od trzech miesięcy – słowa Geerta Mattana z firmy Mather Carrosserie cytował dziennik Het Laatste Nieuws. – Był zdolny, entuzjastyczny i dosyć dobrze rozumiał po niderlandzku. Nie miał łatwo w naszym kraju, ale chciał tu zbudować lepszą przyszłość. Niestety nie będzie mu to dane – dodał Mattan.

Kobieta, zamiast próbować pomóc potrąconemu mężczyźnie, uciekła z miejsca wypadku. Pojechała do znajomego mechanika; skontaktowała się też z rodzicami, adwokatem, a nawet… burmistrzem, opisuje Knack. Policję o wypadku poinformowała dopiero po siedmiu godzinach od tragedii.

Lore N. została tymczasowo aresztowana. Z aresztu zwolniono ją po sześciu dniach. Śledztwo wykazało, że przyczyną wypadku było zignorowanie czerwonego światła przez ofiarę, więc postawiono jej jedynie zarzut ucieczki z miejsca wypadku i nieudzielenia pomocy ofierze.

Oskarżona tłumaczyła, że działała w panice. Skazano ją ostatecznie na 7 miesięcy więzienia w zawieszeniu, pozbawienie prawa jazdy na 4 miesiące oraz grzywnę 2,4 tys. euro (z czego 1,8 tys. w zawieszeniu). Lore N. musiała też zapłacić 6 tys. euro poniesionych kosztów i powtórzyć egzamin na prawo jazdy.

Prokuratura uznała, że to zbyt niska kara i odwołała się od wyroku. Według oskarżyciela zachowanie kobiety było „całkowicie nie do zaakceptowania” oraz „nic nie wskazuje na to, by działała w panice”.
Poza tym, ze względu na tak późne poinformowanie policji, nie można już było sprawdzić, czy w chwili wypadku nie była pod wpływem alkoholu – dodał prokurator. Chce on wyższej kary, ale nie domaga się, by oskarżona trafiła do więzienia.

Według adwokata Lory N. „nic nie wskazuje na to, by była wtedy pijana”, a jego klientka faktycznie działała w panice. Obrońca uważa, że kara jaką poniosła 25-latka była dostatecznie surowa. – Trafiła do celi i zmieszano ją z błotem w mediach – dodał.

Wyrok sądu wyższej instancji zostanie ogłoszony 22 grudnia, informuje Knack.



29.11.2017 ŁK Niedziela.BE

 

Niedziela.BE