W środku nocy policja uratowała mężczyznę z hipotermią ze strumienia na polu po tym, jak mieszkanka okolicy usłyszała przez okno wołanie o pomoc. Do zdarzenia doszło w gminie Kluisbergen w prowincji Flandria Wschodnia.

Kobietę, która śpi przy otwartym oknie, w piątek (1 grudnia) w środku nocy obudziło wołanie o pomoc. Nie widziała jednak, kto potrzebował pomocy i wkrótce po godzinie 03:00 zadzwoniła do centrum alarmowego lokalnej policji.

„Kobieta usłyszała wołanie o pomoc w oddali” – w rozmowie z VRT powiedział szef policji, Joost Duhamel. „Nasze zespoły interwencyjne natychmiast pojechały na miejsce zdarzenia i faktycznie usłyszały krzyk kogoś, kogo nie można było od razu zlokalizować. Biorąc pod uwagę mroźną temperaturę i bardzo duży obszar, ratownicy wiedzieli, że muszą działać szybko”.

Rozpoczęto intensywne poszukiwania i po pół godzinie odnaleziono ofiarę – trzydziestokilkuletniego mężczyznę – na podmokłym polu, w stanie hipotermii. Prawdopodobnie wpadł w kłopoty po nocy spędzonej poza domem. „Poszukiwania nie były łatwe: było ciemno, a głos mężczyzny stawał się coraz słabszy, aż w końcu przestał odbierać wezwania naszych zespołów” – powiedział Duhamel.

Mężczyzna siedział ze stopami w strumieniu, a jego temperatura ciała wynosiła zaledwie 33°C. Kilku funkcjonariuszy policji wydobyło go z bagnistego pola i zabrało do karetki pogotowia.

Policja podziękowała kobiecie za jej czujność i podkreśliła, że mężczyzna dzięki niej cudem uniknął śmierci. „Był to wspaniały przykład obywatelskiej odpowiedzialności i skutecznych działań naszych funkcjonariuszy policji” - podsumowano.

04.12.2023 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

Niedawne badanie wykazało, że prawie połowa małych i średnich przedsiębiorstw (MŚP) z siedzibą w Brukseli rozważa opuszczenie regionu lub już planuje przeprowadzkę.

Według raportu Brupartners, głównego społeczno-ekonomicznego organu doradczego rządu Regionu Stołecznego Brukseli, 6% firm z sektora MŚP jest obecnie w trakcie opuszczania stolicy Belgii, a 39% rozważa przeprowadzkę w niedalekiej przyszłości.

Do głównych powodów wymienianych przez menadżerów firm, zalicza się zły system transportu publicznego w mieście, wysoką stawkę podatków, brud i brak bezpieczeństwa.

Badanie wykazało również, że 52% właścicieli firm uważa, że jakość ich życia spadła w ciągu ostatnich 6 miesięcy, podczas gdy 53% stwierdziło spadek marży zysku w tym samym okresie.

Menedżerowie z sektora MŚP uważają, że przyczynami trudności finansowych są wysokie ceny energii i rosnące koszty pracy.

04.12.2023 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

W mieście Hornu w walońskiej prowincji Hainaut policja zatrzymała wczoraj wieczorem (3 grudnia) 15-letniego chłopca, który jechał z prędkością 200 km/h. W wiosce prowadzone były kontrole wymierzone w nietrzeźwych kierowców.

Policja zauważyła pojazd, gdy około godziny 21:15 przejeżdżał przez teren zabudowany. Jak się okazało, za kierownicą siedział 15-letni chłopiec, który nie miał ważnego prawa jazdy i prawdopodobnie był pod wpływem marihuany.

Nieletniemu kierowcy towarzyszył rówieśnik. 15-latek będzie musiał odpowiedzieć za różne wykroczenia drogowe.

Funkcjonariusze policji w Boraine podczas kontroli skontrolowali łącznie 74 pojazdy. Dwie osoby zostały zatrzymane z narkotykami. Zabezpieczono także broń. Policja nałożyła łącznie 27 mandatów. 13 kierowców straciło prawa jazdy na 15 dni.

04.12.2023 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

Sąd w Gandawie skazał pochodzącą z Bułgarii kobietę na karę 10 miesięcy pozbawienia wolności. Skazana sprzedała własne dziecko parze z Gandawy za 5.000 euro.

Kobieta potraktowała swoje dziecko jako „towar” i złamała prawo, uznał sąd. Oskarżona tłumaczyła, że chciała zapewnić dziecku lepszą przyszłość. W Bułgarii ma już bowiem ośmioro dzieci i wszystkie one wychowują się w fatalnych warunkach, opisuje flamandzki dziennik „Het Nieuwsblad”.

Turecka para z Gandawy, która chciała zająć się dzieckiem, nie została skazana. Sąd uznał, że para ta nie traktowała „układu”, jaki zawarła z Bułgarką, jako „transakcji”, ale kierowała się pragnieniem posiadania dziecka i chęcią pomocy.

Para umówiła się w 2020 r. z ciężarną Bułgarką na to, że pokryje koszty związane z ciążą i ubezpieczeniem zdrowotnym, a mężczyzna następnie uzna dziecko w urzędzie jako swoje. Urzędnicy zorientowali się jednak, że coś jest nie tak i sprawa wyszła na jaw.

Ciężarna kobieta w sumie zażądała od pary około 5.000 euro, ale jak się później okazało, nie przeznaczyła tych pięniędzy na wydatki związane z ciążą, ale na inne cele. Sąd uznał, że para z Gandawy została więc wprowadzona w błąd i nie jest winna handlu ludźmi czy oszustwa.

Co ciekawe, dziecko ostatecznie trafiło do pary z Gandawy - jednak nie w wyniku „sprzedaży”, ale w ramach normalnej procedury adopcyjnej (która oficjalnie jeszcze się nie zakończyła).

04.12.2023 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)