Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Koniec z „niespodziankami cenowymi” w piekarniach
W ciągu 10 lat liczba przypadków świerzbu w Belgii wzrosła o 176%!
Niemcy: Rozbito siatkę zajmującą się przemytem obywateli Chin
Mieszkańcy Brukseli protestują przeciwko budowie w pobliżu Bois de la Cambre
Polska: Pociągi już się nie spóźniają tak bardzo. Pomogła im w tym jedna rzecz
Polska: Policzyli, co by się stało, gdybyśmy ze wszystkim chodzili do lekarza
Belgia: Ilu z nas „streamuje” filmy i seriale?
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (sobota 20 kwietnia 2024, www.PRACA.BE)
Belgia: Młodzi i zdrowi. To zdecydowana większość
Belgia: Chwalił Hamas, atakował Belgię. Zostanie wydalony?
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Grzybiarze zacierają ręce: borowiki już są. Pierwsi szczęściarze chwalą się zdobyczą

Kwiecień 2024 nie przestaje zaskakiwać. Po fali ciepła teraz straszy nas chłodami i deszczem. Gdyby nie kwitnąca przyroda, można by pomyśleć, że mamy październik.

A to nie koniec zaskoczeń. Bo kwiecień zakwitł m.in. borowikami, sprawiając tym niemałą radość miłośnikom grzybobrania. I tak grzyby kojarzone z latem i jesienią – doniósł portal Wp.pl – pojawiły się już teraz.

Kiedyś trudno było znaleźć nawet psiaka

Jednym ze szczęśliwców, który na nie trafił, był wicepremier i były minister gospodarki Janusz Piechociński. Jak napisał na platformie X, udało mu się znaleźć pierwszego w tym roku grzyba.

– Poszliśmy w zaskakujące miejsce. To były krzaki samosiejki w opuszczonym sadzie niedaleko domu. Tam w trawach zawsze bywały grzyby, ale zdecydowanie później – opowiada portalowi.

I dodaje: – W kwietniu trudno było znaleźć nawet psiaka, a w tym roku – jakież było moje zdziwienie, kiedy spotkałem czerwoniaki.

Link: TUTAJ

Według Piechocińskiego w tym roku: – Prawdziwy sezon na grzyby wystartuje zdecydowanie wcześniej – uważa.

Stoi za tym ocieplenie klimatu

Co się takiego dzieje w przyrodzie, wyjaśnia Wp.pl 68-letni Justyn Kołek z Żywca, grzyboznawca. Jak mówi, wpływ na te niespodzianki ma – no właśnie – ocieplenie klimatu.

Teraz – podkreśla – wszystkie zjawiska w świecie roślin zachodzą o miesiąc wcześniej niż jeszcze 10 lat temu. W rezultacie za 10-20 lat borowiki mogą pojawiać się nawet w marcu.

A teraz, po ciepłym marcu i początku kwietnia, gdy zaczął padać deszcz, warunki stały się dla grzybów idealne. Bo one lubią wilgoć.

– Po tym lekkim ochłodzeniu może być bardzo dużo borowika — prognozuje ekspert.

Podkreśla, że najlepszy czas na zbieranie borowików to czas zaraz po ochłodzeniu. „Taka pogoda sprzyja udanym zbiorom tych cennych grzybów” – czytamy.


17.04.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sk)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Policzyli, co by się stało, gdybyśmy ze wszystkim chodzili do lekarza

Gdyby Polak nie leczył się sam, to doprowadziłoby to do zapaści systemu ochrony zdrowia. Dlaczego? Bo to 41 mln dodatkowych wizyt lekarskich.

Chodzi o samoleczenie, czyli zachowania, w których pacjent sam jest w stanie zdiagnozować własne, drobne dolegliwości i jest także w stanie sam sobie dobrać oraz sam sobie podać lekarstwo.

Co to jest samoleczenie?

„Zgodnie z definicją samoleczenie to „świadome zaangażowanie pacjenta w dbanie o własne zdrowie, które polega na indywidualnym podejmowaniu działań w zakresie utrzymania zdrowia oraz doraźnego leczenia objawów rozpoznanych samodzielnie do momentu konsultacji z lekarzem, w oparciu o wiedzę pochodzącą z aktualnych i z rzetelnych źródeł. 

W ujęciu szerszym oznacza także stosowanie się pacjenta do zaleceń personelu medycznego” – tak samoleczenie opisuje rzecznik praw pacjenta.

Miliony wizyt

Co by się jednak stało, gdyby Polacy z każdą dolegliwością biegali do przychodni? Oznaczałoby to 41 mln wizyt rocznie więcej. 

– Jak wynika w raportu Uczelni Łazarskiego, w Europie ponad 1,2 mld przypadków drobnych dolegliwości leczonych jest samodzielnie przez pacjenta, a każdy taki przypadek to oszczędność ponad 14 euro dla gospodarki narodowej. W Polsce natomiast ze zidentyfikowanych 162 drobnych dolegliwości leczonych jest samodzielnie, poprzez stosowanie leków bez recepty, tylko 55 proc. – mówiła podczas IX Kongresu Wyzwań Zdrowotnych w Katowicach  Ewa Jankowska, prezeska Polskiego Związku Producentów Leków Bez Recepty.

I dodaje, że gdyby udało się nauczyć Polaków samoleczenia, to jeszcze bardziej odciążyłoby to system ochrony zdrowia. 

Lekarz miałby czas dla innych pacjentów

Oznaczałoby to nawet o 25 proc. mniej wizyt u lekarzy. 

– Dzięki temu lekarze zyskaliby czas, który mogliby przeznaczyć dla innych pacjentów. Gdybyśmy natomiast w ogóle zrezygnowali z leków bez recepty i z samoleczenia, w Europie konieczne byłoby natychmiastowe zatrudnienie ponad 120 tys. nowych lekarzy. Dzięki temu, że leki te są dostępne, mamy rocznie w Polsce o ponad 41 mln wizyt mniej. Zmniejsza się także liczba zwolnień lekarskich – argumentowała Jankowska. 

Co trzeba zmienić?

Żeby jednak tak się stało, trzeba wprowadzić kilka zmian. Kluczowe będzie podejście do substancji w lekach, bo wiele z nich nadal jest dostępnych na receptę. A to przecież wymaga konsultacji lekarskiej. Po drugie, potrzebna jest edukacja.

– Wielka szkoda, że nadal nie mamy w szkołach lekcji o zdrowiu, ale nadzieję daje opieka koordynowana i opieka farmaceutyczna, czy IKP, w którym powinny być zawarte informacje, co zrobić w przypadku bólu gardła, czy kataru. W krajach Europy Zachodniej rozwijają się takie właśnie narzędzia wspierające obywatela w trosce o własne zdrowie – mówiła w Katowicach Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektorka Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego.

Jak się leczyć? Radzi rzecznik praw pacjenta

Żeby nam to ułatwić, przygotował nawet poradnik o samoleczeniu. Jest dostępny: TUTAJ

Co w nim znajdziemy? Na przykład, co robić w przypadku przeziębienia.

„Przyczyną przeziębienia – czytamy w poradniku – jest zwykle infekcja wirusowa. Objawy nasilają się stopniowo przez 4-6 dni i nie są bardzo dokuczliwe. Lepiej ich jednak nie bagatelizować, ponieważ infekcja może utorować drogę bakteriom i grzybom, które wywołują m.in. zapalenia zatok, ucha środkowego, migdałków, krtani, a nawet oskrzeli i płuc. Z typową infekcją na początku można walczyć domowymi sposobami, jednak gdy objawy się nasilają, trzeba wspomóc organizm lekami dostępnymi bez recepty. Co robić?”.

1. Żeby samodzielnie wyleczyć infekcję górnych dróg oddechowych, najlepiej przez 2-3 dni zostać w domu i porządnie się wygrzać pod kołdrą. W rozgrzaniu organizmu pomogą maści i żele zawierające kamforę, olejek goździkowy, miętę lub olejek eukaliptusowy. 
Ważny jest też spokój, bo stres osłabia układ odpornościowy i nie ma on siły skutecznie walczyć z wirusami.

2. Osoby, które nie mają wrzodów ani innych kłopotów z przewodem pokarmowym, mogą przyjąć leki działające przeciwzapalnie i przeciwbólowo (NLPZ) zawierające ibuprofen, naproksen czy kwas acetylosalicylowy. Przy wrażliwym żołądku, a przede wszystkim przy wrzodach żołądka bezpieczniejszy będzie paracetamol. 
Można też skorzystać z leków złożonych przeciwko przeziębieniu i grypie. Zwykle zawierają one paracetamol lub kwas acetylosalicylowy oraz pseudoefedrynę, fenylefrynę, kofeinę, dekstrometorfan, składniki antyhistaminowe i przeciwkaszlowe. 
Jeżeli ktoś stosuje preparat złożony, nie powinien przyjmować innych tabletek, które w swoim składzie mają tę samą substancję czynną
Trzeba też pamiętać (szczególnie osoby w starszym wieku), że pseudoefedryna podnosi ciśnienie i przyspiesza tętno.

3. W przypadku osób, które cierpią na schorzenia układu sercowo-naczyniowego, oraz tych, które m.in. przebyły zawał serca lub udar mózgu i nie stosują małych dawek kwasu acetylosalicylowego, preferowanym lekiem z grupy NLPZ jest naproksen.

4. Podrażnione gardło ukoją tabletki do ssania. Można wybrać tabletki odkażające lub nawilżające śluzówkę. Najlepiej korzystać z tych, które nie zawierają cukru. Dobre skutki przynosi też płukanie gardła sodą oczyszczoną, solą kuchenną, rumiankiem lub szałwią. Ale taka kuracja wysusza śluzówkę, więc po płukaniu gardła należy rozgryźć kapsułkę witaminy A + E, aby je nawilżyć.

5. Jeśli kaszlemy, trzeba sięgnąć po syrop. Ponieważ sami często nie możemy ocenić, jaki rodzaj kaszlu nas męczy (suchy czy mokry), poprośmy farmaceutę, aby pomógł nam dokonać właściwego wyboru.

6. Objawy kataru usuną krople, żele i spraye do nosa obkurczające śluzówkę i łagodzące stan zapalny lub doustne tabletki o podobnym działaniu. Leków tych nie wolno nadużywać. Krople do nosa przyjmuje się najwyżej 5 dni, ponieważ przy dłuższym stosowaniu mogą wysuszać błonę śluzową nosa, a nawet wywołać jej polekowe zapalenie. 

7. Przeziębieniu często towarzyszy podwyższona temperatura, ale zwykle nie wynosi ona więcej niż 38° C. Jeśli nie przekracza tej wartości, nie należy jej obniżać. Gorączka to sygnał, że organizm walczy z chorobą poprzez wytwarzanie interferonów, czyli substancji antywirusowych. Przy wyższej temperaturze należy zażyć lek przeciwgorączkowy.

8. Trzeba dużo pić (ok. 1,5 l płynu dziennie), żeby uzupełnić wodę, którą tracimy, pocąc się i gorączkując.

9. Jeśli po 3-5 dniach samoleczenia objawy przeziębienia nie ustępują lub się nasilają, należy się zgłosić do lekarza, żeby ten sprawdził, czy infekcja wirusowa nie przekształciła się w zakażenie bakteryjne lub też czy objawy nie świadczą o poważniejszej chorobie. 

10. Warto zapamiętać, że szybciej działają rozpuszczalne formy leków przeciwko infekcjom górnych dróg oddechowych, oraz że nie wolno przekraczać dawek podanych na opakowaniu.


20.04.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sk)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Szybko rośnie sprzedaż... marihuany medycznej. Przy okazji kwitnie czarny rynek

W ubiegłym roku polskie apteki odnotowały sprzedaż ponad 2,5 tony konopi indyjskich w formie suszu i oleju. To 3 razy więcej w porównaniu do sprzedaży rok wcześniej.

Eksperci alarmują w sprawie dynamicznie rosnącej popularności marihuany medycznej. Wskazują na poważne konsekwencje zdrowotne, w tym 2 przypadki śmiertelne.

Marihuanę sprzedają w tysiącach kilogramów

Medyczna marihuana jest w Polsce legalna od listopada 2017 roku.

W Polsce dostępnych jest kilkanaście jej rodzajów. Produkty są importowane głównie z Niemiec oraz Kanady i mogą być przepisywane pacjentom chorującym np. na choroby neurodegeneracyjne i nowotwory.

W ubiegłym roku, jak podało Radio ZET, za pośrednictwem Centrum e-Zdrowia, lekarze wystawili 90 297 recept na medyczną marihuanę, co pozwoliło pacjentom kupić łącznie 2 tony i 578 kilogramów tej substancji.

Czarny rynek kwitnie

W Polsce funkcjonuje coraz więcej wirtualnych klinik oferujących recepty na marihuanę. To zjawisko staje się problematyczne szczególnie w kontekście łatwości, z jaką można manipulować systemem zdalnych konsultacji.

Wystarczy za pośrednictwem wyszukiwarki internetowej znaleźć marihuanomat i umówić się na teleporadę kosztującą zazwyczaj od 50 do 160 zł. Uzyskanie recepty zajmuje nie więcej niż kwadrans.

Dr Kocot-Kępska z Polskiego Towarzystwa Badania Bólu wskazała, że brak szczegółowego wywiadu medycznego i nadmierna łatwość uzyskania recepty mogą doprowadzić pacjenta do poważnych problemów zdrowotnych albo do wspierania czarnego rynku.

Zdarza się bowiem, że recepty są wystawiane pacjentom, którzy nie mają wskazań do stosowania marihuany medycznej.

Wychowujemy pokolenie narkomanów?

Jak powiedział Radiu Zet prof. Maciej Pilecki, kierownik Oddziału Klinicznego Psychiatrii Dorosłych, Dzieci i Młodzieży Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, „konopie nie mają tak dużego potencjału uzależniającego o charakterze organicznym jak na przykład opioidy. Ale występuje coś takiego jak uzależnienie psychologiczne, uzależnienie od efektu, od pewnego rodzaju wewnętrznej zmiany, tego, że może nam być łatwiej”.

O dziwo, da się znaleźć w tym wszystkim również pozytywne strony. Legalna marihuana przynajmniej jest bezpieczna z uwagi na kontrolowaną zawartość substancji psychoaktywnych i braku toksycznych dodatków, w przeciwieństwie do produktów z czarnego rynku, mogących zawierać niebezpieczne domieszki, chociażby w postaci muchozolu.


16.04.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sk)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Biskup na ławie oskarżonych. W tle sprawa molestowania

Biskup ma stanąć przed sądem za to, że w porę nie zawiadomił organów ścigania o przypadkach molestowania seksualnego dzieci przez księży.

Prokuratura zarzuca Andrzejowi Jeżowi, biskupowi tarnowskiemu, niezgłoszenie w odpowiednim czasie przypadków wykorzystywania seksualnego małoletnich przez duchownych.

Chodziło o zachowanie 2 księży.

– Z ustaleń śledztwa wynika, że wprawdzie władze kościelne złożyły takie zawiadomienie odnośnie obu księży, jednak zdaniem prokuratury uczyniły to zbyt późno. Nie nastąpiło to niezwłocznie, jak wymaga przepis – powiedział Mieczysław Sienicki, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.

To może być pierwszy wyrok

Tymczasem art. 240 Kodeksu karnego nakłada obowiązek zgłoszenia przestępstwa seksualnego dokonanego na szkodę osoby małoletniej na każdego, kto ma wiedzę na ten temat. Takie zgłoszenie musi być dokonane niezwłocznie. A jeżeli ktoś tego nie zrobi, to grozi mu do 3 lat więzienia.

Jeżeli biskup Jeż zostanie uznany za winnego, to będzie to pierwszy w Polsce taki wyrok na kościelnego hierarchę.

Kurua: Biskup nie złamał przepisów

Kuria Tarnowska wydała oświadczenie, w którym zapewnia, że „biskup Andrzej Jeż jako ordynariusz tarnowski dochował wszelkiej należytej staranności w zakresie swoich działań i kompetencji co do obowiązku zgłoszenia odpowiednim organom państwowym wszystkich przypadków przestępstw przeciwko nieletnim, co do których miał wiedzę”.

I Kościół jest gotowy udowodnić to w sądzie.

Kuria tłumaczy także, że „obowiązek denuncjacji” powstał w lipcu 2017 roku, a zarzuty prokuratorskie pod adresem biskupa dotyczą spraw, które po wejściu w życie wspomnianej ustawy zostały zgłoszone przez Delegata Biskupa odpowiednim organom państwowym.

W tej sprawie chodzi o 2 księży

Stanisław P. został już wydalony ze stanu duchownego. Miał molestować dzieci na Ukrainie, a biskup miał się o tym dowiedzieć w 2019 roku. Kościół tłumaczy teraz, że otrzymana dokumentacja „rodziła wiele pytań i wątpliwości w zakresie m.in. jurysdykcji” i było podejrzenie, że sprawą ma się zająć strona ukraińska.

Druga sprawa dotyczy ks. Tomasza K. Biskup dowiedział się o tym w 2021 roku i miał od razu polecić, aby sprawę zgłosić organom ścigania.

„Należy w tym miejscu podkreślić, że władze diecezji tarnowskiej dokonały w ciągu minionych lat kilkunastu niezwłocznych zgłoszeń do organów ścigania, wprowadzając zasadę „zero tolerancji” – dodaje kuria.


16.04.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sk)

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed