Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Maroko obiecuje zacieśnić współpracę w walce z nielegalną imigracją
Koniec z bezdomnością w Brukseli do 2029 roku?
W jakim celu fotografia biznesowa?
Belgia: Seks randka z finałem w sądzie. „Na zdjęciu wyglądał inaczej”
Niemcy: Przywódca skrajnej prawicy oskarżony o użycie nazistowskiego hasła
Belgia: Starzejmy się. Szybko przybywa 80-latków
Belgia: Burmistrz proponuje zakaz używania w nocy e-hulajnóg
Polska: Lepiej zwolnij. Kierowcy wpadają w tych miejscach jeden za drugim
Belgia, Flandria: Aż tylu ludzi chce „ograniczenia imigracji”
Belgia: Pogoda na weekend (19, 20, 21 kwietnia)
Redakcja

Redakcja

Prof. Jacek Jemielity: Szczepionki mRNA przeciw koronawirusowi są bezpieczne i skuteczne. Technologia znacznie przyspieszy opracowanie szczepionek na raka i HIV

Wysoka skuteczność, duże bezpieczeństwo stosowania i łatwa skalowalność produkcji to zdaniem ekspertów największe zalety szczepionek mRNA przeciw koronawirusowi. Ich zastosowanie nie ograniczy się jednak tylko do SARS-CoV-2. Jeszcze w tym roku Moderna rozpocznie badania kliniczne nad dwoma preparatami przeciw wirusowi HIV, a w przyszłości proces opracowywania tego preparatu posłuży do wynalezienia szczepionek przeciwnowotworowych. Te najprawdopodobniej pojawią się w laboratoriach w ciągu dwóch najbliższych lat.

– mRNA to po prostu przepis na konkretne białko, który funkcjonuje w naszych komórkach. Wszystkie białka powstają według tego mechanizmu. Natomiast mRNA kodujące dowolne białko możemy otrzymać w probówce i wprowadzić do organizmu pacjenta jako terapeutyk. W przypadku szczepionek przeciwko koronawirusowi mRNA koduje białko charakterystyczne dla koronawirusa. W przypadku szczepionek Pfizera i Moderny mRNA wstrzykujemy do mięśnia ramienia i tam one dostają się do komórek, m.in. komórek dendrytycznych – ważnego elementu układu immunologicznego – tłumaczy w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Innowacje prof. dr hab. Jacek Jemielity z Centrum Nowych Technologii Uniwersytetu Warszawskiego.

Komórki dendrytyczne to wyspecjalizowane komórki prezentujące antygen. Biorą one udział w odpowiedzi immunologicznej na infekcje, a także w odpowiedzi przeciwnowotworowej. W komórkach tych wytwarzane jest białko S, kodowane właśnie przez mRNA. W ten sposób dochodzi do szkolenia limfocytów T, które mają za zadanie poszukiwać wszystkich obiektów, które zawierają to białko, i je neutralizować. Jednocześnie też wytwarzane są przeciwciała, które również neutralizują cząstki wirusa.

Choć szczepionki przeciw koronawirusowi są pierwszymi populacyjnie stosowanymi terapeutykami opracowanymi w tej technologii, to sam mechanizm ich działania jest badany już od wielu lat.

– Prace nad mRNA jako terapeutykiem trwają od ponad 30 lat, ale w grudniu ubiegłego roku po raz pierwszy terapia mRNA, właśnie szczepionka przeciwko koronawirusowi, została zatwierdzona do powszechnego użycia. Dotychczas było prowadzonych szereg badań, ponad setka badań klinicznych nad różnymi aspektami wykorzystania mRNA, natomiast przed pandemią jeszcze żadna terapia nie została zatwierdzona. Mniej więcej od przełomu wieku XX i XXI to mRNA jest częściej wymieniane jako bezpieczniejszy i skuteczniejszy sposób dostarczania informacji o terapeutyku do naszych komórek – podkreśla prof. Jacek Jemielity.

Dotychczas w medycynie stosowane były głównie innego typu szczepionki – wektorowe, bazujące na fragmentach innych wirusów, które zostały poddane modyfikacjom pozwalającym wywołać odpowiedź immunologiczną. Szczepionki wektorowe dotychczas były badane pod kątem szczepień przeciw HIV oraz wirusowi Ebola.

– mRNA ma kilka bardzo istotnych zalet w porównaniu ze szczepionkami wektorowymi. Do produkcji mRNA nie potrzebujemy żadnych hodowli komórkowych. Możemy je wytwarzać in vitro w probówce w bardzo dużych ilościach. Jest to technologia, która łatwo ulega przeskalowaniu do produkcji przemysłowej. Po drugie, dawki mRNA wystarczające do uzyskania odpowiedzi biologicznej są niezwykle małe. Z pojedynczej cząsteczki mRNA powstaje tysiąc albo kilka tysięcy cząsteczek białka terapeutycznego. Ekspresja mRNA zachodzi w cytoplazmie i w związku z tym nie ma potrzeby, ani nie ma nawet możliwości, aby mRNA zmodyfikowało nasze DNA – mówi ekspert.

Według prof. Jemielitego to wszystko sprawia, że mRNA jest technologią niezwykle łatwą do zwiększenia skali produkcji i zmiany sekwencji w przypadku mutacji wirusa, a przy tym jest technologią bardzo bezpieczną

– Szczepionki mRNA są bardzo dobrze zbadane, zwłaszcza te przeciwko koronawirusowi. Badania nad samym mRNA jako terapeutykiem trwają już ponad 30 lat i bardzo wiele problemów zostało rozwiązanych, więc ta technologia była już naprawdę gotowa do tego, żeby ją zastosować. Natomiast skala badań klinicznych przeprowadzanych przez firmy, które opracowały szczepionki przeciw SARS-CoV-2 oparte na mRNA, jest olbrzymia. Jeśli my w tej skali nie obserwujemy istotnych skutków ubocznych, to oznacza, że ta szczepionka jest po prostu bezpieczna – wskazuje badacz z Centrum Nowych Technologii Uniwersytetu Warszawskiego.

Jak podkreśla, mRNA jest cząsteczką bardzo krótko żyjącą, dlatego możliwe skutki uboczne po podaniu szczepionki tego typu mogą wystąpić tuż po podaniu lub w ciągu około dwóch tygodni od podania.

– Pojawienie się ich w dłuższej perspektywie czasowej jest niezwykle mało prawdopodobne – przekonuje prof. Jacek Jemielity.

Choć szczepienia przeciw koronawirusowi są pierwszym przypadkiem zastosowania technologii mRNA na masową skalę, naukowcy nie ograniczają badań nad nią tylko do tego przypadku. Ogromne nadzieje wiązane są w kontekście walki z wirusem HIV. Moderna ogłosiła kilka dni temu, że do końca tego roku rozpocznie badania kliniczne nad dwiema potencjalnymi szczepionkami przeciw temu patogenowi. Technologia mRNA jest też ogromną nadzieją dla onkologii.

– Największą wartością terapii mRNA będą szczepionki przeciwnowotworowe, w tym szczepionki spersonalizowane, czyli jakby skrojone na miarę danego pacjenta, w których sekwencja białka charakterystycznego dla nowotworu będzie opracowana na podstawie mutacji nowotworowych u niego. Zapobieganie będzie pewnie trudniejsze, dlatego że trudno przewidzieć z góry mutacje, jakie pojawiają się u pacjenta, i rodzaj nowotworu, na który dany pacjent może zachorować. Szczepionki prewencyjne to dalsza perspektywa, ale szczepionki lecznicze, oparte na mRNA, pojawią się w ciągu najbliższych dwóch lat – przewiduje ekspert.

Według analityków Market Study Report światowy rynek szczepionek przeciw COVID-19 osiągnie do 2024 roku obroty sięgające 25 mld dol.


23.04.2021 Niedziela.BE // bron: Newseria // mówi: prof. dr hab. Jacek Jemielity, Centrum Nowych Technologii, Uniwersytet Warszawski // tagi: szczepienia, szczepionka mRNA, mRNA, szczepienia COVID-19, szczepienia przeciw HIV, szczepionka przeciwnowotworowa, koronawirus, Pfizer, Moderna, skuteczność szczepień // fot. Shutterstock, Inc.

(ck)

 

PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (na skrót www.PRACA.BE)

Polskojęzyczny serwis ogłoszeniowy portalu internetowego NIEDZIELA.BE jest coraz popularniejszy - znajdziesz tu pracę w Belgii, mieszkanie w Belgii, samochód w Belgii, busy do/z Polski, itp, itd.

Zapraszamy do umieszczania ogłoszeń jak również do korzystania z ogłoszeń już tam obecnych na http://OGLOSZENIA.NIEDZIELA.BE

Skrót do ogłoszeń Praca - zatrudnię to PRACA.BE

Jeśli szukasz pracowników lub podwykonawców to daj ogłoszenie na portalu http://OGLOSZENIA.NIEDZIELA.BE - ogłoszenia są bezpłatne :)

 

Jeśli szukasz pracy w Holandii to zaglądnij na holenderski portal Niedziela.NL - a setki ogłoszeń (ponad 1000 wakatów codziennie!) znajdziesz na PRACA.NL

 


23.04.2021 NIEDZIELA.BE - polskojęzyczny portal internetowy Numer 1 w Belgii (wg rankingu firmy Amazon www.ALEXA.COM)

(kmb)

{jcomments off}

 

 

 

 

 

Polska: Pracodawcy i pracownicy sceptyczni wobec pomysłu ujawniania wysokości wynagrodzeń. Wskazują na kolejne koszty dla firm i ryzyko konfliktów w miejscu pracy

Jawność wynagrodzeń nie rozwiąże problemu luki płacowej, a polski rynek pracy nie jest gotowy na wprowadzenie tej zmiany proponowanej przez Komisję Europejską. Tak uważa niemal 70 proc. przedsiębiorców badanych przez Pracodawców RP. – Firmy zostaną obarczone kolejnymi obowiązkami, które wygenerują dodatkowe koszty, a to nie jest wskazane w okresie wychodzenia z kryzysu po pandemii – mówi Katarzyna Siemienkiewicz z Pracodawców RP. Więcej zwolenników wprowadzenia jawności wynagrodzeń jest wśród pracowników, ale oni także dostrzegają wady takiego rozwiązania. 56 proc. zatrudnionych podkreśla, że może to spowodować nowe konflikty w firmach. 

Komisja Europejska w marcu br. przedstawiła do konsultacji publicznych projekt dyrektywy w sprawie jawności płac. Zakłada on, że już osoby ubiegające się o zatrudnienie w danej firmie będą informowane o wysokości lub przedziale wynagrodzenia. Ponadto dyrektywa daje pracownikom prawo do informacji, które pozwolą im ocenić, czy w porównaniu z innymi pracownikami tej samej jednostki organizacyjnej wykonującymi taką samą pracę lub pracę o takiej samej wartości otrzymują wynagrodzenie w sposób niedyskryminacyjny oraz w razie potrzeby dochodzić swojego prawa do równego wynagrodzenia.

Z kolei na pracodawców zatrudniających co najmniej 250 pracowników miałby być nałożony obowiązek udostępniania sprawozdań na temat m.in. różnic w wynagrodzeniach pracowników płci żeńskiej i męskiej.

– Przedstawione przez Komisję Europejską propozycje mają na celu przede wszystkim zmniejszenie różnic w wynagrodzeniu między kobietami a mężczyznami. Powszechnie wiadomo, że kobiety zarabiają mniej i Komisja uważa, że pomysł jawności płac na poziomie jeszcze przed zatrudnieniem, a także w trakcie zatrudnienia pomoże ten problem rozwiązać – wyjaśnia w rozmowie z agencją Newseria Biznes Katarzyna Siemienkiewicz, ekspertka ds. prawa pracy.

Badania ankietowe pokazują, że pracodawcy są w większości odmiennego zdania – uważają, że jawność wynagrodzeń nie rozwiąże problemu luki płacowej. Prawie 70 proc. z nich uznaje, że polski rynek pracy nie jest gotowy na wprowadzenie tej zmiany. Tylko co piąty twierdzi, że aktualna sytuacja rynkowa na to pozwala. Zaledwie 40 proc. badanych firm uważa, że ujawnianie wysokości wynagrodzeń w ogłoszeniach o pracę to dobry pomysł.

– Problem różnicy płacowej między kobietami a mężczyznami jest godny uwagi, jednak propozycja w kształcie przedstawionym przez Komisję Europejską wydaje się zbyt daleko idąca. Oczywiście uwzględnia słuszny aspekt dyskryminacji płacowej, jednak tylko na tym się koncentruje, a nie bierze pod uwagę ekonomicznych warunków prowadzenia przedsiębiorstwa – zauważa ekspertka Pracodawców RP.

Jak podkreśla, poziom płac to często tajemnica przedsiębiorstwa i element know-how, na którym firmy budują swoją konkurencyjność.

Te zmiany będą się wiązały dla pracodawców z licznymi obowiązkami, także sprawozdawczymi, które wygenerują dodatkowe koszty, a okres kryzysu i wychodzenie z pandemii to nie jest na to dobry czas – podkreśla Katarzyna Siemienkiewicz. – Ponadto jawność płac zakłada funkcjonowanie organu administracji publicznej, który monitorowałby tę kwestię, co będzie się wiązało ze wzrostem kosztów z budżetu państwa, za które oczywiście my wszyscy podatnicy zapłacimy.

Pracownicy ankietowani przez Pracodawców RP są podzieleni. 47 proc. zapytanych osób odpowiedziało, że chciałoby, aby ich współpracownik znał wysokość ich pensji, ale tych, którzy by tego nie chcieli, jest niewiele mniej (43 proc.). Ponad połowa pracowników (54 proc.) chciałaby wiedzieć, ile zarabia ich kolega z pracy, natomiast 34 proc. zatrudnionych nie potrzebuje tej wiedzy. Z kolei aż 75 proc. zatrudnionych chciałoby otrzymać informację o wynagrodzeniu w ogłoszeniu o pracę.

Pytanie, czy jesteśmy gotowi na to, żeby poznać wysokość wynagrodzenia naszego kolegi z pracy, czy naszego sąsiada. Wydaje się, że są potrzebne pewne zmiany społeczne, które pozwolą zaakceptować taką wiedzę – uważa ekspertka Pracodawców RP.

Pracodawcy zauważają również zalety jawności wynagrodzeń. Prawie 50 proc. z nich wskazało, że umożliwi ona stworzenie przejrzystych zasad wynagradzania. Zdanie to podzielają pracownicy, jednak ich liczba jest zdecydowanie większa – z takim stwierdzeniem zgadza się 70 proc. zatrudnionych. Inna zaleta, na którą zwracają uwagę pracownicy, to wzmocnienie poczucia sprawiedliwości w miejscu pracy (53 proc.).

Z kolei 56 proc. pracowników podkreśla, że ujawnianie danych o wysokości wynagrodzenia może spowodować nowe konflikty w miejscu pracy. 80 proc. pracodawców obawia się, że jawność płac spowoduje niebezpieczeństwo uzyskania informacji o wysokości płac przez osoby postronne, np. podczas fikcyjnych rekrutacji, których celem będzie jedynie wyłudzenie danych o wysokości płac w firmie, a nie podjęcie zatrudnienia.

Przykładem kraju w Europie, w którym obowiązuje jawność wynagrodzeń, jest Szwecja. Powszechnie wiadomo, ile kto zarabia na danym stanowisku. Jawność płac obowiązuje również w Wielkiej Brytanii i we Francji, gdzie istnieją dosyć wysokie kary za nieujawnianie tych informacji – informuje Katarzyna Siemienkiewicz. – Ten pomysł więc funkcjonuje, ale jest adekwatny do uwarunkowań tamtejszych rynków pracy. Można się zastanawiać, czy wprowadzenie go w innych krajach jest dobrym rozwiązaniem.

Jej zdaniem na pewno pozwala to na stworzenie jasnych zasad wynagradzania, ale z uwagi na wysokie kary pozostaje pytanie, czy pracodawcy ujawniają zarobki dobrowolnie, czy jednak pod przymusem.

Art. 20 propozycji KE nakłada na państwa członkowskie obowiązek ustanowienia kar w przypadku naruszeń praw i obowiązków związanych z równym wynagrodzeniem dla mężczyzn i kobiet. Mają one być „skuteczne, proporcjonalne i odstraszające”.

Wszelkie kary ustanowione w państwach członkowskich powinny obejmować grzywny, których wysokość musi uwzględniać okoliczności obciążające, takie jak waga i czas trwania naruszenia, jak również wszelkie umyślne lub rażące zaniedbania ze strony pracodawcy. Artykuł ten zobowiązuje również państwa członkowskie do ustanowienia kar i sankcji na wypadek powtarzających się naruszeń praw i obowiązków związanych z zasadą równości wynagrodzeń dla mężczyzn i kobiet za taką samą pracę lub pracę o takiej samej wartości. Takie kary i sankcje mogłyby na przykład obejmować cofnięcie publicznych świadczeń lub wyłączenie na określony czas z przyznawania zachęt finansowych lub kredytowych – napisano w uzasadnieniu.


24.04.2021 Niedziela.BE // mówi: Katarzyna Siemienkiewicz, ekspertka ds. prawa pracy, Pracodawcy RP // bron: Newseria // tagi: jawność wynagrodzeń, luka płacowa, wynagrodzenia kobiet i mężczyzn, Komisja Europejska, Pracodawcy RP // fot. Shutterstock, Inc.

(ck)

 

 

Internet: Skokowy wzrost liczby ataków w sieci w ciągu ostatniego roku. Cyberprzestepcy nadal wykorzystują COVID-19 do wyłudzenia danych

Phishing, czyli m.in. podszywanie się pod banki, urzędy i inne instytucje, był w 2020 roku najczęstszym zagrożeniem w internecie. W ubiegłym roku zespół CERT Orange Polska zablokował aż 40 mln prób wejścia na strony phishingowe, dzięki czemu miliony internautów uniknęły zainfekowania komputera oraz utraty pieniędzy i danych. Za fałszywymi stronami na liście zagrożeń uplasowały się złośliwe oprogramowanie, którego udział w cyberatakach wzrósł ponad dwukrotnie, oraz ataki DDoS, wynika ze statystyk operatora. Piotr Jaworski, członek zarządu Orange Polska, podkreśla, że socjotechnika wciąż pozostaje najważniejszym narzędziem w rękach cyberprzestępców, którzy bardzo często wykorzystują COVID-19 do wyłudzeń danych.

– Lockdown zmusił nas do pracy z domu, co postawiło przed firmami ogromne wyzwania w zakresie logistyki, wyboru odpowiednich narzędzi do komunikacji i pracy zdalnej, lecz także cyberbezpieczeństwa. Sytuację, w której się znaleźliśmy, wykorzystywali cyberprzestępcy, w związku z czym zaobserwowaliśmy ogromną liczbę ataków, których celem było głównie wyłudzenie danych – wskazuje w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Piotr Jaworski, członek zarządu ds. sieci i technologii w Orange Polska.

Ponad połowa Polaków zauważyła, że w czasie pandemii COVID-19 oszuści częściej niż przed jej wybuchem próbują wyłudzić dane osobowe. Wzrosła też liczba osób, które takiej próby doświadczyły – pokazuje lutowy raport Krajowego Rejestru Długów i serwisu ChronPESEL.pl. W trakcie II fali pandemii prawie 18 proc. Polaków zetknęło się z podejrzanym mailingiem, SMS-ami lub telefonami (wzrost o 5,4 pkt proc. wobec I fali). Średnio co szósty Polak w czasie pandemii otrzymał też podejrzaną wiadomość powołującą się na bank lub inną instytucję. Te najczęściej zachęcały do pobrania załącznika, kliknięcia w przesłany link albo uruchomienia bądź instalacji nowej aplikacji. Adresaci fałszywych wiadomości często byli też proszeni o przekazanie swoich danych osobowych albo wykonanie przelewu internetowego.

Jak wskazuje ekspert Orange Polska, cyberprzestępcy bardzo szybko zaczęli wykorzystywać do wyłudzeń tematykę związaną z COVID-19. Szukając informacji o pandemii, część Polaków łatwo dawała się oszukać fake newsom prowadzącym do fałszywych stron logowania. 

– Klikaliśmy w linki, w których znajdowała się informacja o rzekomej dezynfekcji paczek. Kiedy pojawiła się kwestia szczepień, często dostawaliśmy SMS-y z informacją, że już można się zaszczepić niezależnie od wieku, co zachęcało ludzi do klikania w linki załączone do takich wiadomości. Wiele osób dostało też informację, że zostały ukarane za nieprzestrzeganie obostrzeń związanych z pandemią. To naturalne, że każdy chciał kliknąć w link, żeby się dowiedzieć, co w tej sytuacji musi zrobić – mówi członek zarządu Orange Polska.

Jak podkreśla, socjotechnika wciąż pozostaje najważniejszym narzędziem w rękach cyberprzestępców, którzy doskonale wykorzystują bieżące wydarzenia i ludzkie emocje.

– Praca zdalna, potrzeba bycia w kontakcie online z najbliższymi, a także wzmożone zakupy przez internet – ponieważ izolacja sprawiła, że wiele zakupów musieliśmy realizować w sieci – sprawiły, że cyberprzestępcy mieli w ostatnim roku ogromne pole do popisu – mówi Piotr Jaworski. – Trzeba mieć świadomość, że oni cały czas pracują nad tym, żeby do nas dotrzeć, zdobyć nasze zaufanie, w konsekwencji dane, szczególnie te wrażliwe, związane z bankowością czy płatnościami, i przejąć nasze pieniądze.

Z raportu CERT Orange Polska wynika, że to właśnie phishing, czyli podszywanie się pod kogoś innego, np. banki, urzędy, w celu wyłudzenia danych, był najczęstszym zagrożeniem w internecie w 2020 roku. Zespół operatora zablokował aż 40 mln prób wejścia na strony phishingowe. Na drugiej pozycji znalazło się złośliwe oprogramowanie z ponad 5 mln zdarzeń, czyli 14 pp. więcej niż w 2019 roku. Udział złośliwego oprogramowania wśród wszystkich incydentów odnotowanych w sieci Orange wzrósł najbardziej (z 11 proc. w 2019 roku do prawie 25 proc. w ubiegłym). Nie brakowało też ataków DDoS (odmowa dostępu do usługi), które stanowiły w zeszłym roku blisko 20 proc. wszystkich zagrożeń. W 2020 roku system ochrony operatora przed tego typu atakami interweniował ponad 65 tys. razy w sieci stacjonarnej i 12,5 tys. w sieci mobilnej.

– Celem tych ataków byli  m.in. użytkownicy indywidualni, często gracze. Taki atak można sobie kupić za nieduże pieniądze, już nawet za 8 euro, więc praktycznie każdy może z jego pomocą np. wyeliminować gracza z gry i przejąć jego zasoby. To jest niestety dosyć często spotykane – mówi członek zarządu ds. sieci i technologii w Orange Polska. – Największy atak DDoS, jaki zarejestrowaliśmy w ubiegłym roku, miał moc ponad 303 Gb/s. Ten rekord został jednak pobity już w marcu br., kiedy zanotowaliśmy dwa ataki o sile powyżej 400 Gb/s.

Jak podkreśla, ataki zostały zneutralizowane już na brzegu sieci i nie spełniły swojego zadania, jednak spory wzrost cyberprzestępczości i zagrożeń w sieci to duże wyzwanie dla operatorów. Jednym z najważniejszych narzędzi ochrony konsumentów w sieci w ubiegłym roku było wykrywanie i blokowanie złośliwych domen podszywających się m.in. pod banki, dzięki czemu większość ataków phishingowych jest skutecznie blokowana, jeszcze zanim dotrą do ich urządzeń. Dzięki CyberTarczy i działającemu 24/7 zespołowi CERT Orange Polska miliony użytkowników sieci uniknęły zainfekowania komputera oraz utraty pieniędzy i danych.

– Działania, które podejmowaliśmy w 2020 roku, zostały docenione przez Światowe Forum Szerokopasmowe. CyberTarcza została wybrana najlepszym operatorskim rozwiązaniem z dziedziny bezpieczeństwa sieci – podkreśla Piotr Jaworski.

Narzędzie ochrony użytkowników sieci Orange w ciągu ostatnich sześciu lat działania przeszło dużą ewolucję – od kilkudziesięciu tysięcy w 2015 roku do 3,5 mln unikalnych użytkowników  ochronionych przez nie w roku ubiegłym. Tylko w ciągu ostatniego roku do mechanizmu CyberTarczy zostało dodanych ponad 32 tys. nowych domen phishingowych. Drugą – równie istotną kwestią, co narzędzia cyberbezpieczeństwa – jest podnoszenie wśród konsumentów świadomości zagrożeń.

– Najważniejsze w obronie przed takimi atakami są logika i myślenie, bo nie ma narzędzia, które chroniłoby w 100 proc. przed działaniami cyberprzestępców. Nie reagujmy na SMS-y czy maile z informacją, że nasza paczka została zatrzymana i musimy dopłacić 50 groszy. Nie wchodźmy na strony banków, do których jesteśmy kierowani poprzez podejrzane linki, nie reagujmy na wezwania znajomych proszących o wsparcie na Facebooku. Za każdym razem istnieje ryzyko, że klikniemy w link prowadzący do złośliwego oprogramowania albo strony phishingowej – przestrzega ekspert Orange Polska.


22.04.2021 Niedziela.BE // bron: Newseria // mówi: Piotr Jaworski, członek zarządu ds. sieci i technologii, Orange Polska  // tagi: cyberbezpieczeństwo, phishing, zakupy online, e-commerce, koronawirus, pandemia COVID-19, CERT Orange Polska, złośliwe oprogramowanie, bezpieczeństwo w internecie // fot. Shutterstock, Inc.

(mk)

 

Subscribe to this RSS feed