Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Polska: Łowy na grubą zwierzynę pachną grubymi pieniędzmi. Zostawiają je zagraniczni myśliwi
Belgia, Bruksela: Kolejne przypadki agresji wobec pracowników zbierających śmieci
Polska: Pożyczamy coraz więcej. Bo po te pieniądze nie musimy iść do banku
Belgia: Kodeks Dobrostanu Zwierząt na razie nie zostanie przyjęty w Brukseli
Polska: Zamiast iść do szpitala, żeby zanieść rzeczy bliskiemu, wyślesz je przesyłką. Do paczkomatu
Belgia: Rząd Belgii otworzy więzienie w... Kosowie?
Belgia: Kibic Anderlechtu zmarł podczas meczu z Cercle Brugge
Niemcy: Policja zastrzeliła mężczyznę wymachującego maczetą na uniwersytecie
Polska: Trwa zamieszanie wokół cen za wodę. Zapłacimy więcej?
Belgia: Miał ponad 6 mln euro zaległych mandatów i grzywien!
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Pełną pieniędzy reklamówkę podała złodziejom jak na tacy. Straciła cały majątek

Do reklamówki spakowała pieniądze i biżuterię. Torbę wyrzuciła przez okno. Uwierzyła policjantom, że namierzyli ją złodzieje i chcą okraść. To kolejna ofiara, która przekazała oszustom potężny majątek.

Do 66-latki z Krakowa zadzwonił „pracownik poczty”. Ponieważ chciał jej dostarczyć przesyłkę, więc dopytywał ją o dokładny adres, mimo że taki powinien znajdować się na wspomnianej przesyłce.

Chwilę później zadzwonił do niej mężczyzna. Ten z kolei podał się za „policjanta”. W trakcie rozmowy powiedział 66-latce, że jej mieszkanie obserwują przestępcy, którzy będą próbowali ją okraść.

Scenariusz oszustwa

Żeby ją przed tym uchronić, „policjant” nakazał kobiecie spakować wszystkie oszczędności i cenne rzeczy do reklamówki i wyrzucić ją przez okno. Zapewnił ja przy tym, że po zakończeniu „policyjnej akcji” odzyska swoje oszczędności.

Mężczyzna polecił również kobiecie, żeby zadzwoniła pod numer 997 do dyżurnego policji i potwierdziła, że trwa właśnie „akcja specjalna”. W słuchawce odezwała się inna osoba, która potwierdziła słowa oszusta.

Tyle że wybranie numeru 997 bez rozłączenia prowadzonej rozmowy niczego nie zmieniło – kobieta wciąż była połączona ze złodziejem.

Majątek w plastiku

Ostatecznie 66-latka zgodnie z poleceniem fałszywego policjanta wyrzuciła reklamówkę przez okno. Wcześniej spakowała do niej ponad 100 tysięcy złotych i złotą biżuterię.

Gdy po kilku godzinach nie wróciły do niej – jak to obiecywał fałszywy policjant – ani pieniądze, ani biżuteria, kobieta zrozumiała, że została oszukana. Dopiero wtedy zgłosiła się na policję.

Uwierzył, że uczestniczy w „policyjnej akcji”
To nie pierwsze oszustwo, po który ludzie tracą naprawdę duże pieniądze. Wcześniej ofiarą złodziei stał się 94-latek z Warszawy.  

– Starszy Mężczyzna był przekonany, że bierze udział w policyjnej akcji. Przygotował ponad 652 tysięcy złotych i zgodnie z instrukcjami, jakie otrzymał od fałszywych funkcjonariuszy, zapakował je do reklamówki, wyniósł przed blok i zostawił przy drzwiach wejściowych do budynku – relacjonowali policjanci.

Na szczęście obserwowali oni 2 młodych mężczyzn, którzy kręcili się wokół budynku, na zmianę rozmawiając przez telefon. Kiedy jeden z nich podszedł do klatki schodowej i zabrał pozostawioną torbę, policjanci wkroczyli do akcji. I go zatrzymali.

– W ręce policjantów wpadł też drugi z młodych mężczyzn. Zatrzymani przez policjantów mężczyźni okazali się nastolatkami w wieku 15 i 16 lat – podała policja.
Obaj trafili do policyjnej izby dziecka.

Prawie 2 miliony zostawił przed blokiem

Mniej szczęścia niż mieszkaniec Warszawy miał 85-letni mieszkaniec Częstochowy. Stracił on prawie 1,8 mln zł, bo uwierzył fałszywym policjantowi i prokuratorowi, że jego pieniądze na kontach bankowych są zagrożone.

Wcześniej na jego telefon stacjonarny kilka razy dzwonili dwaj mężczyźni. Jeden twierdził, że jest prokuratorem, drugi – policjantem. Przekonali mężczyznę, że jego pieniądze na kontach bankowych są zagrożone. Zapewnili jednak, że można je uchronić. Wystarczy, że 85-latek będzie postępował zgodnie z ich wskazówkami.

„Zgodnie z instrukcjami od „śledczych” 85-latek udawał się za każdym razem do placówek bankowych, żeby wypłacić pieniądze. Potem zgodnie z „planem” jechał na spotkanie z zupełnie obcym mężczyzną. Był przekonany, że bierze udział w akcji przeciwko oszustom i żeby uchronić swoje spore oszczędności, musi je przekazać policjantom” –  czytamy w policyjnym komunikacie.

W końcu fałszywi policjant i prokurator  przestali do niego dzwonić. Dopiero wtedy 85-latek zrozumiał, że został nabrany i zgłosił się do komendy.

A policja apeluje i ostrzega, ostrzega i apeluje

Do takich dramatycznych dla ofiar sytuacji dochodzi mimo niezliczonych ostrzeżeń policjantów. Apelują oni do seniorów, żeby wobec osób dzwoniących do nich z takimi historiami kierować się zasadą ograniczonego zaufania.

– Nasi współrozmówcy mogą podać się za każdego: współmałżonka, dziecko, wnuka, urzędnika, policjanta czy pracownika banku – tłumaczą policjanci z Krakowa.

I dodają: – Kiedy telefonująca do nas osoba opowiada niecodzienną, wręcz sensacyjną historię, wywiera presję czasu, nie pozwala przerwać rozmowy, pyta o nasze oszczędności, najlepiej rozłączmy się i zadzwońmy na policję.

I apelują: – Nigdy i pod żadnym pozorem nie przekazujmy naszych pieniędzy oraz kosztowności obcym osobom.

17.10.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sp)

  • Published in Polska
  • 0

BIZNES: Polskie firmy coraz śmielej podbijają globalne rynki. Nie tylko eksportują, ale też inwestują w nowe fabryki za granicą i przejmują zagranicznych konkurentów

Większość polskich inwestycji jest zlokalizowana w Europie, ale coraz popularniejszym kierunkiem są również Stany Zjednoczone, Indie czy Bliski Wschód. Według danych NBP na koniec 2022 roku wartość polskich inwestycji bezpośrednich za granicą wynosiła 130,5 mld zł. Najbardziej aktywne są pod tym względem firmy z sektora przetwórstwa przemysłowego, górnictwa i wydobywania oraz handlu. W podboju zagranicznych rynków mogą liczyć m.in. na wsparcie Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK), który finansuje inwestycje i akwizycje polskich firm za granicą, ale wspiera też rodzimych eksporterów.

– W ostatnich latach obserwujemy coraz większe zainteresowanie polskich firm nie tylko samym eksportem, ale również ekspansją kapitałową – mówi agencji Newseria Biznes Piotr Kuffel, dyrektor Biura Ekspansji Zagranicznej w Banku Gospodarstwa Krajowego. – Polskie przedsiębiorstwa coraz śmielej wychodzą na rynki zagraniczne, przy czym w pierwszej kolejności dotyczy to dużych firm, które chcą lokować swoje środki głównie w bezpiecznych krajach Europy Zachodniej i Ameryki Północnej. Jednak ostatnio widzimy także coraz większe zainteresowanie ze strony małych i średnich przedsiębiorstw.

Według danych Eurostatu w latach 2013–2019 liczba jednostek zależnych polskich firm za granicą wzrosła o 7 proc., do 1670 podmiotów. W tym samym czasie przychody rodzimych przedsiębiorstw z tego tytułu zwiększyły się aż o 33 proc., do wartości 33,13 mld euro. Statystyki GUS-u pokazują z kolei, że na koniec 2021 roku dokładnie 1,9 tys. przedsiębiorstw z siedzibą w Polsce (wobec 1880 rok wcześniej, wzrost o 1,1 proc.) wykazało zaangażowanie w 4246 jednostkach za granicą w postaci udziałów, oddziałów lub w innej formie (wobec 4030 rok wcześniej, wzrost o 5,4 proc.). Najwięcej tych zagranicznych jednostek miało swoje siedziby w Niemczech, Czechach, Ukrainie oraz w Stanach Zjednoczonych. Jednak w sumie polskie podmioty w 2021 roku zaangażowały swój kapitał w 114 krajach.

– W ekspansji polskich firm cały czas dominują kierunki związane z Unią Europejską. Mówimy szczególnie o Niemczech, gdzie dostrzegamy problem sukcesji, tutaj chodzi głównie o przejęcia istniejących przedsiębiorstw. Kolejnym rynkiem jest Wielka Brytania, ponieważ brexit spowodował, że polskie firmy, chcąc być bliżej swoich odbiorców końcowych, decydują się na stawianie tam fabryk – mówi Piotr Kuffel.

Według ubiegłorocznego raportu PwC i PFR TFI aż 84 proc. polskich bezpośrednich inwestycji za granicą jest zlokalizowanych w Europie. Co istotne w 2021 roku polskie BIZ-y rosły szybciej niż przed pandemią, a odbicie w inwestycjach zagranicznych po COVID-19 nastąpiło nawet szybciej niż po kryzysie z 2008 roku. Największy wzrost w wartościach bezwzględnych odnotowały w 2021 roku inwestycje zagraniczne właśnie do Wielkiej Brytanii, co mogło być spowodowane realizacją inwestycji, które zostały odłożone ze względu na brexit. Pozostałe państwa, w których firmy z Polski zwiększały swoje inwestycje, to z jednej strony kraje Europy Środkowo-Wschodniej, m.in. Chorwacja (wzrost o 200 proc.), Litwa (130 proc.) i Czechy (50 proc.). Z drugiej strony mocno rosły też inwestycje na dalekich kierunkach: do Stanów Zjednoczonych (wzrost o 480 proc.), Indii (200 proc.) czy Brazylii (370 proc.). Analitycy wskazują jednak, że wielkość polskich inwestycji zagranicznych wciąż pozostaje relatywnie niska, co w praktyce oznacza, że jedna duża transakcja w danym kraju może znacząco podbić dynamikę. Przykładowo napływ inwestycji z Polski do USA, czyli do największej gospodarki świata, w ciągu trzech kwartałów 2021 roku wyniósł 83 mln euro. Zbudowanie jednej dużej fabryki kosztuje zwykle więcej.

– Stany Zjednoczone, które odgrywają jednak bardzo ważną rolę w globalnej gospodarce, również są ważnym kierunkiem polskiej ekspansji. To jest olbrzymi rynek i widzimy duże zainteresowanie zarówno lokowaniem tam nowych mocy produkcyjnych, jak i ekspansją kapitałową poprzez przejęcia istniejących już przedsiębiorstw – mówi dyrektor Biura Ekspansji Zagranicznej w BGK.

Z raportu NBP „Polskie inwestycje bezpośrednie za granicą w 2022 roku” wynika, że na koniec ubiegłego roku należności z tytułu polskich inwestycji bezpośrednich za granicą wyniosły 130,5 mld zł. To o ok. 21 mld zł więcej niż w 2021 roku. Jak wyjaśniają analitycy NBP, wzrost miał swoje źródło w wyższym niż w 2021 roku zaangażowaniu polskich inwestorów bezpośrednich zarówno w akcje i inne formy udziałów kapitałowych oraz wysokim poziomie reinwestycji zysków, jak i spłacie zobowiązań przez polskich inwestorów bezpośrednich na rzecz swoich zagranicznych spółek córek. Statystyki pokazują, że takie inwestycje to przede wszystkim domena przetwórstwa przemysłowego, a także handlu oraz górnictwa i wydobywania. GUS uzupełnia tę listę także o firmy z sektora naprawy pojazdów samochodowych, budownictwa, komunikacji oraz transportu i gospodarki magazynowej.

– W ostatnim czasie widzimy bardzo duże zainteresowanie ekspansją w branży recyklingowej. W tym obszarze – mając na uwadze tzw. urban mining i coraz ważniejszą kwestię odzyskiwania surowców naturalnych z drugiego obiegu – wiele polskich firm dostrzega duży potencjał rozwojowy na świecie. Przykładem jest chociażby Grupa Elemental, która inwestuje w Stanach Zjednoczonych, przejmuje amerykańskich recyklerów, ale inwestuje również w nowe zakłady produkcyjne w Azji czy Europie – wskazuje Piotr Kuffel. – Bardzo ważny dla polskiej gospodarki cały czas jest też sektor automotive, który nie tylko produkuje w Polsce na potrzeby zagranicznych OEM-ów [producenci samochodów – red.], ale też rozwija swoje zakłady produkcyjne w fabrykach zlokalizowanych w Indiach, Chinach czy Meksyku.

Jak pokazują ubiegłoroczne badania przeprowadzone przez PwC, w gronie przedsiębiorstw, które już są obecne za granicą, prawie 60 proc. deklarowało zamiar dalszej ekspansji – 45,5 proc. w formie nowych inwestycji, a 13,8 proc. w formie fuzji lub przejęcia. Sytuacja wyglądała jednak odwrotnie w grupie przedsiębiorstw nieinwestujących za granicą – 80,3 proc. z nich nie miało sprecyzowanych planów w tym zakresie. Pokazuje to, że firmy, które już poznały specyfikę działalności za granicą, widzą, że jest to opłacalne. Im większe firma ma doświadczenia na zagranicznych rynkach, tym większa jest jej otwartość na korzyści związane z internacjonalizacją, do których zalicza się m.in. dywersyfikacja i ograniczenie ryzyka, zabezpieczenie łańcuchów dostaw czy obniżenie kosztów operacyjnych.

Plany ekspansji zagranicznej polskich przedsiębiorstw dotyczą głównie Europy. Są jednak pewne różnice – w średnich firmach jako kierunek dla inwestycji zagranicznych zdecydowanie dominuje Europa Środkowo-Wschodnia. Natomiast wśród dużych przedsiębiorstw są one bardziej rozłożone pomiędzy Europę, Azję Centralną oraz Amerykę Północną.

Jak zaznacza MRiT, ważną rolę w podejmowaniu inwestycji zagranicznych przez polskie przedsiębiorstwa odgrywają instytucje wspierające taką ekspansję, do których zalicza się Fundusz Ekspansji Zagranicznej, działający w ramach Polskiego Funduszu Rozwoju, Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych (KUKE) oraz Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK), który m.in. finansuje inwestycje i akwizycje polskich firm za granicą, ale z drugiej strony wspiera też rodzimych eksporterów.

– Wsparcie polskich firm i rodzaj tego wsparcia jest uzależniony od etapu internacjonalizacji danego przedsiębiorstwa. Innego wsparcia będą bowiem potrzebować firmy małe, które dopiero myślą o wejściu na globalny rynek, a innego będą oczekiwać firmy, które już na tym rynku okrzepły – wyjaśnia ekspert z BGK. – W tym pierwszym przypadku pomocne są przede wszystkim instrumenty wspierające handel, zabezpieczające relacje biznesowe z nowymi kontrahentami. Tutaj kluczowym i najczęściej wykorzystywanym instrumentem jest akredytywa eksportowa. Z kolei w przypadku dużych przedsiębiorstw, które już od lat funkcjonują na rynkach międzynarodowych, widzimy duże zapotrzebowanie na finansowanie kapitału obrotowego związanego z rosnącymi przychodami z eksportu, a także na finansowanie nowych inwestycji lokowanych w Polsce ukierunkowanych właśnie na wzrost sprzedaży eksportowej.

Wsparcie oferowane przez BGK w zakresie eksportu i ekspansji zagranicznej dla polskich przedsiębiorstw to szeroki wachlarz narzędzi, który można podzielić na trzy segmenty. Pierwszym są produkty ukierunkowane stricte na wsparcie eksportu, oferowane razem z KUKE w ramach rządowego programu Finansowe Wspieranie Eksportu.

– Drugi segment to właśnie wsparcie inwestycji zagranicznych kapitałowych polskich przedsiębiorców, którzy poszukują finansowania związanego m.in. z postawieniem nowej fabryki za granicą, tudzież przejęcia zagranicznej konkurencji – wymienia Piotr Kuffel. – Trzeci rodzaj wsparcia to finansowanie lokalne, związane z rozwojem działalności eksportowej, czyli finansowanie zarówno kapitału obrotowego, jak i potrzeb inwestycyjnych ukierunkowanych na eksport.

Jedną z ostatnich firm, która skorzystała ze wsparcia BGK w trakcie zagranicznej ekspansji, jest małopolska spółka BiBP, producent innowacyjnych opakowań typu „bag in box”, przeznaczonych do pakowania i przechowywania produktów płynnych i półpłynnych. Firma pozyskała z BGK długoterminowy kredyt inwestycyjny z ubezpieczeniem KUKE w wysokości kilku milionów euro, co pozwoliło jej nabyć większościowy pakiet udziałów w hiszpańskiej spółce Montibox SL, z siedzibą w Andaluzji. Akwizycja wzmocni przewagę konkurencyjną BiBP m.in. poprzez zwiększenie możliwości produkcyjnych, pozyskanie prawie 30-letniego know-how i bazy klientów oraz ułatwionego dostępu do nowych rynków zbytu. Polska spółka stanie się w ten sposób jednym z europejskich liderów w branży opakowań „bag in box”.

Hiszpania jest już 86. rynkiem, na którym BGK finansowo wspiera polskich przedsiębiorców w ich zagranicznej ekspansji. Jeszcze w 2014 roku było ich zaledwie dziewięć.


15.11.2023 Niedziela.BE // źródło informacji: new seria // tagi: polskie przedsiębiorstwa za granicą, ekspansja zagraniczna, pandemia, COVID-19, ekspansja kapitałowa polskich firm, polski eksport, inwestycje, KUKE, Bank Gospodarstwa Krajowego, BGK // mówi: Piotr Kuffel, dyrektor Biura Ekspansji Zagranicznej, Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK) // fot. Minerva Studio, LT / shutterstock.com

(kp)


  • Published in Biznes
  • 0

Krzyk na dziecko to krzywda taka jak przemoc fizyczna

Przemoc ma różne twarze. Jak się okazuje, ta werbalna - krzyk, drwiny, wyzywanie, pogróżki i szantaże emocjonalne - mogą być tak szkodliwe dla rozwoju dziecka jak przemoc fizyczna. Na pewno nie buduje niezbędnego do prawidłowego wzrastania poczucia bezpieczeństwa i dobrej samooceny. A w przyszłości takie dzieci są bardziej narażone na różne zaburzenia psychiczne i destrukcyjne zachowania.

W październikowym numerze "Child Abuse & Neglect: The International Journal" opublikowano wyniki badania naukowców z Uniwersytetu Wingate w Północnej Karolinie i University College London, przeprowadzonego na zlecenie brytyjskiej organizacji charytatywnej Words Matter, które dowodzi, że krzyczenie na dzieci to przemoc, której skutki mogą być równie dewastujące jak bicie czy molestowanie.

Autorzy raportu, który powstał na bazie badania apelują, aby zapobieganiu przemocy werbalnej poświęcić więcej uwagi, szczególnie, że jak wykazała już w 2014 r. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), częstość występowania przemocy emocjonalnej w dzieciństwie (krzyk, wrzeszczenie, oczernianie dziecka i groźby werbalne) jest większa (36 proc.) niż przemocy fizycznej (22 proc.) i seksualnej (25 proc.).

W przypadku badań, w których oceniano przemoc werbalną w dzieciństwie jako odrębną formę maltretowania, najczęstszą definicją jest użycie „języka, który ma wywołać cierpienie ofiary” a najbardziej rozumianą formą jest wyzwisko.

Problem jest niedoceniany przez specjalistów mających kontakt z dziećmi, które mają problemy z zachowaniem i rozwojem, a także przez systemy sprawujące opiekę nad dziećmi. Kłopot polega na tym, że istnieje wiele sposobów definiowania, pomiaru i nazywania przemocy emocjonalnej w dzieciństwie, co może prowadzić do problemów związanych z identyfikacją i zapobieganiem. Przyczyniają się do tego także normy kulturowe dotyczące wrogiej komunikacji werbalnej.

W 2019 roku Amerykańskie Towarzystwo Zawodowe ds. Przemocy Dzieci (APSAC) zaktualizowało definicje terminu maltretowanie psychiczne na „zachowania opiekuna, które udaremniają podstawowe potrzeby psychiczne dziecka (np. bezpieczeństwo, socjalizację, wsparcie emocjonalne i społeczne, stymulację poznawczą, szacunek), ciągła krytyka, groźby lub odrzucenie, a także odmawianie miłości i wsparcia, pokazywanie dziecku, że jest bezwartościowe, niekochane, niechciane, z jego podtypami i formami obejmującymi pogardę, terroryzowanie i wyzysk”.

Fatalne skutki

Specjaliści nawołują, że konieczne jest zidentyfikowanie przemocy werbalnej w dzieciństwie jako odrębny podtyp złego traktowania dziecka, zapewnienie ukierunkowanej profilaktyki i zajęcie się trwałymi szkodami, jakie może taka przemoc może wyrządzić.

Działania opiekuna, które odrzucają i poniżają dziecko poprzez zawstydzanie, wyśmiewanie oraz krytykowanie go w miejscach publicznych upośledzają rozwój emocjonalny dziecka i obniżają jego poczucie własnej wartości.

Badanie wykazało szereg niekorzystnych skutków wynikających z przemocy werbalnej w dzieciństwie, od niepokojów emocjonalnych, takich jak złość i depresja, po objawy zewnętrzne, takie jak nadużywanie substancji psychoaktywnych, skłonność do samookaleczania używania substancji psychoaktywnych (prawie 20 proc.) i popełniania przestępstw (4.4 proc.) w późniejszym czasie, a nawet konsekwencje fizyczne, takie jak otyłość.

"Najważniejsze jest zrozumienie prawdziwej skali i skutków przemocy werbalnej w dzieciństwie. Wszyscy dorośli są czasami przeciążeni i mówią coś niewłaściwego. Musimy wspólnie pracować, aby znaleźć sposoby rozpoznawania takich zachowań i położyć kres słownemu znęcaniu się w dzieciństwie przez dorosłych, aby dzieci mogły się rozwijać. Słowa mają wagę, mogą podnosić na duchu lub niszczyć. Rozwijajmy dzieci, a nie je poniżajmy" - mówi Jessica Bondy, założycielka Words Matter.

"To, co mówimy naszym dzieciom, niezależnie od tego, czy jest dobre, czy złe, ma na nie wpływ. Jeśli dobierzesz słowa, które wyrażają empatię i okazują twoją troskę, nawet jeśli ich zachowanie może być trudne, zapewni to im podstawy do rozwoju jako współczujących, troskliwych istot ludzkich, które wiedzą, co to znaczy być widzianym i akceptowanym przez bliskich" – podkreśla prof. Sophie Havighurs dziecięcy psycholog kliniczny na Uniwersytecie w Melbourne.


13.10.2023 Niedziela.BE // źródło informacji: Serwis Zdrowie // źródło: Portal wordsmatter.org  / Artykuł pt “Childhood verbal abuse as a child maltreatment subtype: A systematic review of the current evidence“: LINK // fot. Nailia Schwarz, DE / shutterstock.com

(ko)


Polska: Wymiana danych o zablokowanych kierowcach

Możliwość wymiany danych o kierowcach przez platformy jest jedną ze zmian wprowadzonych przez nowelizację ustawy o transporcie drogowym. Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego zaprasza do dyskusji na temat zbudowania całego procesu, aby wyznaczyć nowy standard w branży przewozów. Dobrą praktyką, z której można czerpać jest rynkowe porozumienie w USA pomiędzy Uberem a innym dużym graczem - firmą Lyft.

Uchwalona przez Sejm 26 maja 2023 r. nowelizacja ustawy o transporcie drogowym, wprowadza m.in. rozwiązania na rzecz poprawy bezpieczeństwa pasażerów korzystających z platform przewozowych przez aplikację. Są wśród nich: obowiązek fizycznej weryfikacji kierowców oraz wyrywkowej kontroli tożsamości poprzez aplikację, nie rzadziej niż raz na 50 przejazdów.

Wśród nowych przepisów, firmy pośredniczące przy przewozie osób otrzymały także nową możliwość - wymiany informacji o kierowcach, którzy mają na swoim koncie zdarzenia związane z naruszeniem bezpieczeństwa . Dzięki temu kierowca, który został zablokowany w jednej z aplikacji, nie będzie mógł już tak łatwo nawiązać lub utrzymać współprac z innymi.

W krajach Unii Europejskiej przepisy dotyczące prywatności bardzo restrykcyjnie podchodzą do wymiany tego typu informacji, dlatego tak ważne było, by lokalne prawo umożliwiło platformom takie działanie. Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego apeluje o stworzenie właściwego procesu oraz procedur.

„Dyskusja na temat wymiany informacji jest bardzo istotna i należy wykorzystać moment jakim jest zmiana przepisów. Dobrą praktyką, z której można czerpać jest rynkowe porozumienie w USA pomiędzy Uberem a innym dużym graczem - firmą Lyft. Wierzymy, że jest to dobra podstawa do wdrożenia właściwych procesów w Polsce. Zapraszamy całą branżę do dyskusji na ten temat” - mówi Dorota Olszewska, prezeska Partnerstwa dla Bezpieczeństwa Drogowego PBD

Dobre praktyki rynkowe

Niezbędne do uszczegółowienia są takie obszary jak: zakres udostępnianych danych, szczegółowy proces wymiany oraz wnioskowania o informację, a także bezpieczeństwo danych oraz audyt.

Stworzenie transparentnego i uczciwego środowiska, w którym wszyscy pośrednicy mogą przekazywać sobie nawzajem niezbędne informacje o kierowcach, którzy zostali dezaktywowani z powodu poważnych przypadków związanych z bezpieczeństwem jest to wyzwaniem dla całej branży w Polsce. Dobrą praktyką, z której można czerpać, jest porozumienie zawarte w USA, gdzie Uber oraz inny duży gracz (Lyft), wymieniają informacje o kierowcach, którzy zostali pozbawieni dostępu do aplikacji, a dzieje się to przy udziale organizacji partnerskiej HireRight. W Polsce to Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego chce stać się taką organizacją dla platform pośredniczących przy przewozie osób.

„Jako Uber jesteśmy otwarci na dialog i dzielenie się rozwiązaniami, które realnie działają i mogą przysłużyć się całej branży. W szczególności w tak ważnej sprawie jaką jest bezpieczeństwo. Porozumienie jakie nasza firma ma z bezpośrednim konkurentem w USA pokazuje, że można efektywnie i szybko usuwać dostęp do kierowców nie tylko z jednej platformy, ale z całego rynku. Wierzymy, że proces ten da się wdrożyć w Polsce i deklarujemy chęć współpracy z innymi platformami w tym zakresie” - mówi Marcin Moczyróg, dyrektor generalny Uber CEE.

15.10.2023 Niedziela.BE // źródło informacji: Uber // fot. Vladimir Sukhachev, UA / shutterstock.com

(kp)


Subscribe to this RSS feed